Typowanie ofiary - jak wybiera się kozła ofiarnego. Tak należy się bronić

Typowanie ofiary - jak wybiera się kozła ofiarnego. Tak należy się bronić

Typowanie ofiary - jak wybiera się kozła ofiarnego. Tak należy się bronić
Źródło zdjęć: © YouTube
Oskar Górzyński
24.08.2018 12:04, aktualizacja: 24.08.2018 13:29

- Do znęcania się dzieci nad rówieśnikami często dochodzi wtedy, kiedy dzieciom brak kontaktu z dorosłymi. Dotyczy to zarówno sprawców, jak i ofiar - mówi WP dr Aleksandra Piotrowska, psycholog dziecięcy. Ekspertka radzi, co powinni robić rodzice, by unikać takich zdarzeń w nadchodzącym roku szkolnym.

Wirtualna Polska: W ostatnich dniach naszymi czytelnikami wstrząsnęła historia nastolatki brutalnie dręczonej przez swoje rówieśniczki. Ale wiemy, że takich przypadków jest znacznie więcej. Jak to się dzieje, że ofiara staje się ofiarą? Jakie mechanizmy tutaj zachodzą?

Dr Aleksandra Piotrowska, psycholog dziecięcy: Uaktywnia się szereg mechanizmów. Takie rzeczy dzieją się wtedy, kiedy dzieci mają luźny kontakt z dorosłymi. Takie poczucie izolacji sprzyja i temu, żeby stać się sprawcą i temu, żeby być typowanym na ofiarę. Ale to tylko jeden czynnik. Inny to słabo wpajane zasady i normy. Kiedy kontaktu z dorosłymi jest mało, to często z tym się spotykamy. Do tego jeszcze dochodzi frustracja, gromadzenie się negatywnych emocji, która może zamienić się w agresję.

Jeśli młodzi ludzie nie mają przyswojonych sposobów radzenia sobie z tym: poczuciem gorszości, doznawania lęków i gniewów, to najprostszym sposobem jest dla nich agresja. Do tego wszystkiego dochodzi nasza kultura masowa, serwująca niezbyt budujące wzorce. Są różne wyliczenia np. dotyczące tego, ile przypadków krzywdzenia i agresji ogląda dzisiaj na swoich ekranach dziecko, zanim dojdzie do 10 czy 15 roku życia. To jest przerażające. Ale każdy z tych czynników pojedynczo zapewne nie wystarczy, żeby zdarzały się szokujące historie o której pan mówi. Ale jeśli wszystkie się zbiegną w jednym człowieku, to do takich rzeczy może dochodzić.

Kto pada ich ofiarą?

Zwykle to dzieci, które są w miarę samotne, nie mają wsparcia i kogoś, kto może się za nimi ująć i nimi zająć. To łatwy cel dla tych sfrustrowanych młodych ludzi, na których można sobie kompensować własne krzywdy, poczucie gorszości. To daje im takie chwilowe rozładowanie napięcia. Ale co gorsze, działa też jak nagroda, daje im poczucie mocy. A ponieważ mamy tak "porypaną" kulturę, w której to ofiary się wstydzą, a nie sprawcy, to najczęściej krzywdzone dziecko nikomu o tym nie mówi. Ma nadzieję, że jeśli zaciśnie zęby i zniesie to, to sprawa się uspokoi.

Czy właśnie to miała pani na myśli, mówiąc o słabym kontakcie z dorosłymi? To, że nękane dzieci nie mają poczucia, że ktoś może je obronić?

Tak naprawdę ofiara najczęściej jest osobą o małym poczuciu pewności siebie. Nie ma przeświadczenia, że jest dla kogoś bardzo ważna. Jeśli coś nieśmiało próbuje mówić coś dorosłym, to często spotyka się z uwagami typu: "ty jesteś taka ofiara, tu trzeba sobie radzić, trzeba być mocnym" albo "oj nie przesadzaj, ludzie mają większe problemy". Żadna z tych reakcji nie jest wsparciem. Żadna nie mówi też, że sprawcy nie mają prawa tak postępować.

Niedługo zaczyna się rok szkolny. W jaki sposób rodzice mogą przygotować swoje dzieci, by nie stawały się ofiarami prześladowania przez rówieśników?

To nie jest tak, jak wyobrażają sobie niektórzy rodzice: że umówią dziecko na godzinną rozmowę z psychologiem i ono będzie gotowe. To są lata postępowania dorosłych wobec dziecka, dawania wzorców. Najogólniej rzecz biorąc, jeśli się ma dzieci, trzeba mieć dla nich czas. I nie opowiadać bzdur, że się go nie ma, bo się pracuje. Trzeba poświęcać im uwagę i się przyglądać. Jeśli stanie się smutne, markotne, zaczyna chować się po kątach i nie chce chodzić w miejsca, gdzie wcześniej lubiło przebywać, to znak, że coś może się dziać. Trzeba zauważać zmiany, nie zadowalajmy się tym, że damy dziecku nowy smartfon i da nam spokój.

A ma pani jakieś konkretne rady? Jak dzieci powinny reagować na złe traktowanie przez kolegów?

Generalnie trzeba dążyć do tego, by wychowywać człowieka asertywnego. Nie potulnego, nie przyjmującego te wszystkie zrządzenia losu. Który potrafi powiedzieć: nie, nie zgadzam się, zostaw mnie w spokoju. Albo człowieka - człowieczka - który wie, że ma prawo prosić innych o pomoc. Który nie ma oporów przed przyznawaniem, że dzieje się coś złego i szukaniem pomocy. Z licznych badań i obserwacji wynika, że często wystarczy jedna wspierająca osoba, żeby nie dochodziło do najgorszego. Wychowujmy więc dzieci tak, by nie bały się pomagać innym, potępiać sprawców, powiedzieć: "to nie jest śmieszne", "przestań". Uczmy takich zachowań i wyposażajmy dzieci w takie. To nie jest tak, że świat dzieli się na sprawców i ofiary. Zdecydowana większość to obserwatorzy.

W wielu komentarzach do historii takich jak ta z Siedlec przewijają się, że winna jest "patologia".

To już dawno przestała być prawda. Absolutnie każdy człowiek jest w stanie zachować się obrzydliwie. Niezależnie od tego, czy pochodzi z "porządnego domu" czy z tego, który nazywamy rodziną patologiczną. W tych "porządnych domach" żyje naprawdę mnóstwo samotnych dzieci, które nie mają poczucia, że są dla kogoś bardzo ważne.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (18)
Zobacz także