Tymoszenko: rosyjscy nafciarze chcą zdyskredytować Ukrainę
Premier Ukrainy Julia Tymoszenko powtórzyła oskarżenia pod adresem rosyjskich dostawców ropy
naftowej, którzy wstrzymali na kilka dni dostawy tego surowca na
ukraiński rynek. Doprowadziło to do deficytu paliw i kolejek na
ukraińskich stacjach benzynowych.
Wśród winnych spowodowania kryzysu paliwowego są, zdaniem pani premier, ludzie starający się pokazać nowej ukraińskiej władzy, gdzie jest jej miejsce - właściciele wielkich przedsiębiorstw, którzy chcą mieć prawo robienia tego, co im się żywnie podoba. Tak, niestety, nie będzie - oświadczyła Tymoszenko na spotkaniu z prasą ukraińską i zagraniczną.
Rosjanie kontrolują 87% ukraińskiego rynku paliw. Na przełomie marca i kwietnia ceny wyrobów paliwowych wzrosły o ponad 12%. Reakcją rządu było wprowadzenie kontroli w bazach naftowych i na stacjach benzynowych oraz wysokie mandaty dla dostawców ropy naftowej.
W rezultacie negocjacji między rosyjskimi koncernami a rządem Ukrainy przyjęto porozumienie o utrzymaniu poziomu cen paliw z 22 kwietnia do 1 czerwca.
Po krótkim okresie stabilizacji Rosja wstrzymała w dniach 7-11 maja dostawy ropy naftowej dla Ukrainy - powiedziała Tymoszenko.
Zapewniła, że "w najbliższym czasie wszystko powróci do normy". Działania Rosjan określiła jako "znęcanie się nad Ukrainą".
W środę Tymoszenko oświadczyła, że Ukraina może zrezygnować z dostaw rosyjskiej ropy naftowej i kupować ją od dostawców z innych krajów. Powiedziała też, że rząd ukraiński chce "złamać monopol" rosyjskich nafciarzy.
W niedzielę ukraińska premier powtórzyła, że rosyjscy dostawcy "szantażują Ukrainę, ale działania siłowe nie przyniosą żadnych rezultatów". Tymoszenko poinformowała, że rząd przygotowuje kontrakty na dostawy ropy naftowej z Kazachstanu i innych krajów, opracowuje również plany przystosowania ukraińskich rafinerii do przerabiania większych ilości tego surowca.
Jarosław Junko