Tymoszenko nie chce wyborów, ale kampania już trwa...
Na Ukrainie wystartowała kampania wyborcza przed zaplanowanymi na 7 grudnia przedterminowymi wyborami parlamentarnymi.
Premier Julia Tymoszenko oświadczyła tymczasem, że wyborów nie będzie i zaskarżyła dekret prezydenta Wiktora Juszczenki o wyborach w sądzie. Sędzia, który przyjął ten pozew, został zwolniony.
Jak to sobie wyobrażacie? Ludzie będą jeść śledzika w śmietanie z sałatką warzywną a jednocześnie będą musieli wrzucić kartę do głosowania i ktoś będzie musiał te karty policzyć? - pytała pani premier w jednym z programów telewizyjnych w piątek wieczorem, wskazując, że wybory wyznaczono praktycznie na nowy rok.
Tymoszenko podkreśliła, że w budżecie państwa nie ma pieniędzy na drugie w ciągu ostatniego roku wcześniejsze głosowanie, nie jest też gotowa lista wyborców.
W sobotę wejdzie w życie dekret numer 911 (o rozwiązaniu parlamentu). Jest to numer, pod który dzwoni się po pomoc. Ten dekret rzuca Ukrainę w kłopoty - powiedziała.
Jestem przekonana, że wyborów nie będzie - oświadczyła Tymoszenko.
Tuż po programie, w którym wystąpiła szefowa rządu, jej ugrupowanie zaskarżyło dekret Juszczenki o rozwiązaniu parlamentu w sądzie. Chwilę po tym kancelaria prezydencka oświadczyła, że sędzia kijowskiego okręgowego sądu administracyjnego, który przyjął pozew, właśnie został zwolniony.
Jak wyjaśnił następnie ukraiński minister sprawiedliwości Mykoła Oniszczuk, dekret prezydenta o przedterminowych wyborach może być zaskarżony jedynie w Sądzie Konstytucyjnym.
Prezydent Juszczenko ogłosił dekret o rozwiązaniu parlamentu w czwartek. Uczynił tak, gdyż w ciągu przewidzianych przez konstytucję 30 dni od rozpadu koalicji Bloku Julii Tymoszenko z prezydenckim blokiem Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona deputowani nie powołali nowego sojuszu parlamentarnego. (jks)
Jarosław Junko