Tylko maszyna trzyma przy życiu byłego premiera
Były premier Izraela Ariel Szaron równo pięć lat temu zapadł w śpiączkę - przypomina agencja AFP. Podkreśla jednocześnie, że w Izraelu oficjalnie nie odnotowano rocznicy tego wydarzenia.
4 stycznia 2006 roku Szaron doznał udaru mózgu i, zdaniem lekarzy, jest mało prawdopodobne, by się obudził. Przy życiu jest podtrzymywany za pomocą aparatury medycznej.
Obecnie były premier przebywa w szpitalu Szeba koło Tel Awiwu. W połowie listopada Szaron został przetransportowany na 48 godzin do swej posiadłości na południu Izraela, gdzie sprawdzano, czy możliwe jest pozostawienie go w domu.
Szaron jest politykiem szczególnie znienawidzonym przez Palestyńczyków. Dochodzenie izraelskie uznało go odpowiedzialnym za masakrę uchodźców palestyńskich w obozach Sabra i Szatila w Libanie we wrześniu 1982 roku. Szaron był w tym okresie ministrem obrony i odpowiadał za inwazję Izraela na Liban.
AFP pisze, że Szaron, który przez lata cieszył się popularnością wśród obozu prawicowego, stał się jego "czarną owcą" z powodu likwidacji wszystkich osiedli żydowskich w Strefie Gazy i wycofania stacjonujących tam oddziałów izraelskich.
Były premier, przez lata będący filarem prawicowej partii Likud, w 2005 roku utworzył centrową partię Kadima.