Tych słów prezydenta nikt się nie spodziewał
Prezydent Izraela Szimon Peres wezwał do masowego udziału w demonstracji przeciwko ultraortodoksyjnym Żydom, która odbędzie się wieczorem w miejscowosci Beit-Szemesz niedaleko Jerozolimy. Oświadczenie Szimona Peresa jest właściwie bez precedensu, gdyż świeccy Izraelczycy starają się przeważnie unikać "wojny kulturowej" z ultraortodoksyjnymi Żydami.
27.12.2011 | aktual.: 27.12.2011 15:17
- Świecka większość w społeczeństwie nie powinna zezwalać ortodoksom na narzucanie sobie skrajnie religijnych norm postępowania - uważa Szimon Peres. Bezpośrednim powodem słów prezydenta są coraz częstsze próby dyskryminacji kobiet ze strony ortodoksów. W ubiegłym tygodniu usiłowali zmusić młodą kobietę w Aszdodzie, aby przesiadła się na tył autobusu jadącego do Jerozolimy.
Ta swoista segregacja płci nie ogranicza się tylko do komunikacji publicznej. W religijnych dzielnicach i miejscowościach ortodoksi chcą wprowadzić osobne chodniki dla mężczyzn i kobiet. Czara przelała się ostatnio w Beit-Szemesz, gdy fanatyk religijny usiłował zastraszyć dziewczynkę wracającą ze szkoły. Wieczorem przed tą właśnie szkołą protestować będą tysiące ludzi.
8-letnia Na'ama Margolese kilkukrotnie była szykanowana przez ortodoksyjnych Żydów. Fanatycy ją przeklinali, a jeden z nich ją nawet opluł. Jej historia stała się tematem telewizyjnego reportażu, który wstrząsnął Izraelem do tego stopnia, że głos zabrał również prawicowy premier Benjamin Netanjahu. Szef rządu potępił "przemoc religijną wobec kobiet". - W zachodniej, liberalnej demokracji, przestrzeń publiczna jest otwarta i bezpieczna dla wszystkich, zarówno mężczyzn i kobiet. Nie ma miejsca na szykany i dyskryminację - mówił Netanjahu cytowany przez Reutera.