TVP wyemitowała taśmy Gudzowatego i Michnika
Telewizja Polska w programie "Misja specjalna" wyemitowała fragmenty nagranych rozmów między Adamem Michnikiem i Aleksandrem Gudzowatym. Zostały one zarejestrowane przez ochroniarzy Gudzowatego. To był przeciek od faceta, który moim zdaniem, w sposób pośredni czy bezpośredni, w taki czy inny sposób, jest związany ze służbami - mówił Michnik na taśmie.
19.10.2006 | aktual.: 20.10.2006 01:07
Rozmowy były nagrywane w gabinecie prezesa Bartimpexu oraz w restauracji podczas spotkań Aleksandra Gudzowatego z Adamem Michnikiem. Dotyczyły między innymi artykułów w "Gazecie Wyborczej" na temat prowadzonej przez Gudzowatego firmy Bartimpex i jej interesów na rynku gazowniczym. Biznesmen oskarżał gazetę o bezpodstawne ataki na jego firmę. W jego przekonaniu były to agresje, które kojarzą się ze służbami specjalnymi.
Dlatego - jak twierdzili autorzy wyemitowanego felietonu filmowego - Gudzowaty kilkakrotnie spotykał się z Michnikiem, by całą sprawę wyjaśnić. Niektóre spotkania zostały nagrane przez ochronę biznesmena. W czasie jednego z nich Gudzowaty poinformował Michnika, że zgłosił go do prokuratury jako świadka w sprawie, o której sam zawiadomił - gróźb kierowanych pod swym adresem. (Ma on zeznawać 30 października).
Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik tłumaczył, że według niego informacje dotyczące firmy Gudzowatego pochodzą z przecieków od osoby, która jego zdaniem mogła być związana ze służbami specjalnymi. To prawdopodobieństwo graniczące z pewnością - powiedział Michnik. Innym razem wspominał o przecieku, który dostał - nie on osobiście - "z kół, co do których istniało domniemanie, że są z kręgu służb". Mówił też, że redakcja sprawdzała, skąd dziennikarz Andrzej Kublik, który pisał na temat Bartimpexu miał informacje. Według niego Kublik wstydził się powiedzieć, że informacje otrzymał z przecieków.
We wszystkich wypowiedziach przedstawiciele "Gazety" podkreślają, że nie byli inspirowani przez służby specjalne i mówią, że to Gudzowatemu trudno uwierzyć, iż poszczególni dziennikarze kierują się swoimi ocenami w tekstach na temat interesów Gudzowatego.
Michnik zaznaczył, że gdyby był pytany o to w sądzie, to zakryłby się "tajemnicą dziennikarską". Zapewniał też, że nikogo nie chroni - to jest inna sytuacja zupełnie - mówił.
Taśmy z nagraniami rozmów (które, jak podali autorzy programu trwają łącznie dwie i pół godziny) szef ochrony Gudzowatego b. antyterrorysta Marcin Kossek, przekazał prokuraturze. Występujący w programie zastępca Prokuratora Generalnego Jerzy Engelking ujawnił, że przeprowadzona ekspertyza wykazała, iż nagrania są wolne od ingerencji czy prób montażu.
W drugiej połowie września Prokuratura Apelacyjna w Warszawie formalnie przejęła śledztwo w sprawie gróźb wobec syna Gudzowatego, wraz z pomijanym wcześniej przez prokuraturę na stołecznej Pradze wątkiem próby odsunięcia od władzy w 2003 r. premiera Leszka Millera.
Obecnie postępowanie ma kilkanaście wątków. Najważniejsze - jak mówili w październiku prokuratorzy - to przyjęcie 10 tys. dolarów łapówki przez funkcjonariusza UOP, groźby karalne pod adresem Gudzowatego i jego rodziny (pojawiające się od połowy lat 90.), poświadczenie nieprawdy w dokumentacji Bartimpeksu przez funkcjonariuszy służb specjalnych w latach 90., przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych w latach 1996-2002, płatna protekcja, czyli powoływanie się na wpływy u premiera Leszka Millera (maj 2003 r.) i żądanie od 1 do 3 mln dolarów w zamian za zaniechanie zakłócania prowadzenia działalności gospodarczej Bartimpeksu.
W sierpniu 2005 r. warszawska prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa z doniesienia Gudzowatego w sprawie gróźb wobec jego syna. Dopiero po zażaleniu biznesmena w styczniu 2006 r. rozpoczęto śledztwo. W kwietniu zaś pojawiły się zeznania świadka, na którym "Dziennik" oparł swe artykuły o próbie wykorzystania Gudzowatego przez służby specjalne do usunięcia Millera z funkcji szefa rządu.