"TVP przejmuje piloty", czyli media rządowe i długo nic. Rząd programuje Polakom listę kanałów telewizyjnych
Rząd przyjął zmiany, które pozwolą władzy m.in. na nowo zaprogramować piloty milionów Polaków. Operatorzy płatnej telewizji obowiązkowo będą musieli oferować wyłącznie kanały TVP, a o liście innych, komercyjnych zdecyduje Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, która długo nie chciała przyznać koncesji TVN. Zmiany to rewolucja dla nadawców i odbiorców, które mogą wywołać między nimi wojnę. Wygrają w niej kanały TVP.
02.12.2022 | aktual.: 20.12.2022 13:53
Oto #HIT2022. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.
Pod przykrywką "ważnego interesu publicznego" i regulacji rynku rząd chce wzmocnić pozycję kanałów TVP tak, by widzowie na pierwszych miejscach swojej listy programów mieli tylko te kontrolowane przez władzę. Takie przepisy wg prof. dr hab. Ewy Nowińskiej, ekspertki z zakresu prawa mediów, mogą naruszać unijne przepisy i ograniczać wolność gospodarczą nadawców w nieuzasadniony sposób. – "Ważny interes publiczny" nie tkwi w dostępie do programów telewizji publicznej, a w dostępie do informacji czerpanej z różnych źródeł – mówi specjalistka w rozmowie z Wirtualną Polską.
Wyjaśnijmy najpierw dokładnie, o co chodzi. Zmiany przyjęte przez rząd w ustawie Prawo komunikacji elektronicznej, które odnoszą się do Ustawy o radiofonii i telewizji, dotyczą m.in. tego, które kanały telewizyjne muszą być w ofercie operatorów płatnej telewizji, co fachowo określane jest zasadą "must carry, must offer".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Obecnie na liście jest siedem stacji: TVP1, TVP2, TVP3, Polsat, TVN, TV4 i TV Puls. W przypadku kanału regionalnego nadawcy satelitarni mają obowiązek udostępnienia tylko jednej wersji, więc w różnych częściach Polski można oglądać TVP3 Warszawa. Kanały właściwe regionalnie muszą udostępniać jedynie sieci kablowe i platformy IPTV.
Jeśli nowelizacja weszłaby w życie, z obowiązkowej listy wypadną wszystkie komercyjne kanały. Pozostaną TVP1, TVP2, TVP3 oraz dodatkowo pojawią się TVP Info i TVP Kultura. To one mają się znaleźć pod pierwszymi pięcioma przyciskami na naszych pilotach. Co więcej, obowiązek udostępnienia kanału regionalnego TVP3 objąć ma również platformy satelitarne, co może przysporzyć tej grupie nadawców wiele problemów.
W praktyce oznacza to dla nich konieczność umieszczenia w ofercie wszystkich szesnastu kanałów regionalnych TVP3, bo na satelicie nie ma możliwości, by udostępnić kanał TVP3 odpowiedni dla określonego regionu. Koszt udostępnienia każdego dodatkowego kanału satelitarnie szacowany jest na około 250-300 tys. zł miesięcznie. To rocznie dziesiątki milinów złotych.
Władza boi się spychania kanałów TVP, umocuje je w ustawie
Rząd tłumaczy zmiany troską o widzów. "Nie jest właściwe, aby odbiorcy korzystający z platform satelitarnych (ponad 30 proc. gospodarstw domowych) byli pozbawieni w ich ramach dostępu do właściwych dla ich regionów publicznych programów regionalnych. Jest to istotne także w kontekście bezpieczeństwa regionalnego i lokalnego, z uwagi na to, że programy regionalne mogą najlepiej odpowiadać na potrzeby społeczności lokalnych, na wypadek klęsk żywiołowych lub innych zagrożeń na danym obszarze" – napisano w uzasadnieniu.
Wiadomo, że o zaprogramowanie na nowo pilotów Polaków od miesięcy zabiegał były już prezes TVP Jacek Kurski, co sam przyznał w czerwcu w "Gościu Wiadomości". Teraz eksponowanie kanałów TVP władza tłumaczy "wartością publiczną" i pisze, że znaczna liczba programów dostępnych w ofercie operatorów wiąże się z ryzykiem spychania programów o wartości publicznej na trudniej dostępne dla odbiorcy pozycje. "Sam obowiązek rozprowadzania nie zapewni dogodnego dla odbiorcy dostępu do programów o wartości publicznej" – czytamy w uzasadnieniu.
O obowiązku nadawania wszystkich innych komercyjnych kanałów zdecydować ma Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji po przeprowadzeniu konsultacji. Do listy pięciu obowiązkowych kanałów TVP będzie mogła dopisać do trzydziestu kolejnych. Decydującym kryterium ma być "interes publiczny". To oznacza, że oferta dotycząca kanałów komercyjnych będzie w rękach Rady, a interpretacja, czym jest "interes publiczny", leży w jej gestii. Przypomnijmy, że obecny szef KRRiT Maciej Świrski przed laty wzywał np. do bojkotu stacji TVN i zachęcał najważniejszych polityków w kraju, by nie odpowiadali na pytania jej dziennikarzy.
Ministerstwo Kultury w wydanym oświadczeniu próbuje uspokajać. "Warto podkreślić, że z perspektywy odbiorcy, czyli widza, zmiana może być nieodczuwalna. KRRiT – w ramach ustawowego upoważnienia – będzie mogła objąć obowiązkiem rozprowadzania wszystkie programy, których dotyczy on obecnie. Co więcej, liczba programów objętych tym obowiązkiem może się znacząco zwiększyć" – pisze resort. Warto jednak zwrócić uwagę, że zapewnienie, że "zmiana może nie być odczuwalna dla widzów" oznacza, że równie dobrze może być ona odczuwalna.
Napięcia między nadawcami i odbiorcami
Już na podstawie tego, co wiemy obecnie, widać, że zmiana dla niektórych widzów może być dotkliwa, właśnie ze względu na wyjątkową ekspozycję kanałów TVP. Portal Wirtualnemedia, który informował o szczegółach zmian w ustawie, wyjaśnia, że np. "na platformie Polsat Box pierwsze dwa miejsca zajmują Polsat i TV4, potem są TVP1 i TVP2, a następnie znów kanały Polsatu.
Stacja TVP Info jest dopiero na pozycji 65. Z kolei na platformie Canal+ lista zaczyna się od Canal+ Family, potem są: Canal+ Premium, Canal+ Domo, Canal+ Kuchnia i TVN. Pierwszy kanał telewizji publicznej - TVP1 znajduje się dopiero na pozycji 11". Jeśli nowa ustawa wejdzie w życie, to komercyjne kanały zostaną zepchnięte na dalsze miejsca.
Rewolucja nie kończy się wyłącznie na naszych pilotach. Nowelizacja może poważnie zmienić relacje pomiędzy nadawcami a operatorami płatnej telewizji. Pozycję negocjacyjną nadawców ma osłabić zakaz pakietowania stacji. To znaczy, że nie będą mogli oni uzależnić udostępnienia kanału A, pod warunkiem, że operator umieści również kanały B i C. Dotychczas było to możliwe. Ułatwiało też negocjacje w sprawie tego, by kanał był na początku listy kanałów.
Z kolei w operatorów uderza obowiązek sprzedaży poszczególnych kanałów osobno, a nie w pakietach, tak jak ma to miejsce teraz. Pakietowanie kanałów jest obecnie bardzo popularne, chodzi m.in. o oferty programów rodzinnych, rozrywkowych czy filmowych. Branża obawia się, że oferowanie kanałów osobno może kosztować o wiele więcej, za co ostatecznie będą musieli zapłacić widzowie.
Prof. dr hab. Ewa Nowińska, ekspertka ds. prawa mediów, zwraca uwagę na poważne wątpliwości prawne. – Przedstawiona propozycja nie do końca jest zgodna z przepisami unijnymi. One za podstawowe założenie zasady "must carry" uznają, że "dla znacznej liczby użytkowników końcowych takie sieci i usługi są głównym sposobem odbierania kanałów radiowych i telewizyjnych". W związku z tym "takie obowiązki nakłada się jedynie wtedy, gdy są one niezbędne do realizacji celów leżących w interesie ogólnym, wyraźnie określonych przez każde państwo członkowskie, przy czym obowiązki te muszą być proporcjonalne i przejrzyste".
- Niewątpliwie, propozycja nie realizuje powyższego założenia unijnego, znacząco preferując programy telewizji tzw. publicznej, ograniczając tym samym pluralizm mediów oraz pozostawiając w rękach KRRiT decyzje co do rozszerzenia oferty obowiązkowej, co nie jest ani proporcjonalne, ani przejrzyste. Proponowane rozwiązanie pozostaje także - jak uważam - w opozycji do art. 22 Konstytucji RP, który przewiduje możliwość ograniczenia wolności gospodarczej, jeśli wymaga tego "ważny interes publiczny". Ten zaś nie tkwi w dostępie do programów telewizji publicznej, a w dostępie do informacji czerpanej z różnych źródeł – wyjaśnia prof. Nowińska.
Radość lokalnych operatorów
Z kolei Dagmara Iwańczuk-Węgrzynek, właścicielka agencji Delegata i ekspertka Krajowej Izby Komunikacji Ethernetowej, która zrzesza lokalnych operatorów, uważa, że nowe rozwiązania z jej perspektywy są korzystne. – Cieszą mnie, bo reprezentuję małe niezależne stacje. Uwolnienie rynku doprowadzi do tego, że wygra najlepszy. Operatorzy nie będą zmuszani do brania kanałów całymi paczkami. Uważam, że zmiany doprowadzą do większej równowagi między tym, czego chcą abonenci, a tym, co oferują operatorzy – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Zobacz również: Więcej milionów dla TVP. W sieci rozpętała się burza
Przeciwne zdanie ma Juliusz Braun, były przewodniczący KRRiT i były prezes TVP. – Żeby mówić o kompromisie, konieczne byłyby szerokie konsultacje ze wszystkimi stronami. W tym przypadku to rząd narzuca rozwiązania, choć dla niektórych graczy na rynku one oczywiście mogą być korzystne. W teorii ustawa ma charakter techniczny, ale mamy do czynienia z sytuacją, którą PiS uwielbia, czyli dorzuceniem do pozytywnie ocenianej ustawy kontrowersyjnych przepisów. Chodzi o zapisy dotyczące zasady "must carry, must offer". Widzę tu oczywisty kontekst polityczny – wzmocnienie pozycji TVP przed wyborami parlamentarnymi i zmuszenie operatorów do umieszczania na platformach satelitarnych wszystkich programów regionalnych TVP. To radykalnie podnosi koszty funkcjonowania prywatnych podmiotów – wyjaśnia.
- Politycznie wzmocniona będzie pozycja TVP, a osłabiona nadawców prywatnych. Dodatkowo przepisy przyznają KRRiT blankietowe uprawnienia, pod którymi wszystko może się zmieścić. Dowolny program telewizyjny może się tam zmieścić, np. Telewizja Trwam, telewizja narodowa, która stara się o koncesję. TVN też może, ale nie wiadomo, czy będzie chciała tego KRRiT. To jest bardzo daleko idące upoważnienie dla Rady, niebezpieczne, biorąc pod uwagę jej upolitycznienie – mówi Juliusz Braun.