PolskaTVN zakłada swoją prawicę

TVN zakłada swoją prawicę

Twórca TVN planuje wsparcie nowego prawicowego think tanku, czyli ośrodka eksperckiego. Jego organizowaniem zajmuje się już, na razie bez rozgłosu, z inicjatywy biznesmena Jana Wejcherta dr Sergiusz Trzeciak, były prezes Instytutu Sobieskiego. To – obok przejęcia 49% udziałów w "Tygodniku Powszechnym" i utworzenia telewizyjnego kanału religijnego – część planu stworzenia powiązanego z interesami TVN prawicowego środowiska.

To dla wielu może wydać się nieprawdopodobne, ale plany powoływania TVN-owskiej prawicy są zaawansowane. Koncern o postkomunistycznym rodowodzie, z głównym programem informacyjnym histerycznie zwalczającym PiS, a ostatnio zapraszający do Polski parę gejów, zapragnął wspierać katolicką prawicę. Oczywiście uszytą na własną modłę.

Organizowanie tej inicjatywy może potrwać jeszcze kilka miesięcy, to jest faza wstępna – tak o swoim think tanku mówi "Gazecie Polskiej" Sergiusz Trzeciak. Nie chce na razie odpowiedzieć na pytanie, czy jego ośrodek będzie wspierany przez ITI. Jeszcze za wcześnie o tym mówić, przez kilka miesięcy wiele może się zmienić.

Chcą wziąć wszystko

Dr Sergiusz Trzeciak, autor książek o skutecznym prowadzeniu kampanii wyborczej, stypendysta zachodnich uczelni, w lutym odszedł z innego think tanku, z Instytutu Sobieskiego. Niektórzy z jego ekspertów, jak obecny prezes instytutu Paweł Szałamacha, w okresie rządów PiS pełnili funkcje państwowe. Szałamacha był wiceministrem skarbu. W tym czasie prezesem instytutu był Trzeciak.

Według informatorów "Gazety Polskiej" Trzeciak dostał propozycję od Jana Wejcherta na przełomie ubiegłego i obecnego roku. To biznesmen jest ich zdaniem pomysłodawcą nowego think tanku. Planuje na jego działanie wydać o wiele większe pieniądze niż te, jakimi dysponuje Instytut Sobieskiego.

Wielu dawnych kolegów nie kryje zawodu decyzją Trzeciaka. Na razie nie odszedł razem z nim z Instytutu żaden z ekspertów, a tylko niektórzy pracownicy administracji. Odczuwam gorycz z powodu tego, co się stało. Wejchert chce mieć w Polsce wszystko. Ma już partię polityczną, telewizję, a za pomocą kanału religijnego może przyczyniać się do pogłębiania podziałów w Kościele – mówi jeden z rozmówców Gazety Polskiej.

Według informatorów "GP" think tank, mający nieporównywalnie więcej pieniędzy od pozostałych tego typu inicjatyw na prawicy, mógłby nawet pełnić funkcje przekraczające tradycyjną rolę tego typu instytucji – np. wspierać środowiska, których działalność byłaby konkurencyjna wobec tych grup na prawicy, które zaszły za skórę postkomunistycznym oligarchom.

Do przyczyn decyzji o stworzeniu kilku konserwatywnych instytucji przez założyciela ITI należy pogorszenie się wizerunku koncernu w ostatnich latach. Nie bez wpływu na to było ujawnienie przez "Gazetę Polską" faktu współpracy z wojskowymi służbami Milana Suboticia, sekretarza programowego TVN, oraz informacje zawarte w raporcie o likwidacji WSI. Także starannie przygotowana, a mimo to nie do końca udana akcja przedstawiania sprawy taśm Beger jako wielkiej afery politycznej postawiła TVN w roli telewizji kojarzącej się z jedną stroną sporu politycznego.

Budując kontrolowane przez siebie "prawe" skrzydło, chce ona odzyskać wizerunek obiektywnej.

Walter z Wejchertem jako konserwatywni mieszczanie

Częścią pomysłu właścicieli TVN jest powołanie kanału Religia.tv, który wystartował w październiku ubiegłego roku. Do jego twórców należą ksiądz Kazimierz Sowa, były prezes Radia Plus, oraz dyrektor programowy Szymon Hołownia. Hołownia w TVP związany był z byłym prezesem Janem Dworakiem, byłym członkiem PO.

Kanał na razie dostępny jest wyłącznie w ofercie platformy cyfrowej "n". Jego twórcy chcą przyciągać tych katolików, którym nie odpowiada model telewizji proponowany przez ojca Rydzyka. W grudniu 2007 r. ksiądz Sowa opublikował w "Dzienniku" tekst "Kościół nie musi obawiać się rządu PO".

Gdyby PO wprowadziła w życie pomysł, zgodnie z którym misję publiczną mogłyby realizować programy różnych stacji, a nie tylko TVP, Religia.tv oraz kanał TVN Historia mogłyby odebrać telewizji publicznej środki na cele misyjne. Według hipotezy krążącej wśród polityków, to jeden z głównych celów ich powstania.

W kwietniu 2007 r. grupa ITI wykupiła z kolei 49% udziałów w "Tygodniku Powszechnym". Wbrew temu, czego mogliby oczekiwać niektórzy, pismo skręciło wkrótce na... prawo. Odeszli z niego zastępca redaktora naczelnego Krzysztof Kozłowski oraz członek zespołu Władysław Bartoszewski. 26 stycznia 2008 r. w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" kuriozalną tezę postawił w związku z tym Dariusz Gawin: ITI to reprezentant klasy średniej, czyli konserwatywnego, niechętnego skrajnościom nowego mieszczaństwa. Ono dziś obejmuje dominującą pozycję w establishmencie. Młode, raczej konserwatywne obyczajowo pokolenie wypiera z "Tygodnika" starą lewicową inteligencję.

Mieszczanie od Gierka i Urbana

Opinia ta dotyczyła koncernu, który w czasach rządów PiS zasłynął z najbardziej wściekłych ataków na tę partię. W tym samym czasie promowano w niej prezenterki TVN Style Jolantę Kwaśniewską i TVN Aleksandrę Kwaśniewską, zaś Kuba Wojewódzki zachwalał Donalda Tuska. Ostatnio TVN zaprosiła do Polski na swój koszt "małżeństwo" gejów, którzy uczestniczyli w konferencji prasowej LiD, a do tego chwalili się swoim... katolicyzmem.

Przypomnijmy więc pokrótce, kim są wymienieni przez Gawina "konserwatyści". Mariusz Walter to gwiazda telewizji epoki Gierka, redaktor naczelny utworzonej przez Macieja Szczepańskiego redakcji "Studio 2".

Jak ujawnił "Biuletyn IPN", w 1983 r. Jerzy Urban w liście do generała Kiszczaka zaproponował stworzenie w MSW specjalnego pionu propagandowego, którego celem miałoby być m.in. "programowanie i realizacja czarnej propagandy" oraz "prowadzenie przemyślanej, zręcznej i stałej kampanii na rzecz zmiany obrazu SB, MO i ZOMO w społeczeństwie i inicjowanie akcji tych służb dla ocieplenia ich wizerunku". Polecał do niego Mariusza Waltera, gdyż to "najzdolniejszy w ogóle redaktor telewizyjny w Polsce", który "przedstawia tow. Mieczysławowi Rakowskiemu i mnie sporo interesujących koncepcji ogólnopolitycznych i propagandowych". Ostatecznie ten specjalny pion propagandowy nie został powołany.

Jak ujawniła "Gazeta Polska", firma polonijna drugiego z założycieli ITI, Jana Wejcherta, zajmowała się w stanie wojennym dostarczaniem paczek z zagranicy, nadawanych dla obywateli PRL. By wiedzieć, co to oznaczało, nie trzeba nawet grzebać w teczkach. Jak mówił na naszych łamach historyk Antoni Dudek, znaczyło to, że musiała ona współpracować z Biurem W, jednostką organizacyjną MSW zajmującą się kontrolą korespondencji.

Jak chwalił się Wejchert w wypowiedzi dla informatora izby firm polonijnych (maj–czerwiec 1982), jego firma Konsuprod była pierwszą firmą polonijną w PRL, która wystąpiła o zgodę na działalność. Z lektury informatora wynika też, że firma ITI powstała w Panamie. Stopień zażyłości firmy Wejcherta z władzą w czasie stanu wojennego pokazuje fakt, że w otwieraniu jednego z zakładów firmy Wejcherta w 1982 r. uczestniczył – podejmowany w czasach kartek salami, serem i winem? zastępca wojskowego komisarza.

Piotr Lisiewicz
O co chodzi bossom TVN?

Prof. Andrzej Zybertowicz, kierownik Zakładu Interesów Grupowych przy Instytucie Socjologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika:
Wymienione działania koncernu ITI nie są nastawione na szybkie zyski, lecz na działanie długofalowe. Chodzi o to, żeby wejść na pewne pola, podjąć próbę zagospodarowania dla własnych celów pewnej niszy. Tak zrobił ojciec Rydzyk, który zagospodarował niszę ludzi przywiązanych do Kościoła, często zagubionych w warunkach transformacji. "Gazeta Wyborcza" też nie bez powodu stworzyła na swych łamach katolicki dział "Arka Noego" – by móc zawsze pokazać, że światli katolicy wcale nie muszą od niej uciekać i mogą się w jej środowisku odnaleźć. Działania takich instytucji nie zawsze są łatwe do uchwycenia. Dziennikarze wiedzą np., jak można unieszkodliwić informację o jakiejś dużej aferze, przedstawiając ją w którymś z mediów w sposób mdły, w bagatelizującym kontekście. Do czego może użyć think tanku ITI? Celem takich działań może być zamykanie, zawężanie przestrzeni publicznej dyskusji. Gdyby np. grupa jakichś ekspertów, nienastawiona chorobliwie antypisowsko, chciała opracować jakieś plany czy programy w sferze
metapolitycznej, to teraz zrobić to może pod patronatem takiej instytucji. Mogą się one nawet niewiele różnić, ale będą pozostawać pod odpowiednią kontrolą.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)