Takiego ostrzeżenia dotąd nie było. Tusk: Dochodzą mnie słuchy
Premier Donald Tusk podczas posiedzenia sztabu kryzysowego przekazał, że docierają do niego sygnały o utrudnianiu procesu, który ma doprowadzić do wypłat pieniędzy powodzianom. - Będziemy monitorowali pracę urzędników - zapewnił.
Masz zdjęcie lub nagranie, na którym widać skutki powodzi i zniszczenia? Czekamy na Wasze materiały na dziejesie.wp.pl
Sprawdź prognozę pogody dla swojego regionu na pogoda.wp.pl
Premier, zamykając środowe posiedzenie powodziowego sztabu kryzysowego, zwrócił uwagę na problemy związane z utrudnianiem procesu wnioskowania o doraźną pomoc finansową.
Tusk powiedział, że podjęto decyzję, żeby "możliwie szybko i bez proceduralnych kłopotów i utrudnień dawać ludziom pieniądze na remont i odbudowę", ale to ma konsekwencje. - Dochodzą do mnie sygnały, że w niektórych urzędach te procedury stają się barierą dla ludzi. Niektórzy urzędnicy wymagają danych, które nie są potrzebne. Nie wiem, po co zbierać informacje o wysokości zarobków tych, którzy przychodzą nie do urzędu skarbowego, tylko po pomoc związaną ze zniszczeniem mieszkania - mówił Tusk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Siatkarze budowali wały. "To były niesamowite emocje"
- Pracowaliśmy nad tym, żeby te formularze były bardzo proste, żeby ta pomoc dotarła jak najszybciej. Tak, jak powiedziałem, kiedy skończy się najtrudniejszy okres, będziemy w stanie skontrolować, czy pieniądze trafiły do odpowiednich osób. Jeśli pojawią się jakieś nadużycia, że ktoś wziął pieniądze, a wcale nie miał zniszczonego mieszkania, to my to znajdziemy. W tej chwili zadaniem każdego urzędnika jest ułatwianie ludziom życia, a nie utrudnianie - podkreślił ostro premier.
- Obowiązkiem każdego, kto jest po tej stronie biurka urzędowej jest pomoc ludziom w najszybszym, najprostszym wypełnieniu formularza i najszybszym możliwym dostarczeniu pomocy. Bardzo proszę, żebyście wzięli to wszyscy do serca. Będziemy monitorować prace urzędników, którzy są za to odpowiedzialni. Ale wystarczy zrozumieć, że ludzie przychodzą po szybką pomoc, a nie po jakąś biurokratyczną udrękę - podsumował szef rządu.