Tusk: wyciągam rękę do J. Kaczyńskiego, ale mam obawy
Premier Donald Tusk zapewnił, że jego zaproszenie dla prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego jest aktualne w każdej chwili. Jak podkreślił jednak, obawia się, iż nie zostanie przyjęte.
20.10.2010 | aktual.: 20.10.2010 16:47
Premier w środę był pytany przez dziennikarzy w Sejmie, czy już nie nadszedł czas, żeby doprowadzić do spotkania z liderem opozycji. - Jestem gotowy nie tylko do manifestacji elementarnej zgody, ale też do poważnej rozmowy w każdej chwili, w każdym miejscu - zapewnił Tusk.
Na pytanie, czy nie warto, aby on pierwszy wyciągnął rękę do Kaczyńskiego, odparł: "Wyciągam tę rękę w tej chwili". Dopytywany, czy zaprosi prezesa PiS na spotkanie odpowiedział, że takie zaproszenie "jest aktualne w każdej chwili". - Natomiast obawiam się, że nie zostanie przyjęte - podkreślił szef rządu.
Jak zauważył, w środę już prezydent Bronisław Komorowski bardzo jednoznacznie sformułował zaproszenie, zapowiadając, że w związku z wydarzeniami w biurze PiS w Łodzi w trybie pilnym zaprosi na spotkanie szefów partii i klubów parlamentarnych, by rozmawiać o obniżeniu poziomu agresji w polityce. Prezydent swoje zaproszenie skierował także do przedstawicieli mediów.
- Mamy prezydenta wybranego w wyborach powszechnych i jeśli podjął taką inicjatywę, to mam nadzieję, że będzie ona przez wszystkich uszanowana. Przeze mnie na pewno będzie uszanowana i myślę, że nikt w środowisku PiS-u nie może mieć wątpliwości, że jako premier polskiego rządu jestem zainteresowany zgodą i pokojem - podkreślił Tusk.
- Mam nadzieję, że wszyscy wezmą sobie do serca słowa prezydenta, bo jego dobra wola jest tutaj oczywista i to, że jest gotów aranżować takie spotkania wydaje mi się jak najbardziej sensowne - zaznaczył premier.
Zapewnił, że jest gotowy w każdej chwili i z każdym rozmawiać o tym, jak "uspokoić bieg spraw publicznych w Polsce". - Lepiej mi się rządzi wtedy, kiedy można od rana do wieczora skupiać się na rzeczach pozytywnych a nie na nieustannych utarczkach - zaznaczył.
Premier zaapelował też do dziennikarzy o dbanie o poziom debaty publicznej. - Wydaje się, że wszyscy mamy jakąś lekcję do odrobienia w tej sprawie. Dotyczy to polityków, dziennikarzy, tych którzy są autorytetami a także tych, którzy uważają się za autorytety, żeby w debacie publicznej rzeczywiście zapanował jakiś elementarny pokój i ład - powiedział Tusk.
Premier, odnosząc się do głosów polityków PiS o ukaranie wicemarszałka sejmu Stefana Niesiołowskiego za jego ostre wypowiedzi nt. Jarosława Kaczyńskiego po ataku na biuro PiS, zapowiedział, że "bardzo zdecydowanie" zwróci się do Niesiołowskiego i wszystkich członków PO, aby raz na zawsze porzucili język przesadnie emocjonalny. Jak dodał, będzie "skutecznie napominał każdego, komu puszczą nerwy".
- Możecie się państwo spodziewać dużej determinacji w tej kwestii - powiedział premier dziennikarzom.
- Będę rozmawiał ze wszystkimi moimi współpracownikami, także podwładnymi w PO, aby w najmniejszym stopniu w czasie kampanii samorządowej nie używali retoryki, słów, nie zachowywali się w taki sposób, który mógłby sprowokować do dramatycznych, czy przykrych zdarzeń - mówił Tusk.
Przyznał, że "nie nad wszystkimi ludźmi się zapanuje", ale - jak ocenił - "jeżeli byłby to wspólny wysiłek, to osiągniemy jakieś efekty". Premier podkreślił, że nie wszystkie pierwsze reakcje po wtorkowym morderstwie w Łodzi "napawają optymizmem".
Tusk powiedział też, że marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna rozmawiał już ze Stefanem Niesiołowskim. Zastrzegł jednak, że wypowiedzi Niesiołowskiego nie są tymi, które "uderzają" go najbardziej swoją ostrością.
Premier ocenił, że po ataku w łódzkim biurze PiS "mamy do czynienia z lawiną wypowiedzi, manifestów, deklaracji, które są dramatycznie nie na miejscu". Ale - jak dodał - "na pewno warto zacząć od swoich".