Tusk: upublicznienie zawartości czarnych skrzynek możliwe w poniedziałek
Premier Donald Tusk chce, żeby w piątek zebrała się Rada Bezpieczeństwa Narodowego. Szef rządu zapowiedział, że jeszcze w poniedziałek będzie rozmawiał z szefem MSWIA Jerzym Millerem o tym, na ile materiały z czarnych skrzynek są gotowe do upublicznienia. Dodał, że sądzi, że upublicznienie zapisów z czarnych skrzynek technicznie może być możliwe już w przyszły poniedziałek.
31.05.2010 | aktual.: 01.06.2010 04:16
Szef MSWiA Jerzy Miller w poniedziałek wieczorem przywiózł z Moskwy kopie zawartości tzw. czarnych skrzynek prezydenckiego samolotu, który 10 kwietnia rozbił się pod Smoleńskiem, a także stenogramy z rozmów pilotów. Po przylocie do Polski powiedział dziennikarzom, że przywieziona nagrana wersja elektroniczna "wymaga obróbki, ponieważ jest to surowy zapis, czyli bardzo dużo szumów". Z materiałami tymi przed upublicznieniem ma zapoznać się Rada Bezpieczeństwa Narodowego.
- Mam nadzieję, że w piątek zbierze się RBN. Taką wstępną informację marszałek Komorowski przekazał. To by oznaczało - sądzę, że technicznie będziemy w związku z tym zdolni do upublicznienia tego w kilkadziesiąt godzin po tym spotkaniu, czyli być może w przyszły poniedziałek - powiedział premier w TVP2 w programie "Tomasz Lis na żywo".
Tusk zapowiedział, że jeszcze w poniedziałek wieczorem będzie rozmawiał z ministrami sprawiedliwości Krzysztofem Kwiatkowskim oraz spraw wewnętrznych Jerzym Millerem o tym, "na ile technicznie te materiały są przygotowane do prezentacji". - Puszczenie materiału z samej czarnej skrzynki oznacza, że wszyscy słyszymy tylko szum i pojedyncze słowa - zaznaczył szef rządu.
Premier zadeklarował też, że chciałby, aby decyzja o zakresie w jakim zostanie udostępniony zapis z czarnych skrzynek zapadała przy udziale "innych polityków". Wymienił Bronisława Komorowskiego, Jarosława Kaczyńskiego, Waldemara Pawlaka i Grzegorza Napieralskiego.
Jak powiedział, jest dla niego bezdyskusyjne, że "prawda powinna możliwie szybko dotrzeć do opinii publicznej". - Trzeba natomiast przygotować to w taki sposób, żeby to nie był fałsz, część prawdy. Chcę mieć stuprocentową pewność, że ten stenogram - a więc to, co jest na kartce papieru - dokładnie odpowiada temu, co na tych czarnych skrzynkach jest nagrane - powiedział Tusk.
Pytany, czy jesteśmy w stanie sprawdzić zgodność przekazanych Polsce kopii zawartości czarnych skrzynek z oryginałem, premier potwierdził, że jesteśmy w stanie to zrobić. - Chcę zapewnić: państwo polskie, wszystkie osoby odpowiedzialne za prawidłowe badanie tej kwestii dopilnowały tego, żebyśmy byli w stanie potwierdzić rzetelność działań naszego partnera - powiedział.
- My potrafimy działać tak, żeby nie tylko zaufanie, ale także nasza wiedza były gwarancją tego, że te materiały są rzetelne - zapewnił Tusk.
Dodał, że gdyby w przyszłości miało się okazać, że "ktoś z niewiadomej przyczyny chce nas wprowadzić w błąd, to jesteśmy w stanie natychmiast odpowiednio zareagować".
Premier zadeklarował też, że "na elementarnym poziomie" ma zaufanie do strony rosyjskiej, a od dnia katastrofy smoleńskiej nie odnotował żadnego zdarzenia, które podważyłoby to "wyjściowe zaufanie".
Tusk był też pytany, czy Polska powinna przejąć od Rosjan śledztwo w sprawie katastrofy. Tłumaczył, że prokuratura polska i rosyjska prowadzą w tej sprawie swoje własne śledztwa, korzystając z przepisów o wymianie pomocy prawnej tak, aby obie dysponowały tym samym materiałem. Z kolei przyczyny katastrofy bada - zgodnie z konwencją chicagowską - komisja po stronie rosyjskiej, ale - zapowiedział premier - "my na wszelki wypadek będziemy prowadzili w dalszym ciągu badania ze strony polskiej komisji głównie po to, aby efekty badań i śledztw mogły doprowadzić do naprawy sytuacji w Polsce". - Tak, żeby tego typu rzeczy się już więcej nie zdarzyły - powiedział Tusk.
Zaznaczył też, że gdyby Polska nie zdecydowała się na zastosowanie konwencji chicagowskiej, to musielibyśmy wstrzymać się z badaniami i śledztwem do momentu ustalenia ze stroną rosyjską "jakiejś specjalnej umowy, na podstawie, której można by wystąpić o przejęcie części lub całości badania, bo śledztwo i tak prowadzimy sami". - Nikt z nas nie miał gwarancji, że to się uda zrobić w dzień, tydzień, miesiąc, pół roku - argumentował szef rządu.