"Tusk się totalnie skompromitował!". Co zrobił?
Zdaniem gen. Sławomira Petelickiego, Polsce grozi ogromne niebezpieczeństwo, jeżeli potwierdzą się informacje, że to zeznania uzyskane w tajnym więzieniu CIA w naszym kraju pomogły w ustaleniu kryjówki Osamy bin Ladena. - Premier, który tym doniesieniom nie zaprzecza, a zamiast tego pręży się przed kamerami i próbuje ogrzać w blasku sukcesu Amerykanów, zatracił instynkt samozachowawczy - stwierdza twórca GROM i honorowy członek Navy SEAL.
05.05.2011 | aktual.: 10.05.2011 13:53
O tym, że informacje uzyskane od jednego z więźniów rzekomych tajnych placówek CIA w Polsce mogły pomóc w ustaleniu kryjówki Osamy bin Ladena donosił z Nowego Jorku korespondent Wirtualnej Polski. Czy grozi nam ewentualny odwet Al-Kaidy? Czy Polska znajdzie się na celowniku? Gen. Petelicki, który dobrze zna admirała Erica T. Olsona, zwierzchnika Dowództwa Operacji Specjalnych Stanów Zjednoczonych, kierującego operacją zabicia bin Ladena (w 1998 r. brali razem udział w tajnej operacji, za którą prezydent Aleksander Kwaśniewski odznaczył czterech komandosów GROM Krzyżem Zasługi za Dzielność - przyp. red.), nie ma wątpliwości, że zagrożenie jest bardzo poważne.
Gen. Petelicki zwraca uwagę, że Hiszpania dysponowała znacznie mniejszym kontyngentem w Iraku niż Polska w Afganistanie, a mimo to w Madrycie w 2004 r. doszło do największego aktu terroru w Europie od czasów zamachu z Lockerbie z 1988 r. Zginęło wówczas 191 osób, a 1900 zostało rannych. - Zbliża się Euro 2012. To najlepszy moment dla terrorystów, by zaatakować - uważa rozmówca Wirtualnej Polski.
Rozmówcę Wirtualnej Polski szokuje zachowanie premiera Donalda Tuska, który zamiast zaprzeczyć doniesieniom o "polskim wątku: w obławie na bin Ladena, "pręży się przed kamerami i próbuje ogrzać w blasku sukcesu Amerykanów". Jak stwierdza, szef rządu zatracił instynkt samozachowawczy. - Te PR-owskie sztuczki ściągają niebezpieczeństwo na Polskę i Polaków. Donald Tusk prezentuje polityczny cynizm i bezduszność, która może nas drogo kosztować - ostrzega generał.
Odpowiedział też na pytanie, dlaczego bin Ladena zabito od razu, a nie aresztowano, by go później osądzić. Jak mówi ekspert, ta decyzja została podjęta w trosce o bezpieczeństwo komandosów biorących udział w akcji. - Nie było wiadomo, czy w rezydencji nie zostały rozmieszczone ładunki wybuchowe. Bin Laden oglądał proces Saddama Husajna i wielokrotnie zapowiadał, że nie da się wziąć żywcem. Dlatego należało jak najszybciej zlikwidować wszystkich tych, którzy mogli uruchomić bomby oraz zniszczyć bezcenne informacje na komputerach i innych nośnikach - wyjaśnia.
- Prezydent Obama zrobił wszystko dla ochrony obywateli, osobiście nadzorował operację. Wyeliminowano groźny symbol terroryzmu, ponadto udało się pozyskać bezcenne materiały, które zapobiegną wielu tragediom w przyszłości - komentuje. Jak stwierdza, w dokumentach mogły znajdować się m.in. informacje o brudnej bombie, która miała zostać odpalona w wypadku aresztowania lub zabicia bin Ladena.
Wirtualna Polska zapytała gen. Petelickiego także o opinię nt. zeznań szefa BOR gen. Mariana Janickiego, które w piątek opublikowała "Gazeta Wyborcza". Potwierdzają one "emocjonalną rozmowę" pomiędzy dowódcą sił powietrznych gen. Andrzejem Błasikiem a kapitanem tupolewa, Arkadiuszem Protasiukiem. Zdaniem gen. Petelickiego te zeznania są dowodem na to, że gen. Janicki jest wykorzystywany przez polityków jako kozioł ofiarny dla poparcia tezy MAK-u mówiącej o tym, że na pokładzie tupolewa miały miejsce naciski na załogę.
Odnosi się także do sprawy raportu MAK, który nazywa "antypolskim". - Ten dokument sugeruje, że polski generał pod wpływem alkoholu przyczynił się do katastrofy. Tymczasem istnieją wątpliwości, co do rzetelności sekcji zwłok przeprowadzanych przez Rosjan: dokumentacja jest niepełna, polscy eksperci nie zostali do nich dopuszczeni. Ten raport to jeden wielki skandal! - oburza się gen. Petelicki.
Tajemnica rozmowy gen. Błasika z kpt. Protasiukiem - można było uniknąć katastrofy?
Oburzenie byłego szefa GROM wywołały także opublikowane przez "Gazetę Wyborczą" informacje, że płk Jarosław Florczak, odpowiedzialny ze strony BOR za organizację wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska, w rozmowie z gen. Janickim fatalnie oceniał współpracę z Kancelarią Prezydenta. "Szefie, kiedyś dojdzie do tragedii i zginie wiele niewinnych osób" - miał powiedzieć po powrocie z jednej z delegacji z głową państwa. Zdaniem gen. Petelickiego, jeżeli o tej wymianie zdań z płk. Florczakiem szef BOR nikogo nie powiadomił, bo jak tłumaczył była to rozmowa prywatna, to oznacza, że dopuścił się karygodnego zaniedbania. - To kluczowa sprawa, bo gdyby wyciągnięto wnioski z tej dramatycznej rozmowy, być możne udałoby się zapobiec katastrofie - uważa gen. Petelicki.
Kolejne zastrzeżenie gen. Petelickiego dotyczy tego, że gen. Janicki nie zameldował przełożonym, że Rosjanie nie chcą przed przylotem prezydenta 10 kwietnia wpuścić na lotnisko grupy rekonesansowej BOR. Jak wyjaśnił szef BOR państwo gospodarz nie ma obowiązku wpuszczania takiej grupy na tereny swoich obiektów wojskowych, a takim obiektem było lotnisko w Smoleńsku. Gen. Petelicki zwraca też uwagę, że został zlekceważony claris ambasadora Jerzego Bahra, w którym stwierdzał on, że lotnisko w Smoleńsku nie nadaje się do tego, by lądował na nim prezydencki samolot. - Nie rozumiem, dlaczego premier roztoczył nad szefem BOR parasol ochronny. W normalnym kraju by za te zaniechania odpowiedział - mówi gen. Petelicki.
Zdaniem rozmówcy Wirtualnej Polski wojsko znajduje się obecnie w tragicznej sytuacji, najgorszej od 20 lat. - Nasza armia ginie. Musimy ratować nasze wojsko! - apeluje. Jak dodaje, symboliczny wymiar miały trzeciomajowe uroczystości na pl. Zamkowym, podczas których odziały strzelców podhalańskich były uzbrojone w ciupagi, bo jak oni, jesteśmy bezbronni.
Minister Klich odpowiedzialny za śmierć 121 osób?
Ostrych słów gen. Petelicki nie szczędzi szefowi MON Bogdanowi Klichowi. Obarcza go winą za trzy katastrofy, w której łącznie zginęło 121 osób oraz za brak realizacji tzw. pakietu afgańskiego. Zakładał on, że polscy żołnierze na misji w Afganistanie zostaną wyposażeni w odpowiedni sprzęt, m.in. do rozpoznania, czyli samoloty bezzałogowe (gorąca dyskusja na temat sprzętu, jakim na misji dysponują żołnierze wybuchła po śmierci kpt. Daniela Ambrozińskiego, który zginął w talibskiej zasadzce w sierpniu 2009 r. O blokowanie zakupów oskarżył biurokratów wojskowych i MON gen. Waldemar Skrzypczak, ówczesny dowódca Wojsk Lądowych, który w proteście odszedł do cywila - przyp. red.).
Minister Klich jest zdaniem generała odpowiedzialny za skandal z zakupem za ponad 80 mln zł bezzałogowych samolotów, które "nadają się na szmelc" (o tym, że kontrakt z izraelską firmą na dostawę samolotów bezzałogowych Aerostar do Afganistanu może zostać zerwany pisała w ubiegły czwartek "Rzeczpospolita" - przyp. red.). - Jeżeli szef Sztabu Generalnego gen. Mieczysław Cieniuch dopiero po roku informuje o tym, że MON wyrzucił tyle pieniędzy w błoto to oznacza, że nie interesuje go bezpieczeństwo żołnierzy. To niespotykana afera! - oburza się gen. Petelicki. Błędem było także - jego zdaniem - niedopuszczenie do przetargu Amerykanów, a jedynie trzech izraelskich firm.
Od tragicznej sytuacji polskiego wojska, zdaniem naszego rozmówcy, odwraca się uwagę tematami zastępczymi. W tej chwili - w kontekście wydarzeń podczas meczu Legia-Lech - sprawą pseudokibiców. Winą za zajścia niezasłużenie obarczając policję. - Z jej pracy, m.in. znakomitych, na europejskim poziomie akcji Centralnego Biura Śledczego powinniśmy być dumni - broni honoru funkcjonariuszy generał.
- Rząd znalazł się w ślepym zaułku. Premier się totalnie skompromitował. To, co obserwujemy to chocholi taniec - stwierdza. I dodaje: - Widząc takie nieprofesjonalne podejście, bardzo się boję, że może nastąpić kolejna tragedia.
Rozmawiała Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska