Tusk: PiS szykuje pałkę, którą wojuje ze wszystkimi
PiS pod pretekstem zmian instytucji szykuje
pałkę, za pomocą której wojuje ze wszystkimi. Politycy, którzy
dzisiaj sprawują władzę, chcą rządzić krajem przez wprowadzanie
atmosfery i niektórych decyzji właściwych dla stanów
nadzwyczajnych, powiedział "Rzeczpospolitej" Donald Tusk.
22.11.2006 | aktual.: 22.11.2006 10:31
Zachowanie Jana Rokity w sprawie Krakowa uważa pan za poważny błąd. Dlaczego?
- Polityk, który ogłosił kilka miesięcy temu, że wynik wyborów o prezydenturę w Warszawie rozstrzygnie o tym, kto może się czuć zwycięzcą wyborów samorządowych, nie powinien kilka dni przed drugą turą osłabiać szans naszej kandydatki.
To politycy PO mają milczeć?
- Nie jest pierwszą cnotą polityka mówić za wszelką cenę i w każdej sytuacji. Obserwując to, co się dzieje w polskiej polityce, szczególnie w ostatnim roku, uważam, że czasem lepiej milczeć, niż mówić.
Niespodziewany gest poparcia Rokity dla kandydata PiS jest gestem niezwykle spektakularnym. Jak pamiętam Jarosław Kaczyński uznał nie tak dawno Rokitę za największego zbrodniarza spiskującego przeciwko demokracji. Gdybyście państwo usłyszeli Jacka Kurskiego, który zadeklarował na Pomorzu miłość dla Platformy, zobaczylibyście cały cynizm i polityczny pragmatyzm PiS.
Historia z Krakowem nie spowoduje silnych tarć w Platformie?
- Platforma jest lepiej zorganizowana i zhierarchizowana niż kiedykolwiek. I dlatego jest odporna na takie odstępstwa od wewnątrzpartyjnej solidarności.
Jeśli PO przegrałaby w tych dwóch miastach, nie będzie winnych? Jarosław Kaczyński z wielką radością przyjął zachowanie krakowskich parlamentarzystów.
- Po wyborach będziemy oceniać wyniki, analizować, dlaczego w niektórych miejscach PO nie może wybić się na pierwszą pozycję. Prawdopodobnie skorzystamy w tej analizie z audytu zewnętrznego, by ocenić, jakie metody, jakie decyzje sprzyjały dobremu wynikowi Platformy, a jakie szkodziły.
Nie sądzi pan, że Platforma jest w szachu, nie może powiedzieć, z kim chciałaby koalicji? Z lewicą - nie, bo wykorzystają to bracia Kaczyńscy, a części wyborców taki krok by się nie spodobał. Z prawicą też nie, bo to wzmocniłoby wyborczą siłę PiS. To zostaje tylko PSL.
- Nie lekceważyłbym PSL. Okazało się partnerem nadspodziewanie rzetelnym i nadspodziewanie silnym. Być może ta współpraca przyniesie nam władzę w 13 na 16 sejmików wojewódzkich. I okaże się wtedy, że nie jest to abstrakcyjny pomysł Tuska i Pawlaka, ale także patent na władzę. Na władzę, która nie będzie ściśnięta między Scyllą braci Kaczyńskich i Charybdą SLD. I że Polska nie musi stać przed fatalnym dylematem: albo radykalna, nieodpowiedzialna prawica, albo zdemoralizowana, postkomunistyczna lewica.
Jednak podaje pan mające świadczyć o stanie nadzwyczajnym rozwiązania, które Platforma sama popiera, takie jak rozwiązanie WSI.
- Politycy, którzy dzisiaj sprawują władzę, chcą rządzić naszym krajem w sposób typowy dla stanów nadzwyczajnych. Bo inaczej nie potrafią. Na przykład rozwiązywanie WSI oznacza niemal codzienne przecieki, które mają udokumentować ohydę całego świata poza PiS. To jest klasyczna logika stanu wojennego. Pod pretekstem zmian instytucji rządzący szykują pałkę, za pomocą której wojują ze wszystkimi. Polityka w wykonaniu czołówki PiS żywi się ideą wroga, nie ma w niej miejsca na porozumienie z inaczej myślącymi. Tych trzeba naznaczyć i zniszczyć.
Wywiad zamyka pytanie "Rzeczpospolitej" czy Tusk będzie startował w wyborach prezydenckich za cztery lata? Tak. Jestem do tego przygotowany, pada odpowiedź. (PAP)