"Tusk oddał śledztwo rosyjskim specsłużbom"
Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej nadzorują w Rosji prokurator Jurij Czajka i minister Siergiej Szojgu – obaj, według prywatnej amerykańskiej agencji wywiadowczej Strategic Forecasting, powiązani z GRU. W rosyjskiej komisji badającej wydarzenia 10 kwietnia, kierowanej przez Władimira Putina, kluczową rolę odgrywają z kolei ministrowie Raszyd Nurgalijew i Siergiej Iwanow – byli pracownicy KGB i FSB.
27.10.2010 12:54
Prokurator generalny Rosji Jurij Czajka i minister ds. nadzwyczajnych Siergiej Szojgu to – oprócz gen. Tatiany Anodiny i innych członków rosyjskiej komisji badającej katastrofę smoleńską – najważniejsze postaci toczącego się śledztwa.
W ręce Czajki trafiła już większość materiału dowodowego zebranego przez MAK – i tylko od jego dobrej woli będzie zależało, które z tych dowodów przekazane zostaną polskim śledczym.
Siergiej Szojgu jest wiceprzewodniczącym rosyjskiej komisji ds. katastrofy pod Smoleńskiem. Był na miejscu tragedii już 10 kwietnia. Pod jego nadzorem prowadzona była akcja „zabezpieczania” wraku, podczas której rosyjscy funkcjonariusze cięli fragmenty samolotu i wybijali szyby w jego oknach.
Kompromitacja albo zdrada
Jak sprawdziła „Gazeta Polska”, w analizie opracowanej w 2009 r. przez prywatną amerykańską agencję wywiadowczą Strategic Forecasting (STRATFOR), obaj mężczyźni figurują jako osoby powiązane z GRU („GRU Connected”), czyli rosyjskim wywiadem wojskowym. Czajka to m.in. zaufany człowiek Władisława Surkowa – biznesmena i polityka, który ma stać na czele jednej z dwóch grup rządzących Kremlem, reprezentującej interesy właśnie GRU. Do najważniejszych ludzi Kremla, związanych z krwawym rosyjskim wywiadem wojskowym, analitycy STRATFOR zaliczają także Siergieja Szojgu – w latach 1988–1989 sekretarza Komitetu Miejskiego KPZR w Abakanie, potem prominentnego polityka proputinowskiej Jednej Rosji. To właśnie z jego ust padły w 2009 r. słowa, które mogły być odebrane jako bezpośrednia groźba wobec prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Proponując wprowadzenie w Rosji odpowiedzialności karnej za negowanie zwycięskiej roli ZSRR, Szojgu powiedział: „Wówczas prezydenci niektórych państw, negujący ten fakt, nie mogliby bezkarnie
przyjeżdżać do naszego kraju (...). Nic nie powinno być zapomniane. Ci, którzy targną się na naszą pamięć, nie powinni spokojnie spać i przyjeżdżać do Rosji”.
– Analiza STRATFOR jest ogólnie dostępna. Wystarczy zarejestrować się na stronie internetowej tej agencji. Polskie służby musiały znać to opracowanie, choćby z „białego wywiadu”. Powiem więcej: powinny mieć dostęp do informacji, które bardziej szczegółowo opisują powiązania Czajki i Szojgu z GRU – mówi nasz informator.
Zdaniem źródła „GP”, istnieją dwie możliwości: albo polskie służby „zaspały” lub zignorowały analizę STRATFOR czy informacje, na których oparto to opracowanie – albo rząd RP zlekceważył raporty swoich agencji. Pierwszy wariant wydaje się mniej prawdopodobny, bo Strategic Forecasting to agencja, z której analiz korzystają nie tylko służby Stanów Zjednoczonych i innych państw, lecz nawet prasa oraz telewizja w USA. Wariant drugi byłby równoznaczny ze zdradą stanu.
Ludzie z KGB badają katastrofę
We wspomnianej analizie STRATFOR padają jeszcze dwa nazwiska znane ze smoleńskiego śledztwa. Chodzi o członków rosyjskiej komisji ds. zbadania przyczyn katastrofy pod kierownictwem Władimira Putina. Minister spraw wewnętrznych Raszid Nurgalijew i pierwszy wicepremier Siergiej Iwanow to – według opracowania amerykańskiej agencji – ludzie Igora Sieczina, wszechwładnego szefa grupy „siłowików”, czyli dygnitarzy wywodzących się z KGB i FSB. Nie jest to zresztą żadna rewelacja dla osoby choćby trochę zorientowanych w realiach rosyjskiej polityki.
Nurgalijew, któremu podlegała większość oddziałów zabezpieczających teren katastrofy pod Smoleńskiem (a raczej niszczących wrak Tu-154) i przekazujących materiały dowodowe MAK, to długoletni oficer KGB, a potem Federalnej Służby Kontrwywiadowczej (FSK), przekształconej następnie w Federalną Służbę Bezpieczeństwa (FSB). Wicepremier Iwanow – do 2007 r. szef resortu obrony – od połowy lat 70. pracował w KGB (gdzie w 1976 r. poznał Władimira Putina), a po „transformacji” pełnił kierownicze funkcje w SWR (Służbie Wywiadu Zagranicznego) i FSB, czyli instytucjach od początku lat 90. prowadzących agresywną działalność na terenie niepodległej Polski. To właśnie on – jako wiceprzewodniczący smoleńskiej komisji Putina – objął bezpośredni nadzór nad pracami tego zespołu. Odpowiada m.in. za przekazywanie materiałów z rosyjskiego śledztwa i prac badawczych MAK stronie polskiej.
Także w tym wypadku – choć przeszłość Nurgalijewa i Iwanowa jest ogólnie znana – polski rząd nie zgłosił żadnych wątpliwości. Władze w Warszawie pozwoliły, by sprawę zagadkowej śmierci prezydenta RP, parlamentarzystów i najważniejszych dowódców Wojska Polskiego oficjalnie badali agenci obcych służb specjalnych (nawet jeśli obecnie pełnią funkcje ministrów) – i to raczej wrogich niż zaprzyjaźnionych.
Samolot pod opieką „razwiedki”
Kilka tygodni temu przybliżyliśmy sylwetkę Olega Deripaski – rosyjskiego oligarchy, w którego zakładach w Samarze remontowano polskie samoloty.
(...)
Leszek Misiak, Grzegorz Wierzchołowski