Tusk: nie sądzę, by ona to zrobiła
Premier Donald Tusk nie sądzi, aby na potrzeby kampanii wyborczej minister edukacji Katarzyna Hall łagodziła swoje stanowisko ws. posyłania sześciolatków do szkoły.
16.09.2011 | aktual.: 16.09.2011 19:13
Na swoim blogu minister edukacji Katarzyna Hall napisała, że bierze pod uwagę zmianę w przepisach wprowadzających w przyszłym roku obowiązek nauki dla sześciolatków. Wówczas we wrześniu 2012 do szkoły poszłyby obowiązkowo tylko te dzieci, które do końca sierpnia miałyby skończone 6 lat. Rok później do pierwszych klas poszłyby wszystkie sześciolatki urodzone w 2007 roku i od września 2006 roku.
- Nie sądzę, aby pani minister Katarzyna Hall, zmieniając swoje stanowisko w sprawie posyłania sześciolatków do szkoły, była motywowana w najmniejszym nawet stopniu kampanią, bo ma głębokie przekonanie i broni swojej racji - powiedział szef rządu w piątek w Gdańsku.
- Wszyscy wiemy, że jeśli Polacy chcą skutecznie konkurować w dzisiejszym świecie, to ten wysiłek edukacyjny mądrze rozłożony musi dotyczyć też coraz młodszych - dodał. Jak zauważył, "tak jest na całym świecie, inaczej wypadniemy z gry, jako naród i na to nie można pozwolić".
Tusk uważa, że Hall "stara się oceniać, na ile możliwości państwa gwarantują w stu procentach pełną obsługę czy usługę na rzecz tych dzieci". Jak powiedział, Hall poinformowała go, że "jak będziemy robili to trochę elastyczniej, czyli z przesunięciem tego terminu, to wszystko będzie można jeszcze lepiej przygotować".
Powiedział, że przyjął argumentację minister edukacji narodowej i "nie widzi tutaj niczego, co mogłoby przysporzyć minister Hall popularności". Uważa, że "jest ministrem kontrowersyjnym, ale dzielnym; nigdy nie złapałem jej na tym, żeby robiła cokolwiek dla poklasku".
Zgodnie z nowelizacją ustawy o systemie oświaty z marca 2009 r., od 1 września 2012 r. obniżony zostanie wiek rozpoczynania obowiązkowej nauki w szkole z siedmiu do sześciu lat. W związku z tym od 1 września 2011 r. wszystkie pięciolatki muszą przejść obowiązkowe wychowanie przedszkolne. Do tego czasu o tym, czy dziecko wcześniej rozpocznie naukę, czy nie, decydują rodzice. Zgodnie z ich wolą do I klas w całym kraju w roku szkolnym 2010/2011 poszło 12,5% dzieci sześcioletnich, a w roku 2009/2010, gdy zaczęto obniżać wiek rozpoczynania nauki, do szkół poszło 4,3% sześciolatków.
W sejmie odbyło się pierwsze czytanie obywatelskiego projektu nowelizacji ustawy o systemie oświaty. Zakłada on "przywrócenie stanu sprzed reformy edukacji", a co za tym idzie, oprócz zniesienia obowiązku szkolnego sześciolatków i obowiązku przedszkolnego pięciolatków, także powrót do tzw. starej podstawy programowej nauczania i wychowania przedszkolnego. Zdaniem wnioskodawców, szkoły nie są wystarczająco przygotowane na przyjęcie dzieci młodszych.
W swoim wpisie na blogu minister edukacji przytoczyła dane z 2262 gmin, z których wynika, że w 2011 roku do pierwszych klas szkół podstawowych poszło 23,6% uprawnionych dzieci sześcioletnich (czyli takich, które wcześniej minimum przez rok chodziły do przedszkola).
Hall podkreśliła, że jest przekonana, że wcześniejsze rozpoczynanie edukacji jest dobre dla rozwoju dzieci, jednak musi odbywać się w dobrych warunkach. - Każdej szkole i gminie, w której nie umiano dotychczas skorzystać z różnych programów wsparcia tej zmiany, zostanie udzielona dodatkowa informacja i podane przykłady dobrych praktyk. Żeby nie okazało się, że niektórzy umieszczą dzieci na dwie zmiany w piwnicy, zasłaniając się brakiem możliwości - zaznaczyła minister edukacji.
Dlatego - jak napisała - jeśli po otrzymaniu pełnych danych w listopadzie z Systemu Informacji Oświatowej potwierdzą się te wstępnie zebrane liczby, to uważa, że warto rozważyć rozłożenie wprowadzenia obowiązku szkolnego dla sześciolatków na dwa lata.