PolskaTusk krytycznie o polityce informacyjnej prokuratury ws. smoleńskiej

Tusk krytycznie o polityce informacyjnej prokuratury ws. smoleńskiej

Nie pierwszy raz mamy do czynienia z brakiem fachowości, jeśli chodzi o komunikację społeczną ze strony prokuratury - powiedział premier Donald Tusk, pytany o rozbieżności dotyczące danych o wysokości przełamania smoleńskiej brzozy.

Tusk krytycznie o polityce informacyjnej prokuratury ws. smoleńskiej
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka

14.02.2013 | aktual.: 14.02.2013 14:09

Premier dodał, że w rozmowie z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem zwracał już uwagę, że ze względu na wagę sprawy katastrofy smoleńskiej "powinna być ona niezwykle pieczołowicie traktowana w sensie precyzji przekazu".

- Nie można sobie pozwolić na wpadki, jakich świadkami byliśmy ostatnio, bo przez tego typu niechlujność, jeśli chodzi o informowanie, czy formułowanie komunikatu, ci, którzy mają złą wolę albo jakiś interes polityczny, formułują albo podtrzymują najbardziej drastyczne i absurdalne wnioski - zaznaczył premier na konferencji prasowej.

Szef rządu w odpowiedzi na pytanie dziennikarza ocenił jednak, że nie widzi żadnego powodu, aby to bulwersujące także jego zamieszanie komunikacyjne "w jakikolwiek sposób podważało zasadnicze ustalenia komisji Millera". - Nie widzę w tej chwili żadnego powodu, aby komisja Millera wznawiała prace - dodał.

W poniedziałek Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała, że brzoza - w którą uderzył 10 kwietnia 2010 r. samolot Tu-154M - została przełamana na wysokości około 6,66 m. Wcześniej prokuratura omyłkowo podała, że przełamanie nastąpiło na wysokości 7,70 m. "Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie przeprasza za błędne podanie danych, będące niezamierzonym efektem oczywistej omyłki rachunkowej. Omyłka ta wynikła z chęci jak najszybszego udzielenia odpowiedzi na pytanie dziennikarza" - napisał rzecznik prasowy NPW płk Zbigniew Rzepa w poniedziałkowym komunikacie.

Tymczasem w opublikowanym w lipcu 2011 r. protokole z prac komisji badającej katastrofę, którą kierował ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller, podano, że drzewo złamano na wysokości 5,1 m. Podobną wysokość - "około 5 metrów" - podaje też w swoim raporcie Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK). "W raporcie komisji Millera podano wysokość uderzenia w brzozę, które doprowadziło do oderwania końcówki skrzydła, a nie wysokość przełamania drzewa" - tak szef PKBWL Maciej Lasek tłumaczył w środę 1,5-metrową różnicę między danymi komisji i prokuratury.

- Ponieważ na końcu komunikaty prokuratury i komisji Millera zbliżyły się do tych 510 cm, to w zależności jak kto mierzy - czy od podstawy złamania, czy od korzenia, czy od mchu et cetera - zależą różne wyniki - dodał Tusk.

Średnica drzewa w miejscu jego ścięcia - jak podała prokuratura - wynosi około 52 cm. "O godz. 6:41:02 na wysokości 1,1 m nad poziomem lotniska, w odległości 855 m od progu DS 26 (lotnisko w Smoleńsku ), samolot zderzył się lewym skrzydłem z brzozą o średnicy pnia 30-40 cm, w wyniku czego nastąpiła utrata około 1/3 długości lewego skrzydła. Spowodowało to wejście samolotu w niekontrolowany obrót w lewą stronę" - napisano w raporcie komisji Millera.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2018)