Tusk: katastrofa smoleńska wszystko zmieniła
Prawie każde nazwisko to była osoba, którą znałem. I tak się stało, że zacząłem płakać przy nazwisku Przemysława Gosiewskiego. Nie wiem dlaczego, ale właśnie w tym momencie uświadomiłem sobie, że to jest bardzo długa lista znanych mi ludzi, często bardzo mi bliskich, i że oni nie żyją - mówił premier Donald Tusk w rozmowie z Janiną Paradowską z tygodnika "Polityka". Premier podsumowywał rok 2010, "rok smoleńskiej katastrofy, a także wielkich powodzi i europejskiego kryzysu, dotykającego również nas".
29.12.2010 | aktual.: 30.12.2010 06:41
- Takiego roku nikt nie życzyłby największemu wrogowi - mówił premier. Dodał, że "polityka nabrała głębszego sensu", bo uświadomił, "jak małą wagę mają nawet najbardziej precyzyjne plany".
- Politycznie - mówił premier Tusk - ten rok zaczął się dla mnie od decyzji, że nie kandyduję w wyborach prezydenckich. Jednym z motywów tej decyzji była próba uchronienia rządu i moich działań jako premiera od bieżącej polityki, poddanej logice wyborów. Założyłem, że rezygnacja z kandydowania umożliwi mi spokojniejsze prowadzenie wielu skomplikowanych spraw, w tym relacji polsko-rosyjskich, także w kontekście Katynia. Katastrofa smoleńska wszystko zmieniła.
Na pytanie o to, czy są takie momenty, kiedy do człowieka dociera nagle cała prawda o tragedii, premier odparł, że po raz pierwszy poczuł to, kiedy minister Sikorski - a był to jego trzeci telefon o katastrofie - zaczął mu czytać listę pasażerów.- Jeszcze nie chciał mówić "lista ofiar katastrofy", chociaż obaj zdawaliśmy sobie sprawę, co się stało. Prawie każde nazwisko to była osoba, którą znałem. I tak się stało, że zacząłem płakać przy nazwisku Przemysława Gosiewskiego. Nie wiem dlaczego, ale właśnie w tym momencie uświadomiłem sobie, że to jest bardzo długa lista znanych mi ludzi, często bardzo mi bliskich, i że oni nie żyją - wspominał Donald Tusk.
- Potem były takie chwile w czasie mszy na pl. Piłsudskiego. Siedziałem naprzeciwko tablicy ze zdjęciami tych, którzy zginęli, trwała msza, a ja na dłuższe momenty zapadałem w taki dziwny stan letargu. Zamykałem się w sobie, patrzyłem na tę tablicę i starałem się wyobrazić sobie, zrozumieć, co się stało. Za każdym razem, gdy wzrokiem dochodziłem do kolejnego zdjęcia, było ukłucie, moment szoku, że to naprawdę się wydarzyło - mówił.
Premier opowiadał też o spotkaniu z premierem Rosji Władimirem Putinem w Smoleńsku i o słynnym uścisku. - Były to sceny jakby wyjęte spoza normalnego czasu, z innej rzeczywistości. Rozbity samolot, deszcz, błoto. - Putin też sprawiał wrażenie człowieka rozpaczliwie zdezorientowanego, który tak po ludzku nie wie do końca, jak się zachować. Nawet nie chodzi o jakieś działania państwowe, ale o odruchy czysto ludzkie. To, co niektórzy później uznali za hipokryzję z jego strony... - mówił premier Donald Tusk w wywiadzie dla "Polityki".