Trwa ładowanie...
17-11-2011 07:50

"Tusk chce, żeby Polacy się bali"

Premier Tusk sprawi, że wyborca będzie sobie myślał: wprawdzie nie mam już co grillować, został już tylko garnuszek cienkiej zalewajki, ale na litość boską!, jak tego faceta zabraknie, to stracę nawet to - mówi w rozmowie z "Faktem" Rafał Ziemkiewicz.

"Tusk chce, żeby Polacy się bali"Źródło: WP.PL, fot: Konrad Żelazowski
d37bev8
d37bev8

Co premier powinien powiedzieć w expose?

– Powinien powiedzieć: przepraszam za cztery lata zastoju, nicnierobienia, pozorowania działań i rozpętywania, dla odwrócenia uwagi, polsko-polskiej nienawiści. Powinien zapowiedzieć, że diametralnie swoją filozofię rządzenia zmieni i przystąpi do generalnego uporządkowania Polski. A szczególnie ujednolici system podatkowy oraz system ubezpieczeń społecznych. Największym nieszczęściem Polski jest to, że gdzie nie spojrzeć mamy nieograniczoną ilość wyjątków i sytuacji szczególnych dla rozmaitych branż, grup i środowisk.

W takiej sytuacji nie ma sensu wybiórcze likwidowanie takiej czy innej ulgi albo przywileju, zabieranie czegoś rolnikom czy górnikom. Trzeba po prostu ujednolicić system, żeby wszyscy płacili taki sam podatek i składkę − czy są rolnikami, czy przedsiębiorcami, czy utrzymują się z umowy zlecenia. Nie chodzi też o to, żeby istniały ulgi, które komplikują system, ale żeby istniał jeden prosty system podatkowy. Najlepszy byłby podatek proporcjonalny, zwany też liniowym, bo jest najbardziej sprawiedliwy: kto zarabia dwa razy więcej płaci dwa razy więcej, a kto zarabia pięć razy więcej płaci pięć razy więcej, i trzy czwarte urzędników zatrudnionych przy obecnym skomplikowanym systemie można skierować do bardziej pożytecznej pracy.

Premier powinien też zlikwidować uznaniowość podejmowania decyzji na wszystkich szczeblach administracji, bo to jest, jakby rzekł nieboszczyk Sadam Husajn, matka korupcji i wszelkich patologii w naszym państwie. Urzędnik, jak w państwach zachodnich, powinien realizować ściśle sprecyzowane procedury. Jeśli zachodzą warunki a i b, to podejmuje decyzję c; a jeśli nie, to ponosi konsekwencje służbowe, a nawet karne. A u nas urzędnik kieruje się swoim widzimisię i trzeba się z nim dogadać, pozyskać go albo ująć, bo jak się uprze, to koniec. Gdyby premier zrobił te dwie rzeczy, o których mówię, to przeszedłby do historii jako Kazimierz Wielki.

Z tonu wnioskuję, że nie bardzo pan w to wierzy. Co więc spodziewa się pan usłyszeć w expose?

– Po czterech latach rządów Donalda Tuska nie spodziewam się już po nim Niczego dobrego. Domyślam się, że jego celem nadrzędnym na najbliższą kadencję będzie przetrwanie trzech lat z wysokimi wskaźnikami popularności, żeby wygrać wybory europejskie, a następnie przenieść się do Brukseli, najlepiej na wymarzone stanowisko szefa Komisji Europejskiej.

d37bev8

Jak zapewnić sobie wysoki słupki skoro przed expose zewsząd słychać o cięciach w wydatkach socjalnych i o planach podnoszenia podatków?

– Myślę, że te „przecieki” to takie balony próbne, sprawdzanie, jak by zareagowała opinia publiczna na różne rozwiązania. Ale nawet gdyby premier te cięcia i podwyżki podatków, o których donoszono, nie tylko zapowiedział, ale i przeprowadził (a u niego od zapowiedzi do realizacji bardzo daleko, w poprzednim expose padło ok. 300 obietnic) niewiele mu to da. Ile uzyskał by rząd ze zlikwidowania 50-procentowego uzysku dla dziennikarzy? W skali budżetu grosze, podobnie z ulgą rodzinną czy becikowym. To kosmetyczne zmiany, które na przetrwanie trzech lat na pewno nie wystarczą.

Domyśla się pan gdzie rząd znajdzie brakujące pieniądze?

– Rząd, by przetrwać trzy lata w jako takiej kondycji potrzebuje ponad stu miliardów złotych. Jedyna możliwość, żeby takie pieniądze uzyskać, to likwidacja otwartych funduszy emerytalnych. To bardzo dla Tuska trudne, bo tu ma do czynienia z wpływową grupą interesów, z którą już raz się zderzył. Ale to jedyna możliwość uzyskania przez rząd takich pieniędzy.

Myśli pan, że rząd się odważy?

– Jeśli przyjmie zasadę, że po nas choćby potop, to tak. Skutki takiej decyzji, w dalekiej perspektywie, będą dla Polski fatalne. Ale gdybym był Donaldem Tuskiem, zakładając, że byłbym wystarczająco amoralny i cyniczny, by nim zostać, to właśnie tak bym postąpił. Te sto miliardów z okładem pozwoliłoby przez trzy lata w miarę stabilnie funkcjonować państwu w dotychczasowy, rozrzutny sposób, w imię „zadowolenia tu i teraz”. Pozwoliłoby więc ludzi przekonać, że mimo szalejącego kryzysu, jesteśmy ostoją, krajem idealnym, a tylko wtedy PO może zdobyć poparcie umożliwiające premierowi spokojny skok do Brukseli.

Taki scenariusz, tzn. likwidację OFE zapowiadała już minister Fedak.

– Ani myślę bronić OFE, które od razu były chorym pomysłem, ale najważniejsze jest, co rząd zrobi z pozyskanymi w ten sposób pieniędzmi. Ten rząd prawie na pewno przeznaczy je na „zadowolenie tu i teraz”, czyli kupi sobie wysoki słupki sondażowe. Oczywiście stale będziemy słyszeć o wielkich reformach i „dobrych zmianach”, ale będzie to zwykłe picerstwo, w którym miłościwie nam panujący jest mistrzem świata.

d37bev8

I znów wracamy do kwestii jak zapewnić rządowi poparcie, jednocześnie podnosząc podatki. Czy to możliwe?

– Teoretycznie tak, jeśli umie się przekonać oskubywanych obywateli, że pod każdym innym panującym byłoby jeszcze gorzej. Podejrzewam, że Donald Tusk przez kolejne lata będzie się opierał głównie na paskudnej socjotechnice zarządzania strachem. W pierwszej kadencji premier głównie marchewki, ale ponieważ prawie cała została już zjedzona, to teraz będzie używał głównie bata. W poprzedniej kadencji wykorzystywał sytuację, że wyborca mówił sobie: ok, mam co grillować, mam czym popić, niech więc będzie jak jest. Przy tym wyborca nie zdawał sobie sprawy z tego, że to co ma, jest na kredyt: premier zastał 350 miliardów długu publicznego, a po czterech latach jest to już prawie 800 miliardów. Socjotechnika będzie teraz taka, żeby wyborca będzie sobie myślał: wprawdzie nie mam już co grillować, został już tylko garnuszek cienkiej zalewajki, ale na litość boską!, jak tego faceta zabraknie, to stracę nawet to. Dlatego rząd będzie straszył kibolami, faszystami, obrońcami krzyża, niemieckimi antyfaszystami, czymkolwiek,
byle Polacy byli skłonni akceptować Tuska jako mniejsze zło; tak, jak przed laty wielu akceptowało Jaruzelskiego, bo „trzeba było jakoś położyć kres ten anarchii”.

Obserwowałem to na przykładzie Białorusinów. Oni, zanim nastał kryzys gospodarczy, jednogłośnie mówili, że pod rządami Łukaszenki są szczęśliwi. Może to nie jest Kanada, ale mają co jeść, a w niedzielę mają słoninę na zagrychę. Nie ma wojny. A opozycja to chciałaby zniszczyć wszystko i doprowadziłaby do takiej sytuacji, że jak za Jelcyna w Rosji, nikomu by nie wypłacano emerytur. To nie jedyny przykład, że mając w ręku media można tak zmanipulować ludzi, że pogodzą się ze spadkiem stopy życiowej. I mimo pogarszającej się sytuacji materialnej ludzi, zachować duże poparcie. Ale nawet na ten, jak powiedziałem, garnuszek cienkiej zalewajki nie będzie łatwo znaleźć pieniądze; jak mówiłem, widzę tylko jeden sposób.

Wróćmy do expose, które już jutro. Cztery lata temu premier mówił o zaufaniu. Jakie słowo klucz padnie teraz: kryzys, cięcia, wyrzeczenia?

– Myślę, że słowem, które będzie się najczęściej powtarzać będzie „zagrożenie”. W ogóle przed nami wielka popularność tego słowa. Opozycja będzie stanowiła „zagrożenie”, ekonomiści będą „zagrożeniem”, wszyscy krytycy władzy będą dyscyplinowani oskarżeniem, że jeśli krytykują rząd to muszą być po stronie Kaczyńskiego, albo jeszcze gorzej: po stronie faszystów, i że ich malkontenctwo grozi destabilizacją. Podobnie grała ekipa Jaruzelskiego pod koniec kadencji: jesteśmy jacy jesteśmy, nawet już nie będziemy was przekonywać, że fajni, ale wiedzcie, że bez nas będzie jeszcze gorzej.

d37bev8

Opozycja się pozbiera i zacznie się liczyć?

– Z obecną opozycją wiążę coraz mniejsze nadzieje. Przypomina wielokrotnie wyciskaną cytrynę, z której nie daje się już wydusić ani kropli soku.

Czy za cztery lata znów wygrywa PO?

– Mam nadzieję, że nie. Na podstawie doświadczeń historycznych różnych krajów, także Polski, że w takiej sytuacji musi gwałtownie i z pozoru znikąd pojawić się nowa opozycja, a najpewniej jakiś mąż opatrznościowy. Spodziewam, że tak się stanie − jak jest popyt, to musi zostać zaspokojony, to żelazne prawo ekonomii. Pojawi się cały problem w tym, żeby po latach nie okazało się znowu, że ktoś nam tego męża opatrznościowego podrzucił w odpowiednim czasie i miejscu jakąś motorówką.

Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Dziś wreszcie poznamy skład rządu

d37bev8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d37bev8
Więcej tematów