Turyści na Pomorzu płacą za medyczną pomoc
Nikt choroby podczas wakacji nie planuje, gdy więc człowieka dopadnie, zaczynają się kłopoty.
Turyści alarmują: - Poradnie i szpitale na Pomorzu żądają od nas zapłaty za leczenie, a my jesteśmy ubezpieczeni. Szefowie placówek zdrowia odpowiadają : - Nie możemy wierzyć na słowo, turysta musi to udowodnić. Jeżeli dokumentu ubezpieczenia nie ma przy sobie, pobieramy kaucję. Wystarczy ją dostarczyć w określonym terminie, a pobrane pieniądze na pewno zwrócimy.
21.07.2010 | aktual.: 22.07.2010 11:11
W trakcie wypoczynku na Półwyspie Helskim pan Florian z Krakowa złapał wirusowe zapalenie gardła. Pracuje w Akademii Górniczo-Hutniczej, ma pełne ubezpieczenie w ZUS.
- Zgłosiłem się do przychodni w Helu, a tam zażądano, bym za poradę zapłacił - narzeka mężczyzna. - Regularnie opłacam składki, więc chyba bezpłatna porada mi się należy.
Tak też uważa pani Wiesława, która z dziećmi i mężem wypoczywa w Gdańsku Jelitkowie. Zaczął boleć ją kręgosłup. - Poradzono mi, bym zgłosiła się do przychodni przy ul. Jagiellońskiej - opowiada. - Lekarz był bardzo miły, ale zażądał za poradę 60 złotych. Na szczęście zastrzyki zapisał na zniżkową receptę, zapłaciłam za nie kilkanaście złotych. Pielęgniarka też podawała mi je "prywatnie".
- Błąd polega na tym, że większość turystów nie zabiera ze sobą na wakacje dowodu ubezpieczenia zdrowotnego - tłumaczy Barbara Pawłowska, wicedyrektor Nadmorskiego Centrum Medycznego ds. lecznictwa.
Turyści zagraniczni, najczęściej z Niemiec, na ogół mają przy sobie kartę EKUZ, bo są do niej przyzwyczajeni. Nie ma więc z nimi kłopotu. A jeżeli jej zapomną lub okazują kartę EKUZ nieważną, to za poradę płacą 100 złotych, a po powrocie do swojego kraju dostają zwrot pieniędzy od swojego ubezpieczyciela. W maju NCM miał 27 takich pacjentów, w czerwcu 24. Przychodnia w Polsce wypełnia dokumenty i rozlicza się z NFZ.
Krajowi turyści na ogół dowodu ubezpieczenia nie mają.
- Pobieramy od nich 60 zł, ale to kaucja, którą można odzyskać - zastrzega Barbara Pawłowska. - Jeżeli dostarczą w ciągu 7 dni druk RMUA lub legitymację ubezpieczeniową z aktualnym stemplem z zakładu pracy, otrzymują zwrot pieniędzy.
O dziesięć złotych mniej wynosi kaucja w gdańskiej Przychodni "Aksamitna". - Z reguły pacjenci przynoszą faks z firmy, w której pracują, i pieniądze zwracamy - wyjaśnia Jan Tumasz, szef Aksamitnej.
Pacjenci bez dowodu ubezpieczenia, i to również z Pomorza, trafiają też do Pomorskiego Centrum Traumatologii w Gdańsku. - Nie każemy im płacić, ale wystawiamy fakturę - mówi Małgorzata Maj, zastępca dyrektora szpitala ds. lecznictwa. - Czasem na kilkadziesiąt złotych, czasem na kilka tysięcy. Pacjenci błyskawicznie dostarczają dowód ubezpieczenia, bo to duże pieniądze.