Polska"Tupolewy remontował zaufany Putina"

"Tupolewy remontował zaufany Putina"

Wart 70 mln złotych przetarg na remont Tu-154, który rozbił się pod Smoleńskiem, wygrała spółka, w której władzach zasiada absolwent Akademii Sztabu Generalnego w Moskwie oraz firma podejrzewana przez wywiad wojskowy o infiltrację przez rosyjską Federalną Służbę Bezpieczeństwa. Spółki te zleciły remont rządowego Tu-154 spółce Aviakor z Samary, której właścicielem jest zaufany Putina, oligarcha Oleg Deripaska - informuje "Gazeta Polska".

"Tupolewy remontował zaufany Putina"
Źródło zdjęć: © PAP | Jacek Turczyk

07.09.2010 | aktual.: 07.09.2010 15:19

W kwietniu 2009 r. spółka MAW Telecom Intl SA w konsorcjum z polską firmą Polit-Elektronik, reprezentującą przemysł rosyjski, wygrała przetarg Ministerstwa Obrony Narodowej. Polit-Elektronik nie jest nawet zarejestrowana w KRS, a jej właściciel prowadzi zwykłą działalność gospodarczą. Kontrakt o wartości prawie 70 mln złotych obejmował remont główny, przedłużenie resursu technicznego i modyfikację obu rządowych Tu-154M Lux, remont główny 8 silników D-30KU, silnika TA-6A oraz agregatów zapasowych z apteczek technicznych samolotów.

Zajmujący się wcześniej obsługą techniczną rządowych tupolewów państwowy Bumar (zlecając remonty podmoskiewskiemu przedsiębiorstwu WARS400 z Wnukowa), jak i Metalexport-S zostały pominięte przez MON. Resort Bogdana Klicha odrzucił te oferty bez dokonania analizy cen, choć na przykład przedsiębiorstwo WARS400 dysponuje pełną dokumentacją tego samolotu, a także zatrudnia licencjonowanych ekspertów. Zakład w Samarze natomiast, co według informacji Gazety Polskiej podnosili specjaliści, nie ma doświadczenia i nie dawał gwarancji rzetelnego wykonania remontu. Specjaliści ci przypominali, że firma Aviakor z Samary przez sześć lat nie mogła się wywiązać ze zlecenia na remont czeskiego tupolewa.

Jakie więc powody zdecydowały, że tym razem nie liczyła się cena, doświadczenie wykonawcy ani opinie ekspertów? I z jakiego powodu trzeba było ten remont zlecić wyjątkowo człowiekowi szczególnie zaufanemu, wręcz podporządkowanemu Władimirowi Putinowi.

Człowiek Komorowskiego

Wiceprzewodniczącym rady nadzorczej MAW Telecom Intl SA jest generał broni w stanie spoczynku Henryk Tacik, który stracił stanowisko szefa Dowództwa Operacyjnego MON w kwietniu 2007 r., za czasów ministra Aleksandra Szczygły. Przyczyną jego dymisji miał być fakt, że w latach 1986-1988 studiował w Akademii Sztabu Generalnego w Moskwie (słynnej "Woroszyłówce"), którą ukończył. Stanowiska utracili także wówczas szef sztabu Wojsk Lądowych oraz dwóch zastępców Tacika. Wszyscy studiowali na uczelniach wojskowych w ZSRR lub w NRD.

Gen. Henryk Tacik na początku lat 90. miał bogate kontakty z oficerami radzieckimi i uczestniczył w kilku imprezach towarzyskich w okolicach Walimia z udziałem wyższej kadry północnej grupy wojsk radzieckich w Polsce i kadry WP. O tych spotkaniach meldował przełożonym Zarząd II WSI, ale pozostało to bez reakcji najwyższego kierownictwa WSI. Potem gen. Tacik był przedstawicielem Polski w NATO. Zastanawiające, że oficerowie, których wówczas wysyłano do NATO, mieli w życiorysach "wątek rosyjski", na przykład. gen. Bolesław Izydorczyk. - Gen. Tacik to człowiek Bronisława Komorowskiego, dobrze się znają i lubią - mówi nasz informator.

Raport z Weryfikacji WSI wymienia Henryka Tacika wśród wysokich rangą dowódców wojska, zaangażowanych w działalność nielegalnego lobby na rzecz SILTEC. Firma ta specjalizuje się w produkcji urządzeń klasy Tempest, czyli budowanych zgodnie z technologią pozwalającą na stworzenie tak zwanych bezpiecznych stanowisk, zabezpieczonych przed podsłuchem elektronicznym. Na początku 2010 r. szczególne zainteresowanie sprzętem klasy Tempest wyraziła Służba Kontrwywiadu Wojskowego.

Związana z gen. Tacikiem spółka akcyjna MAW Telecom jest jednak przynajmniej znana w branży bezpieczeństwa, teleinformatyki i radiokomunikacji. Nie można tego powiedzieć o warszawskiej firmie Polit Elektronik, która wraz z MAW Telecom wygrała przetarg na remont Tu-154. Polit Elektronik nie ma strony internetowej, nie jest zarejestrowana w KRS. Jej właściciel Dariusz Kamiński prowadzi od 1993 r. zwykłą działalność gospodarczą. Jaka to działalność? Na stronie Polskiego Centrum Badań i Certyfikacji znajduje się informacja, że Polit Elektronik ma certyfikat na obrót materiałami wybuchowymi, bronią, amunicją oraz wyrobami i technologią o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym. Jak stwierdził jednak w rozmowie z "Gazetą Polską" jej właściciel, do tej pory firma nie handlowała ani bronią, ani amunicją.

FSB broni polskiej firmy

Polit Elektronik jest od 2002 r. wyłącznym polskim przedstawicielem rosyjskiego Miga, a dokładniej: Russian Aircraft Corporation "MiG" będącej w 100% własnością Federacji Rosyjskiej. Dariusz Kamiński, właściciel Polit Elektronik, przyznał w rozmowie z "Gazetą Polską", że jego firma współpracowała i współpracuje także z innymi spółkami rosyjskimi.

W sierpniu 2005 r. MiG zawarł z Polit Elektronik (przypomnijmy, że chodzi o firmę prowadzącą zwykłą działalność gospodarczą!) kontrakt wart 18 mln rubli (niemal 2 mln złotych) na dostawę nowych części elektronicznych do samolotów bojowych Mig-29 należących do polskiej armii. Wkrótce okazało się jednak, że części przekazane przez MiG i współpracującą z nim prywatną rosyjską firmę Awiariemsnab polskim przedstawicielom i kontrahentom są wadliwe. Oszustwo, w wyniku którego Polit Elektronik Kamińskiego mógł stracić 18 mln rubli, wykryła... Federalna Służba Bezpieczeństwa Rosji.

Jak dowiedziała się "Gazeta Polska", feralny kontrakt (uratowany dziwnym trafem przez FSB) był pierwszym rządowym przetargiem wygranym przez Polit Elektronik. Według naszych informatorów, polskie służby już wówczas informowały o szczególnym zainteresowaniu Rosjan firmą Kamińskiego.

Niektórzy twierdzili, że FSB chodziło o rozpoznanie sytuacji w polskich siłach zbrojnych. Polskie firmy kupujące sprzęt i części zamienne od MIG RSK dawały taką możliwość, ponieważ realizowały kontrakty MON-owskie. Rosjan interesował plan modernizacji wojsk lotniczych w związku z wejściem do NATO i dostosowaniem naszych sił w ramach członkostwa w pakcie. O zainteresowaniu tym informował w połowie 2006 r. Oddział 36 Zarządu III WSI. Kierownictwo WSI nie podjęło jednak żadnych kroków, aby dalej zbadać sprawę spółki Polit Elektronik. - Nie oceniono w ogóle, na ile mogła być infiltrowana przez FSB, pomimo że WSI miały informacje o aktywnym zainteresowaniu tą firmą rosyjskich służb specjalnych - mówi nasz informator.

Gdy ministrem obrony narodowej został śp. Aleksander Szczygło, zaczął zlecać remonty samolotów bojowych i ich części polskim Wojskowym Zakładom Lotniczych. Wszystko z obawy przed uzależnieniem się od władz Rosji. Dariusz Kamiński, szef Polit Elektronik, narzekał wówczas w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że MON pomija jego firmę przy przetargach.

Seria kontraktów od Klicha

Czasy się jednak zmieniły: za rządów PO Kamiński powodów do narzekań już nie ma. I nie chodzi tu tylko o wart prawie 70 mln złotych kontrakt na remont samolotów Tu-154.

Cztery dni po katastrofie smoleńskiej, w której rozbiła się jedna z remontowanych maszyn, MON ogłosił przetarg na "dostawę technicznych środków materiałowych do statków powietrznych". Na stronie Europejskiej Agencji Obrony czytamy, że 14 czerwca kontrakt ten dostała firma Polit Elektronik oraz Cenzin i WZL nr 1 w Łodzi. Zastanawiające, że niedługo po katastrofie firma dostała lukratywny rządowy kontrakt, choć można było wstrzymać się do wyjaśnienia, czy przypadkiem jakieś uchybienia w czasie remontu Tu 154 w Samarze, za który odpowiadała Polit Elektronik, nie miały wpływu na wypadek. A wówczas nagradzanie firmy kolejnym intratnym zleceniem byłoby nie na miejscu. Kierownictwo MON uznało jednak, że Polit Elektronik wypełniła swoje zadanie wzorowo.

Z jakich powodów firma Dariusza Kamińskiego cieszy się tak wielkim zaufaniem rządu PO, skoro, jak się okazało, po powrocie z Samary w rządowym tupolewie stwierdzono mnóstwo usterek (patrz ramka)?

Niedawno wyszło także na jaw, że zakłady w Samarze wyraziły w czasie remontu zgodę na wizytę w rządowym tupolewie rosyjskich dziennikarzy, co zbulwersowało polską opinię publiczną. Materiał opublikowano w rosyjskiej telewizji. Wypowiadał się w nim Dariusz Kamiński. Jak się okazało, nikt ze strony rosyjskiej nie występował z prośbą o wejście na teren remontowanego wówczas tupolewa.

W sierpniu 2010 r. firma Kamińskiego wygrała (bez żadnej konkurencji i uprzedniej publikacji ogłoszenia o zamówieniu w Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej) przetarg na "usługi szkolenia specjalistycznego w zakresie szkolenia odświeżającego oraz szkolenia symulatorowego personelu latającego JW2139 na statkach powietrznych Tu-154". W ogłoszeniu o udzieleniu zamówienia czytamy: "JW [jednostka wojskowa] 2139 w katastrofie z 10. 04. 2010 r. utraciła załogę i statek powietrzny Tu-154M nr 101, drugi taki statek Tu-154M nr 102 od grudnia jest w Samarze (Rosja) na planowanym remoncie, zatem niemożliwe było ciągłe szkolenie i podtrzymanie nawyków załóg. Po decyzji, że statek nr 102 wraca do JW2139, powstała pilna potrzeba przeszkolenia dwóch załóg, aby dla sprowadzenia samolotu do JW2139 nie trzeba było wynajmować załogi rosyjskiej lub płacić opłaty za przedłużony pobyt samolotu w zakładzie remontowym. [...] Zastosowanie procedury konkurencyjnej wraz z jej terminami spowodowałoby poważne opóźnienia w uzyskaniu
gotowości załóg do podjęcia zadań. W tych okolicznościach zastosowano art. 66 ust. 1 w zw. z art. 5 ust. 1a pkt. 3 i 4 prawa zamówień publicznych. Całkowita końcowa wartość zamówienia 153 685 EUR".

Kontrwywiad ukrywa prawdę

Czy polski kontrwywiad interesował się przetargiem na remont Tu-154 i kontrahentami Ministerstwa Obrony Narodowej? W świetle uzyskanych przez "Gazetę Polską" informacji na temat zachowania się kierownictwa SKW tuż po katastrofie, trudno w to wierzyć.

Jak się dowiedzieliśmy, w poniedziałek 12 kwietnia 2010 r., dwa dni po katastrofie, w siedzibie SKW przy ul. Oczki w Warszawie urządzono mocno zakrapianą alkoholem "bibkę". Zbieżność z tragicznym wydarzeniem pod Smoleńskiem wydaje się nie być przypadkowa. Na libacji byli obecni dyrektorzy wydziałów. Jeden z szefów biura kadr SKW miał się upić do nieprzytomności.

- Tylko dwaj oficerowie kadry tej służby odważyli się stanąć w kolejce na Krakowskim Przedmieściu, by oddać hołd parze prezydenckiej. Pozostali bawili się w najlepsze - mówi nasz informator.

Uczestnicy "bibki" przy ul. Oczki na pewno nie mogli opijać sukcesów w pracy. Przypomnijmy, że kilka dni po tragedii smoleńskiej pojawiła się informacja, że Służba Kontrwywiadu Wojskowego już w momencie katastrofy posiadała nagrania rozmów pilotów samolotu z wieżą kontroli lotów. Materiały zgromadzone przez SKW miałyby fundamentalne znaczenie dla wyjaśnienia przebiegu tragicznego lotu i pomogły w zweryfikowaniu informacji przekazywanych przez Rosjan, zwłaszcza zawartości czarnych skrzynek. Informacje, które wpływały do SKW, były zbliżone do przesyłanych przez GPS. Były to dane między innymi o położeniu maszyny, jej wysokości i prędkości. Monitorowanie przebiegu i parametrów lotu wynikało z faktu, że Tu-154M był maszyną o statusie HEAD, a służby korzystały z tajnej stacji nasłuchowej HF (reguluje to instrukcja HEAD określająca procedury bezpieczeństwa przewozu najważniejszych osób w państwie). Pisał o tym w "Gazecie Polskiej" Aleksander Ścios. SKW, podobnie jak Naczelna Prokuratura Wojskowa, odmówiły wówczas
skomentowania sprawy i do dziś nie pojawiło się żadne wyjaśnienie, czy i jakie dane uzyskano 10 kwietnia.

Opinia publiczna w Polsce nie może więc dowiedzieć się prawdy, którą znają polskie służby, jak wyglądały prawdziwe okoliczności śmierci prezydenta RP. Dlaczego kontrwywiad nie udostępnił tych fundamentalnych danych prokuratorom? Czy polskim służbom nie zależy na wykryciu prawdy o tragedii smoleńskiej?

Leszek Misiak, Grzegorz Wierzchołowski

Usterki Tu-154 po remoncie

W 2010 r. z maszyn 36. Specjalnego Pułku Lotniczego psuł się tylko Tu-154 M nr 101, który w grudniu wrócił z gruntownego przeglądu z Samary. Za wykonanie remontu odpowiadają firmy, które wygrały przetarg zorganizowany przez MON: MAW Telecom i Polit Elektronik.

  • 7 stycznia 2010 r. po starcie zaświecenie lampki: sprawdź wysokościomierze, pojawiła się informacja na UNS-2 o niemożności podłączenia UNS-2 do automatycznej pracy AWU-UNS [chodzi o system nawigacyjny]. Zadanie przerwano.
  • 17 stycznia 2010 r. podczas lotu brak było wskazań wibracji na wskaźniku IW-50 silnika nr 1. Stała wartość 10% tylnej i przedniej podpory, druga niesprawność: brak działania systemu SELCAL [systemu automatycznej identyfikacji samolotów przy użyciu sygnału radiowego].
  • 22 stycznia 2010 r. po powrocie z Samary Tu-154 101 poleciał z misją humanitarną na Haiti. Na lotnisku w Portoryko stwierdzono awarię sterowania klapami.
  • 23 stycznia stwierdzono niesprawność zespołu ABSU [autopilot]. Stwierdzono uszkodzenie agregatu sterowania wychyleniem lotek RA-56-w-1.
  • 28 lutego 2010 r. podczas lotu z Krakowa na Okęcie niewłaściwe wskazania oleju silnika nr 3 prawego.
  • 28 lutego 2010 r. podczas lotu z Krakowa przerwy we wskazaniach odbiorników GPS 1 i GPS 2.
  • 28 lutego 2010 r. podczas lotu na Okęcie na fl 150 [poziom lotu, jego wartość mierzona jest w setkach stóp, a więc FL150 to 15 000 stóp] pojawienie się wskazań VOR [rodzaj systemu radionawigacji lotniczej wykorzystującego pasmo radiowe 108-118 MHz] dopiero 20 nm [nautical miles - mil morskich] od radiolatarni.
  • 8 kwietnia 2010 r. po starcie z Pragi na wysokości około 4000 ft [stóp] zderzenie z ptakiem. Oględziny na ziemi wykazały niewielkie uszkodzenie noska samolotu osłony radaru.

Zakłady Awiakor w Samarze to część konsorcjum Basic Element, którego właścicielem jest rosyjski magnat Oleg Deripaska, całkowicie podporządkowany premierowi Rosji. W czerwcu 2009 r. cały świat obiegło nagranie pokazujące, jak Władimir Putin karci przed kamerami TV Deripaskę za zaleganie z wypłatami pensji w należących do biznesmena zakładach pod Sankt Petersburgiem.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)