Tu nie chodzi o babcie, ale o "wstrętnych kaczorów"
„Zaciekły” bój toczy dwóch liberalnych konserwatystów o prawie identycznych poglądach na każdy temat. Różnią się fryzurą i manierami, jeden lepiej zna języki. Reszta o nic nie pyta. Jak gdyby uznali, że i tak wszystko lepsze od wstrętnych Kaczorów.
18.03.2010 | aktual.: 18.03.2010 16:34
Jeszcze dwa lata temu chciano zabierać babci dowód. To był średnio śmieszny dowcip, raczej chamski i protekcjonalny. Prawdziwy wyraz pogardy elit PO dla starszych, często wykluczonych ludzi, którym symbolicznego schronienia udzielił medialny magnat z Torunia. Dziś antybabcine esemesy wysyłają zwolennicy Radka Sikorskiego. Też z Platformy, ale tym razem poczucia humoru trudno im odmówić. Chodzi oczywiście o internetowe prawybory w PO i starą gwardię (marszałkowską). „Zabierz babci login” - to jedno hasło mówi o nich więcej niż pierwsze (drugie, trzecie, czwarte...) strony dzienników i paski newsów kilku telewizji. O prawyborach pisze się, mówi i myśli – dziś bowiem Polsce świeci tylko jedno słońce... Tylko o co w tych prawyborach naprawdę chodzi? Co to za spór? Polityka na eksport czy na import? Fighter z Afganistanu czy swojskie ciepłe kluchy? Młodość czy doświadczenie?
Nie. Chodzi o estetykę. Wyłącznie. O względną świeżość i lekką stęchliznę. Ale na pierwszy rzut oka zdawałoby się, że kandydaci na kandydata czymś się jednak różnią – może to kwestia pokolenia, temperamentu? Na polskiej prawicy był już kiedyś taki spór – na „babcie” i „młodych gniewnych” - w końcu lat 20. podzieliła się endecja. Stetryczali konserwatyści, poczciwi dziedzice z wąsami, dostojni nestorzy chcieli świętego spokoju – rodziny, ziemi, kościółka. Bez fanatyzmu, aby wszystko po staremu... Młodzi woleli witalny, pełen życia nacjonalizm. Najlepiej w mundurze, z wodzem i za wodza. Jak z wiarą, to taką „naprawdę”. No i precz z czerwoną zarazą. Starły się wówczas pokolenia, ale i rzeczywiście odmienne wizje. „Starzy” w końcu weszli do głównego nurtu, za to „młodzi” wybrali „Falangę” i śpiew: Wielkiej Polski moc to my... Czy po platformerskich prawyborach możemy liczyć na podobne perturbacje?
Nie dziś, nie ten ciężar idei. Wąsaty szlachcic raczej nas nie zaskoczy. Siła spokoju, nieco rubaszne ciepło, wspólnota. Dom prawie wszystkich – Polska. Pewna rękojmia, że Światły Premier-Przewodniczący zrobi z krajem co zechce – urynkowi zdrowie, oświatę, kulturę. Poza rynkiem zostanie Kościół.
A co ze światowcem, rycerzem-korespondentem z afgańskich dolin? Prawie jak wyżej. Ale czy tu prawie robi różnicę? Gorzej wyjdą na nim rodzice i dzieci żołnierzy (Radek jest dumny z siódmego kontyngentu w Afganistanie), imigranci (Radek jest sceptyczny wobec ich napływu), komuniści – choć ich nie ma (Radek żyje w Strefie Zdekomunizowanej), dziennik Washington Post (pierwsze damy nie publikują). Do tego więcej energii, więcej życia, więcej oręża, dobry angielski. Zamiast nobliwego patriarchatu – dorżnięcie czasem tej czy innej watahy.
Naprawdę tylko tyle? A co z opozycją: konserwatyzm – neokonserwatyzm? Co to właściwie dziś znaczy w Polsce? Wolny rynek, energia atomowa, dawne wartości, parytety zbędne, silna Polska w nie za silnej (chyba że wojskowo) Europie, Rosja na zdrowy dystans – to wspólne. A różnice? Jeden dorzyna, drugi uspokaja. I tyle. Więc po co w ogóle zabierać login? Po co babcie denerwować? Niech się babcie cieszą...
Tylko że tu w ogóle nie chodzi o babcie. Chodzi o to, że Polska dogoniła Włochy, jeśli chodzi o poziom zablokowania systemu politycznego. Nawet widmo kaczyzmu przestaje być niezbędne. Platforma zawiera w sobie wszystko niczym partia Berlusconiego (PiS i PO w jednym, jak powiedział kiedyś Slavoj Žižek). W sumie bardzo niewiele. „Zaciekły” bój toczy dwóch liberalnych konserwatystów o prawie identycznych poglądach na każdy temat. Różnią się fryzurą i manierami, jeden lepiej zna języki. A polski Noblista gotów jest stwierdzić, że „to jest prawdziwa demokracja”. Tylko że to już nawet nie jest wybór pomiędzy Colą i Pepsi – tam przynajmniej dajemy zarobić wybranej korporacji. Prawybory w PO to wybór między mdłą Colą Light a Colą Zero.
Żaden z kandydatów tzw. lewicy nie pyta kandydatów na kandydatów z PO czym się właściwie różnią. Jak gdyby uznali, że i tak wszystko lepsze od wstrętnych kaczorów. Prezydent nie wie czy ma zaplecze a skrajnie prawicowy plankton kandydatów rozmnaża się wręcz tragikomicznie. Plebejski populizm się skompromitował. Tradycji terroryzmu nie mamy od stu lat – żadne Czerwone Brygady ani Baader-Meinhof prezydentowi Radosławowi Komorowskiemu nie zagrożą.
Więc co lewicy zostało? Długi marsz. Robota „w dyskursie” - książki, dyskusje, eseje i felietony. Koalicje jednej sprawy jak choćby ostatnio internautów przeciw rządowi. Budowa zaplecza, funduszy. Biologia nam sprzyja. A czy duch dziejów? Jak wygramy – to napiszemy, że sprzyjał.
Michał Sutowski (Krytyka Polityczna) dla Wirtualnej Polski