Służby dostały zgłoszenie o dziecku w klatce. Prawda może zaskoczyć

Ta informacja poruszyła australijską opinię publiczną. Do sieci trafiły zdjęcia z jednego z warsztatów samochodowych, z których wynika, że kilkuletni chłopiec miał być trzymany w "klatce". Sprawą zajęły się służby. Okazuje się jednak, że prawda jest zupełnie inna, niż wszyscy sądzili.

Mężczyzna miał trzymać dziecko w klatce. Okazało się, że był to prowizoryczny kojec. Zdj. ilustracyjne
Mężczyzna miał trzymać dziecko w klatce. Okazało się, że był to prowizoryczny kojec. Zdj. ilustracyjne
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS

Ojciec czteroletniego chłopca, którego rzekomo trzymał w klatce w miejscu pracy, podzielił się swoją wersją historii, jaka zbulwersowała ostatnio opinię publiczną. Odniósł się też do zdjęć, które obiegły sieć.

Zgodnie z tym co mówi, chłopiec nie był trzymany w klatce, ale w prowizorycznym kojcu. Mężczyzna był zmuszony zabierać dziecko ze sobą do pracy. Znalazł więc najlepsze - jego zdaniem - rozwiązanie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Miał tam miękką matę i swoje zabawki. Cały czas miałem go na oku - mówi w rozmowie z "Daily Mail".

Jak wyjaśnia, sam pracuje nocami jako stróż, jego żona na co dzień pracuje jako farmaceutka. Z kolei ich syn nie może uczęszczać do przedszkola, ze względu na alergię na ryby i jaja.

- Próbowaliśmy kilka razy zapisać go do żłobka i potem przedszkola, ale ośrodki nie przyjęły, bo ma alergię. To ja się nim opiekuję w dzień - tłumaczy.

Dodaje, że kilka razy zabrał go ze sobą do hali, w której czasem pracuje przy naprawie aut. - Widocznie ktoś zobaczył ten kojec i skontaktował się z policją - mówi.

Dziecko "w klatce". Służby badają sprawę

Postronna osoba zgłosiła "klatkę z dzieckiem" na policję w kwietniu. Funkcjonariusze stwierdzili, że nie popełniono żadnego przestępstwa. Dochodzenie w tej sprawie prowadzą jednak instytucje zajmujące się sprawami praw dziecka i BHP.

Właściciel hali, której pracował mężczyzna i w której znajdował się kojec powiedział w rozmowie z mediami, że ta sytuacja to "burza w szklance wody".

- Prowadzimy działalność przemysłową. Jeżeli w tej przestrzeni jest dziecko, musi być bezpieczne - podkreśla.

A przedstawicielka Ministerstwa Rodziny Terytorium Północnego Australii, które bada tę sprawę, wyjaśnia, że 'bezpieczeństwo dzieci jest najwyższym priorytetem i resort poważnie podchodzi do wszelkich informacji o możliwym wyrządzaniu nieletnim krzywdy".

Czytaj również:

Źródło: Daily Mail Australia/WP

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (15)