Trzeci prokurator ze sprawy "Wujka" nie będzie sądzony
B. zastępca wojskowego prokuratora garnizonowego w Gliwicach Witold K., którego IPN oskarżył o utrudnianie śledztwa w sprawie strzelania do górników z kopalni "Wujek" w grudniu 1981 r., nie będzie sądzony -
Wojskowy Sąd Okręgowy umorzył to postępowanie z uwagi na przedawnienie.
24.02.2005 | aktual.: 24.02.2005 16:44
IPN oraz pokrzywdzeni mogą się odwołać od tej decyzji. Pion śledczy IPN z Katowic oskarżył Witolda K. pod koniec 2004 r. Jak powiedział sędzia płk Janusz Kogut z Wojskowego Sądu Okręgowego, sprawa musiała zostać umorzona z uwagi na przedawnienie karalności czynu.
Na niejawnym posiedzeniu sąd uznał, że "problematyczne" jest stosowanie wobec czynu oskarżonego ustawy o IPN, wobec nieostrości sformułowania "zbrodnia komunistyczna".
Chodzi o to, że według ustawy o IPN, zbrodniami komunistycznymi, są czyny popełnione przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego, polegające na stosowaniu represji lub innych form naruszania praw człowieka wobec jednostek lub grup ludności, bądź "w związku z ich (represji) stosowaniem". To sformułowanie o "związku" jest tak ogólne, że sąd nie zdecydował się przypisać czynu oskarżonego do kategorii podlegającej ustawie o IPN - wyjaśnił sędzia.
Dwa tygodnie temu podobne orzeczenie sąd wydał wobec Janusza B. i Romana T., dwóch pozostałych prokuratorów wojskowych oskarżonych przez IPN. Sąd uznał, że nie popełnili oni zbrodni komunistycznej, wobec czego karalność ich czynu już się przedawniła. IPN chciał umorzenia postępowania z uwagi na amnestię z 1989 r., sąd uznał jednak, że przede wszystkim musi wziąć pod uwagę kwestię przedawnienia.
Pod koniec 2004 r. pion śledczy IPN z Katowic, po trzyletnim śledztwie, uznał, że w latach 1981-1982 wojskowi prokuratorzy od początku działali z nastawieniem, że wina za wydarzenia w kopalni, gdzie zabito 9 górników, leżała po stronie strajkujących. Według IPN, prokuratorzy utrudniali tamto śledztwo, aby milicjanci, którzy strzelali do górników, uniknęli odpowiedzialności.
Dlatego też w listopadzie 2004 r. IPN oskarżył b. zastępcę wojskowego prokuratora garnizonowego w Gliwicach, 62-letniego Witolda K. (który kierował ówczesnym śledztwem) o niedopełnienie obowiązków oraz działanie na szkodę interesu wymiaru sprawiedliwości i pokrzywdzonych. K. nie zgromadził wszystkich dowodów - nie zabezpieczono miejsca zdarzenia, nie zlecono uzupełniającej opinii sądowo-lekarskiej ani balistycznej, aby ustalić odległość z jakiej strzelano do górników, nie ustalono też ilości amunicji zużytej przez pluton specjalny ZOMO.
Referentowi ówczesnego śledztwa 52-letniemu Januszowi B. postawiono takie same zarzuty jak Witoldowi K. Z kolei 75-letniemu Romanowi T. - który wówczas kierował gliwicką prokuraturą - zarzucono, że polecił nie wysyłać odpisów postanowienia o umorzeniu tamtego śledztwa pokrzywdzonym, co naruszało ich prawa.
W czasie pacyfikacji kopalni "Wujek" 16 grudnia 1981 r. zginęło dziewięciu górników. Pierwsze postępowanie w tej sprawie prokuratura wojskowa wszczęła bezpośrednio po tragedii i umorzyła po miesiącu "z uwagi na brak ustawowych znamion przestępstwa", przyjmując tezę o obronie koniecznej milicjantów.
Sprawa pacyfikacji śląskich kopalń toczy się przed katowickimi sądami od prawie 11 lat. Pierwszy proces trwał 4,5 roku, drugi 2 lata. Oba wyroki, uniewinniające 22 byłych milicjantów lub umarzające wobec nich postępowania, uchylił Sąd Apelacyjny w Katowicach, ostatni - w lutym 2003 r. Trzeci proces, który objął 17 oskarżonych, rozpoczął się we wrześniu 2004.
Na początku lutego Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił wyrok z 2004 r., skazujący szefa MSW w 1981 r. gen. Czesława Kiszczaka na dwa lata więzienia w zawieszeniu za przyczynienie się do śmierci 9 górników z "Wujka" i zranienia 26 górników z kopalni "Manifest Lipcowy". Według SA, sąd I instancji w ponownym procesie ma określić, czy wydanie przez Kiszczaka szyfrogramu o zasadach użycia broni w pacyfikowanych kopalniach jest zbrodnią komunistyczną w rozumieniu ustawy o IPN.