Trwa dramat zakładników i ich rodzin
Trwają dramaty cudzoziemskich zakładników w Iraku i gehenna rodzin, błagających o uratowanie życia ich najbliższym. Obawy o życie zakładników potęguje to, że z porywaczami żaden rząd nie zamierza negocjować.
23.09.2004 | aktual.: 24.09.2004 07:52
Rząd Włoch w reakcji na drugie w ciągu doby oświadczenie terrorystów, informujących o zabiciu dwóch zakładniczek, Simony Pari i Simony Torretty, podkreślił, że nie ma żadnego dowodu na potwierdzenie tej wiadomości.
W komunikacie Rada Ministrów dodała, że w tej sprawie zachowuje ostrożność, rozwagę i odpowiedzialność. Obecną sytuację, pełną niepewności i oczekiwania, gabinet Silvio Berlusconiego nazwał "medialnym terroryzmem".
Także włoski wywiad uważa komunikaty porywaczy za mało wiarygodne. Ogromne napięcie panuje w parlamencie w Rzymie. Przewodniczący Izby Deputowanych Pierferdinando Casini ogłosił w czasie obrad, że informacje przekazane przez terrorystów wydają się całkowicie niewiarygodne.
Około północy terroryści z ugrupowania Islamski Dżihad poinformowali, że porwane 7 września wolontariuszki zostały zamordowane, ponieważ włoski rząd nie spełnił postawionego mu żądania i nie wycofał wojsk z Iraku.
Około południa do zabicia zakładniczek przyznała się z kolei grupa jordańskiego terrorysty Abu Musaba al-Zarkawiego, zapowiadając dostarczenie nagrania z egzekucji.
Żona porwanego w Iraku Brytyjczyka Kena Bigleya skierowała błagalny apel do jego porywaczy. "Błagam was o miłosierdzie i zwolnienie Kena, aby mógł znów być ze mną i swoją rodziną" - napisała pani Sombat Bigley w oświadczeniu rozesłanym przez brytyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Jej mąż został uprowadzony tydzień temu w Bagdadzie wraz z dwoma Amerykanami, którzy zostali zamordowani przez porywaczy. Grożą oni, że Brytyjczyka spotka ten sam los, jeśli z irackich więzień nie zostaną uwolnione przebywające tam kobiety.
Wszystkie brytyjskie dzienniki poświęciły w czwartek czołówki rozpaczliwemu apelowi samego Kennetha Bigleya do premiera Tony'ego Blaira. I wszystkie, choć pełne współczucia dla zakładnika, twierdzą, że rząd Wielkiej Brytanii nie powinien ustępować wobec szantażu ze strony porywaczy.
W środę w Internecie pojawiło się nagranie wideo, w którym Bigley błaga o życie. Apel Bigleya jest skierowany do brytyjskiego premiera: "Potrzebuję teraz pańskiej pomocy, panie Blair, jest pan jedyną osobą na tym Bożym świecie, która może mi pomóc.
Brat Kennetha, Paul Bigley, w wywiadzie dla BBC nazwał "sabotażem" zdecydowaną odmowę zwolnienia z więzienia przez władze USA irackiej uczonej, co było warunkiem uwolnienia zakładnika.
Iracki premier Ijad Alawi wykluczył w czwartek uwolnienie irackiej uczonej Rihab Raszid Tahy al-Azzawi, zwanej Doktor Bakterią. W opublikowanym w czwartek oświadczeniu irackiego rządu napisano, że Rihab Raszid Taha al-Azzawi jest jednym z trzech bardzo ważnych więźniów, których warunkowe zwolnienie rozpatrywano. "Jednak w tej chwili premier Alawi nie jest skłonny zgodzić się na zwolnienie Tahy" - głosi oświadczenie.
Watykański dziennik "L'Osservatore Romano" w czwartkowym numerze zaapelował do wspólnoty międzynarodowej, aby uczyniła wszystko na rzecz stabilizacji i pokoju w Iraku. Gazeta podkreśliła, że nie osiągnie się tego celu bombardując kraj.
"Nadszedł czas, by powiedzieć dość szantażowi, nikczemnej serii ultimatów i ścinania głów, zamachom i odwetom. Nadszedł czas, by powiedzieć dość ogromowi nieszczęść, na jakie skazanych jest tyle rodzin, tych, które widzą swych bliskich mordowanych w barbarzyński sposób przed kamerą, i tych, które opłakują swych najbliższych, pogrzebanych w gruzach po bombardowaniu" - napisał watykański dziennik w artykule zatytułowanym "Wobec szerzenia się terroryzmu trzeba znaleźć skuteczne narzędzia, by położyć kres przemocy".
"Obecna sytuacja Iraku wymaga wysiłku ze strony całej społeczności międzynarodowej - podkreśla "L'Osservatore Romano". W artykule znalazła się też krytyka amerykańskiej polityki wobec tego kraju: "Potrzeba stabilności w Iraku, której jak widać nie można osiągnąć za pomocą bomb".