Trwa akcja ratunkowa w kopalni Mysłowice-Wesoła. Relacja WP.PL
Akcja ratunkowa w kopalni Mysłowice-Wesoła wciąż trwa. Ratownicy próbują na wszelkie sposoby dotrzeć do ostatniego z górników, który nadal znajduje się pod ziemią. Budują specjalną tamę przeciwwybuchową, by zminimalizować ryzyko kolejnego podziemnego wybuchu. Na miejscu jest nasza reporterka Anna Urbańczyk.
Ratownicy muszą pracować w aparatach tlenowych, co już utrudnia poszukiwania, na dodatek gęstość dymu ogranicza widoczność do ok. 1 metra. W ciągu ubiegłej nocy ratownicy przetransportowali ostatnie elementy niezbędne do montażu lutni. Na jej końcu znajdzie się wentylator, który będzie wtłaczać czyste powietrze do wyrobiska, aby rozwiać gęsty dym uniemożliwiający pracę ratowników.
- Akcja trwa, nie została przerwana i nie zostanie, dopóki nie znajdziemy naszego pracownika, to chcę podkreślić z całą mocą – poinformował WP.PL Grzegorz Standziak z KWK Mysłowice-Wesoła. – Bezpiecznie możemy zbudować 150 metrów lutniociągu, na tyle mamy zezwolenie, a dalej równolegle kontynuujemy budowę tamy przeciwwybuchowej Jednak ważne jest, by ratownicy pracowali w warunkach jak najmniej ryzykownych. Bezpieczeństwo przede wszystkim – mówił przedstawiciel kopalni.
Mimo że akcja trwa, jej tempo zwalnia. Pod ziemią jest coraz bardziej niebezpiecznie, wzrasta zawartość gazów wybuchowych w powietrzu. Budowa tamy przeciwwybuchowej może potrwać nawet 24 godziny.
- Budowa zapowiadanego wcześniej lutniociągu już się rozpoczęła, ale okazało się, że u wylotu powietrza z lewej strony zwiększyło się stężenie gazów wybuchowych i eksperci zezwalają ratownikom na przejście jeszcze tylko 150 metrów – mówił w czwartkowy poranek Wojciech Jaros, rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego.
- W związku z tym równolegle na chodniku bocznym z prawej strony rozpoczęła się budowa tamy przeciwwybuchowej, która w razie wzrostu stężenia gazów do poziomu zagrażającego bezpośrednio wybuchem, zamknie dopływ powietrza i zmniejszy ryzyko eksplozji - wyjaśniał rzecznik.
Wszystko to, by zminimalizować ryzyko i aby ratownicy z osób niosących pomoc, nie stali się osobami potrzebującymi pomocy. Sytuacja pod ziemią jest dramatyczna. Żeby dostać się tam, gdzie powinien znajdować się zaginiony górnik, ratownicy muszą pokonać 2,5 kilometra specjalną podwieszaną kolejką od samego szybu. Udało im się dotrzeć na ok. 700 metrów od górnika.