Truskawki są smaczne, ale mogą pozostać na polu. Prawie nikt nie chce ich zbierać
- Na ogłoszenie o pracę odpowiedziało dwóch Polaków. Jedna trzecia zamówionych Ukraińców nie przyjechała. Te truskawki mogą zostać na polu niezebrane - skarży się dziennikarzom Andrzej Bozowski, szef stowarzyszenia producentów "Truskawka Bielińska".
W gminie Bieliny (woj. świętokrzyskie) niemal każda rodzina ma plantację. Łączna powierzchnia upraw w zależności od roku sięga 700 do 100 hektarów. Jedno z największych zagłębi, w których uprawia się polskie truskawki. W tym roku owoce obrodziły i są smaczne, ale nie ma ich kto zbierać. Plantator wylicza klęski, jakie nawiedziły branżę.
- Mieliśmy mieć ludzi z Ukrainy. Jedna trzecia nie przyjedzie, ponieważ w kraju wymieniają paszporty na biometryczne. Po ogłoszeniach o pracę publikowanych w Polsce miałem dwa telefony - skarży się plantator w rozmowie z portalem echodnia.eu. Za zaproszenie każdego pracownika z Ukrainy plantator płaci urzędom 30 zł. Obcokrajowcy ze Wschodu często deklarują, że przyjadą, jednak gdy już mają otwartą drogę do Polski, zmieniają plany i wybierają sobie lżejszą pracę. Przedsiębiorca płaci 3 zł za zebranie 2-kilogramowego koszyka. Gwarantuje dach nad głową i wyżywienie.
- Na lokalnych pracowników w ogóle nie ma co liczyć. Praktycznie każdy ma jakąś plantację, niektórzy właściciele sami zbierają truskawki. Skończyły się też czasy, że możemy korzystać z pomocy młodzieży szkolnej - dodaje Bozowski.
To jeszcze nie koniec listy kłopotów. W tym roku dodatkowo pracę przedsiębiorców skomplikowało wejście w życie nowych regulacji, dotyczących umów dla pracowników sezonowych - tzw. pomocników rolnika. Ich praca objęta jest obowiązkowym ubezpieczeniem wypadkowym, emerytalnym i chorobowym w KRUS. Truskawki już dojrzewają, tymczasem urzędnicy dopiero organizują szkolenie o tym, jak zredagować umowę i w jaki sposób poprawnie oskładkować pensje pomocników. - Boimy się błędów, za które mogą nas pociągnąć do odpowiedzialności finansowej. Właściwie to już słyszę od wielu kolegów, że w tym roku truskawki mogą pozostać na polu niezebrane - podsumowuje szef stowarzyszenia plantatorów.
Wynika z tego, że nadchodzi zmierzch legendarnego biznesu. Interes przestaje się opłacać, ponieważ firmy przemysłowe oferują 6 zł za koszyk. Koszty zbioru pochłaniają więc połowę przychodu rolnika. Niedawno pisaliśmy, że na półki sklepów jako polskie trafiają truskawki z Hiszpanii - tam wciąż jeszcze mają pracowników.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl