Trump zagroził Putinowi. "Ewidentnie chce rozegrać dostarczenie broni"
Donald Trump zapowiedział, iż może ostrzec Władimira Putina, że dostarczy Ukrainie pociski manewrujące Tomahawk, jeśli ten nie zakończy wojny. Rosja już zareagowała nerwowo. - Trump ewidentnie chce rozegrać dostarczenie broni i zezwolenie na jej użycie jako próbę wywarcia kolejnej presji na Putina - mówi WP gen. Stanisław Koziej.
- Mogę porozmawiać z Putinem. Mogę powiedzieć: Słuchaj, jeśli ta wojna się nie zakończy, to wyślę im Tomahawki. Ale możemy też tego nie zrobić - mówił Donald Trump w niedzielę na pokładzie Air Force One i dodał, że przekazanie Tomahawków Ukrainie byłoby eskalacją wojny. Przyznał, że nie zdecydował dotąd o przekazaniu Kijowowi pocisków. Poinformował, że rozmawiał o nich z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, ale chce też podjąć temat w rozmowie z przywódcą Rosji Władimirem Putinem.
Wcześniej, podczas rozmów Trumpa z Zełenskim przywódcy omawiali dostawy uzbrojenia, które miałyby trafiać do Ukrainy za pośrednictwem NATO. - Oni bardzo potrzebują Patriotów. Chcieliby także dostać rakiety Tomahawk. Rozmawialiśmy o tym - informował amerykański prezydent na pokładzie Air Force One.
I jak podkreślił, Stany Zjednoczone nie mogą rozbroić własnych sił i wysłać wszystkich zapasów, bo też potrzebują broni. - Być może będę musiał porozmawiać na ten temat z Rosją - czy chcą, żeby w ich stronę leciały Tomahawki - powtórzył Trump.
Według gen. Stanisława Kozieja, byłego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Trump ewidentnie chce rozegrać dostarczenie broni i zezwolenie na jej użycie jako próbę wywarcia kolejnej presji na Putina.
Kreml grozi kolejnemu krajowi. Ekspert ocenia zagrożenie
- Mimo wszystko licząc, że rosyjski przywódca zmieni zdanie i zacznie raptem chcieć negocjować. Gdyby nie chciał, zawsze może wtedy powiedzieć, że Putin miał szansę skorzystać z propozycji. Skoro nie skorzystał i nie chciał ustąpić, to teraz USA zgodzą się na przekazanie Ukrainie Tomahawków - wyjaśnia w rozmowie z WP gen. Koziej.
I jak przypomina, Kijów dzięki temu zyskałby możliwość zwiększonych ataków w głąb Rosji.
- Zapewne Kreml w odpowiedzi zareagowałby zwiększeniem intensywności działań wojennych - ocenia były wojskowy.
Niepokój na Kremlu
Przypomnijmy, że Putin już wcześniej ostrzegał wcześniej przed dostarczaniem Kijowowi Tomahawków, twierdząc, że oznaczałoby to poważną eskalację konfliktu i negatywnie wpłynęłoby na relacje między Waszyngtonem a Moskwą.
- Temat Tomahawków budzi u nas ogromny niepokój, o czym mówił już prezydent - mówił z kolei w niedzielę rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow i nazwał pociski "poważną bronią".
Z kolei w poniedziałek wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Rosji i były prezydent tego kraju Dmitrij Miedwiediew stwierdził, że przekazanie Ukrainie rakiet manewrujących dalekiego zasięgu Tomahawk "może się skończyć źle dla wszystkich, a zwłaszcza dla Trumpa".
"Rosja sięga przepracowanego arsenału rozgrywek"
- To stała strategia Rosji, która od samego początku na każdą informację o dostawie broni reagowała podobnie. I próbowała powstrzymać różnymi sposobami Zachód przed realizacją tego zadania. Rosja sięga do znanego sobie i dobrze już przepracowanego arsenału rozgrywek. Trump decyzję już podjął. I tylko czeka na to, żeby nacisnąć guzik z zielonym światłem. A tym pretekstem będzie opór ze strony Putina, by go ściągnąć do negocjacyjnego stołu - ocenia gen. Stanisław Koziej.
Według byłego wojskowego problemem dla Zełenskiego może być fakt, iż Trump będzie pilnował realizacji porozumienia w sprawie Strefy Gazu.
- Jemu nadal marzy się Pokojowa Nagroda Nobla. Będzie kontrolował, żeby coś się nie popsuło na Bliskim Wschodzie. Nie daj Boże dla niego, gdyby znowu wybuchła tam wojna, to jego starania będą "psu na budę". W przypadku wojny w Ukrainie możemy się spodziewać kolejnych zagrywek z Putinem, przeciągania liny - komentuje były szef BBN.
- Ale dla Kijowa nic z tego dobrego nie będzie wynikać. Będzie znów mówił, że to Europa ma się bardziej angażować. Sukces Trumpa na Bliskim Wschodzie oznacza, że wojna w Ukrainie nie będzie w czołówce amerykańskiej polityki. Niestety - prognozuje gen. Koziej.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski