Trudno przewidzieć wyniki konklawe
Wyniki konklawe - przedmiot spekulacji
dziennikarzy-watykanistów - są nieprzewidywalne, a ostateczna
decyzja 117 kardynałów z prawem do głosu, którzy 18 kwietnia
zbiorą się w Kaplicy Sykstyńskiej, zależy od kompromisu między
poszczególnymi "stronnictwami". Podczas pięciu ostatnich konklawe media tylko raz przewidziały wybór kardynałów.
10.04.2005 | aktual.: 10.04.2005 18:52
Ani w przypadku wyboru Piusa XII i jego następcy Jana XXIII, ani też wyboru Jana Pawła I i Jana Pawła II, media nie zdołały odgadnąć, kto będzie nowym papieżem.
Wyjątek - jak przypomniał w rozmowie z dziennikarzem PAP były arcybiskup Paryża, kardynał Jean Marie Lustiger, stanowił wybór Giovanniego Battisty Montiniego, arcybiskupa Florencji, który przyjął imię Pawła VI. Kardynała Montiniego wyraźnie wskazał jako swego następcę Jan XXIII, który powierzył mu dokończenie swego dzieła - Soboru Watykańskiego II.
Istotnie papież ten, mimo wielkich trudności, doprowadził Sobór do końca i zinstytucjonalizował w Kościele jego uchwały.
Jan Paweł II nie wskazał swego następcy. Spośród 117 purpuratów, którzy będą głosowali nad kandydaturami na nowego zwierzchnika Kościoła, będzie w Kaplicy Sykstyńskiej tylko dwóch weteranów obu konklawe z 1978 r: dotychczasowy prefekt Kongregacji Nauki Wiary Joseph Ratzinger i rezydujący w Rzymie Amerykanin William Baum.
Pozostali to kardynałowie mianowani przez ostatniego papieża.
Wybór będzie trudny - powiedział arcybiskup Kolonii, kardynał Joachim Meisner - ze względu na duży numer butów, jakie nosił Jan Paweł II, jeśli wolno posłużyć się przysłowiem.
Elekcja następcy Jana Pawła II może być trudna, mimo iż zwolennicy wiernego kontynuowania "linii" papieża Karola Wojtyły stanowią największą grupę w Świętym Kolegium - mówi znany włoski watykanista i biograf Jana Pawła II Alceste Santini.
Do wpływowych "wojtyłowców", wokół których będzie powstawał konsens przed rozpoczęciem i w trakcie konklawe, należą europejscy kardynałowie Ratzinger i Lustiger, arcybiskup Pragi Miloslav Vlk, arcybiskup Wiednia Christoph Schoenborn, metropolita krakowski Franciszek Macharski, metropolita wileński, były bliski współpracownik papieża Audrys Juozas Baczkis i arcybiskup Sewilli, głęboki znawca świata islamu Carlos Amigo Vallejo.
Wielu z nich jest na "liście papabili".
Spośród 20 Włochów, którzy będą uczestniczyć w konklawe, wymienia się jako zdecydowanych zwolenników kontynuacji trzech kardynałów, znajdujących się na czele włoskiej listy kandydatów na następcę Jana Pawła II: patriarchę Wenecji Angelo Scolę, przewodniczącego Episkopatu Włoch Camillo Ruiniego i arcybiskupa Mediolanu Dionigiego Tettamanziego.
"Wojtyłowcy" to także m.in. Włosi Giovanni Batista Re, Tarcisio Bertone, Renato Martino i Cresenzo Sepe.
W "stronnictwie kontynuacji" są kardynałowie z Ameryki Łacińskiej, wśród nich "papabile" arcybiskup Sao Paulo, Claudio Hummes, i arcybiskup Tegucigalpy, Oscar Andres Madarriaga, oraz Lozano Barragan, Rivera Carrera i Castrillon Hoyos.
Spośród Amerykanów w grupie zdecydowanych zwolenników "kontynuacji pontyfikatu" Jana Pawła II wymienia się Francisa Georga, Edwarda Egana, Francisa Rigalego i Jean-Claude'a Turcotte.
W toku rozmów i rokowań przed konklawe krystalizują się oprócz określanej jako najbardziej "wojtyłowska" opcja dwie inne: zdecydowanych konserwatystów i gorących zwolenników szybszej odnowy w Kościele.
Jest też spora grupa purpuratów, którzy odgrywają rolę "umiarkowanych", czy "mediatorów".
Rozmowy na marginesie zgromadzeń kardynałów stanowiących zarząd Kościoła do czasu wyboru nowego papieża toczą się nie tylko wokół nazwisk, lecz też wokół wyboru kierunków i programów działania Kościoła.
Jeden z głównych problemów do rozwiązania to kwestia kolegialności, tj. większego udziału biskupów w zarządzaniu Kościołem. Stała ona na porządku dziennym już podczas Synodu w 1999 r. oraz na konsystorzu w 2002 r. Były arcybiskup Mediolanu, jeden z najwybitniejszych intelektów Kościoła europejskiego Carlo Maria Martini, brany pod uwagę jako jeden z "papabili", dopóki nie wykryto u niego choroby Parkinsona, od sześciu laty podnosi tę kwestię. Na konsystorzu z 2002 r. poparli go arcybiskup Brukseli, kardynał Godfried Danneels, arcybiskup Westministeru, kard. Cormac O'Connor, arcybiskup Sao Paulo, Claudio Hummes, arcybiskup Tegucigalpy, kard. Madarriaga, patriarcha Lizbony kard. Jose Cruz Policarpo oraz mediacyjnie nastrojony arcybiskup Mediolanu, Tettamanzi.
Kuria rzymska sprzeciwia się tej reformie, ponieważ wprowadzenie większej kolegialności w zarządzaniu Kościołem wymagałoby stworzenia nowej instytucji, której członkowie byliby wybierani przez biskupów. To zaś ograniczyłoby wpływ kurii na wiele decyzji.
Za zdecydowanych przeciwników zwiększania kolegialności uważani są kardynał kamerling, Hiszpan Eduardo Martinez Somalo, dotychczasowy prefekt kongregacji ds. kleru, i jego rodak, skrajnie konserwatywny arcybiskup Madrytu, do niedawna przewodniczący Konferencji Episkopatu Antonio Rouco Varela, Kolumbijczyk Dario Castrillon Hoyos i dotychczasowy prefekt kongregacji ds. biskupów, Włoch Giovanni Battista Re. Ten ostatni nie jest zaliczany na ogół do konserwatywnego skrzydła Świętego Kolegium.
Terenem najostrzejszych starć między "stronnictwami" są kwestie moralności seksualnej, bioetyki, roli kobiety w Kościele i celibatu.
Kardynał Ratzinger, który z racji swej funkcji stoi na straży czystości nauki Kościoła, nie dopuszcza myśli, że w tych dziedzinach mogłyby zajść istotne zmiany. Wspierają go w tej postawie Camillo Ruini, arcybiskup Sydney George Pell - przewodniczący papieskiej Rady ds. Rodziny, prymas Polski Józef Glemp i wielu innych.
Wydaje się, iż z uwagi na doniosłą spuściznę pozostawioną przez zmarłego papieża w dziedzinie nauki społecznej Kościoła, w której Jan Paweł II bardzo silnie zaakcentował opcję katolików po stronie ubogich - mówi cytowany już Santini - możliwa będzie szeroka platforma porozumienia między "stronnictwami".
Promotorami tworzenia porozumienia wokół kwestii sprawiedliwości w społeczeństwie oraz dialogu międzyreligijnego i międzykulturowego są liczni wpływowi członkowie Kolegium Kardynalskiego, którzy będą mieli coś do powiedzenia przy wyborze papieża. Lista jest długa.
Należy umieścić na niej jednego z najbliższych przyjaciół i współpracowników zmarłego papieża, b. przewodniczącego papieskiej komisji Iustitia et Pax Francuza Rogera Etchegaraya i jego następcę na tym stanowisku, Włocha Renato Raffaele Martino, przewodniczącego Papieskiej Rady Kultury Paula Pouparda, przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Jedności Chrześcijan i dialogu z żydami, Niemca Waltera Kaspera, przewodniczącego Episkopatu Niemiec Karla Lehmanna, b. arcybiskupa Paryża Jean- Marie Lustigera, arcybiskupa Wiednia Christopha Schoenborna, arcybiskupa Mediolanu Dionigiego Tettamanziego oraz arcybiskupa Bombaju Ivana Diasa.
Dwaj ostatni są w ścisłym gronie papabili. Gdyby kardynałowie uznali, że nadeszła godzina Azji - powiedział wysłannikowi PAP jeden z polskich biskupów z kurii rzymskiej - Dias byłby właśnie tym kandydatem.
Wiele dyskusji budzi w Rzymie perspektywa wyboru "czarnego papieża", ale większość włoskich watykanistów uważa, że sytuacja jeszcze nie dojrzała, aby kontynent afrykański, na którym jest 150 milionów katolików, wydał z siebie papieża. Gdyby jednak tak się stało, kandydatem byłby niewątpliwie pełniący od dawna ważne funkcje w Watykanie Francis Arinze, tradycjonalista z Nigerii.
Szanse na ponowny wybór papieża-Włocha po Karolu Wojtyle zmalały, jak podkreśla z pewnym żalem włoska prasa, ponieważ wśród elektorów będzie tylko 20 kardynałów z Italii (16%), podczas gdy na ostatnim konklawe było ich 26 (25%).
Watykanista rzymskiego dziennika "La Repubblica" Marco Politi ostrzega, że jeśli Włosi nie uzgodnią między sobą jednego kandydata, a pretendentów będzie kilku, nie będą mieli żadnej szansy.
Najważniejsi to kardynałowie Scola, Ruini i Tettamanzi.
Niektórzy włoscy eklezjaści, porzucając patriotyczne podejście do sprawy, zastanawiają się jednak, czy wybór Włocha po przerwaniu przez Polaka trwającego 455 lat włoskiego "monopolu" na papieży byłby dla Kościoła dobry. Czy nie zostałby na świecie odebrany jako "cofnięcie się". Jako wycofanie się z zapoczątkowanego przez Karola Wojtyłę wielkiego umiędzynarodowienia Kościoła.
Przy rozważaniu możliwych kompromisów między "stronnictwami" należy pamiętać, że Jan Paweł II wyraźnie przekraczał tradycyjne podziały w Kościele.
Cytowany już kardynał Lustiger, który na prośbę Jana Pawła II pozostawał na arcybiskupstwie paryskim do stycznia 2005 r., jeszcze cztery lata po ukończeniu "wieku kanonicznego"(75 lat), powiedział w październiku 2003 r. w wywiadzie dla Katolickiej Agencji Informacyjnej: Ojciec Święty jest pierwszym nowoczesnym papieżem w historii papiestwa, który wzbija się ponad tradycyjne podziały i schematy pojmowania współczesności.
Mirosław Ikonowicz