PublicystykaTrudno jest być jednoosobowym ministerstwem spraw zagranicznych

Trudno jest być jednoosobowym ministerstwem spraw zagranicznych

„Frajer jestem”- pomyślał pierwszy. „Szacun, pani senator” – westchnął z podziwem drugi. „Boże, taka kasa” – jęknął trzeci z „Madryckich muszkieterów”. To, że za podróże Anny Marii Anders zapłaciliśmy ponad 600 tys. zł musiało zrobić wrażenie na b. posłach PiS. Panowie, spokojnie, teraz już można robić takie numery.

Trudno jest być jednoosobowym ministerstwem spraw zagranicznych
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC0
Paweł Wiejas

Oczywiście nie wiem jak w rzeczywistości zareagowali uczestnicy słynnej wyprawy madryckiej (przepraszam panowie, że nie podaję nazwisk. Minęło już tyle czasu, że żyjcie sobie w spokoju). Istnieje nawet możliwość, że nie czytali w środę „Faktu”, który doniósł, że senator Anders, pełnomocniczka premiera ds. dialogu międzynarodowego, wydała na podróże dokładnie 611 625 zł.

Tymczasem byli posłowie - których wyprawę przypominam - wylecieli z PiS, gdy okazało się, że na służbowy wyjazd do Madrytu pobrali kilkanaście tysięcy złotych zaliczki. Sporo, bo mieli jechać samochodami, a polecieli tanimi liniami lotniczymi.

Mieli pecha. Był rok 2014. PiS na każdym kroku pokazywał, że w odróżnieniu od PO, utrzymuje wysokie standardy moralne i takie numery w partii nie przejdą. Sam prezes przecież o tym mówił.

Tu płynnie przejdę do 2018 r. PiS rządzi już od lat dwóch. Ludzie partii umościli się wygodnie na wszystkich lub prawie wszystkich, istotnych posadach, pracując dla dobra suwerena. Wiemy już, że ministrowie harują tak ciężko, tak zmieniają kraj, że zasługują na wysokie nagrody (od 65 do 82 tys. zł). W pocie czoła zasuwa również Beata Szydło, a ponieważ jej nie ma kto nagrodzić, była już premier, nagrodziła sama siebie – skromnie, bo najniższą stawką, czyli 65,1 tys. zł.

Na scenie pojawia się senator

Przychodzi 4 kwietnia i dowiadujemy się, że niemało kosztują również podróże rządzących polityków. I tu pada nazwisko Anny Marii Anders, a przy nim astronomiczna kwota. W pierwszej chwili ciśnienie oczywiście podskoczyło, ale uspokoiła mnie informacja z Centrum Informacyjnego Rządu. Urzędnicy poinformowali, że te 600 tys. zł (nie bawmy się w te kilkanaście tysięcy po przecinku, prawda, madrycka ekipo?), to niewiele, bo mogło być więcej. A dlaczego nie jest? Bo pani Anders biegle włada kilkoma językami i nie potrzebuje żadnej pomocy w podróżach i rozmowach.

Najważniejsze jest oczywiście pytanie, jakie ważne zadania wykonuje podczas tych podróży pani senator. Otóż są ważne. Polemizuje z Żydami z „Jerusalem Post”, w Miami zatańczy poloneza, a na Kapitolu zobaczy nominację nowego szefa sztabu US Army. Przy okazji porozmawia z amerykańskimi senatorami lub „otwiera ciekawe kanały komunikacyjne”. Jak już podczas tych podróży znajdzie chwilę czasu to odwiedzi rodzinę.

Żeby nie zanudzać: senator Anna Maria Anders, to takie jednoosobowe (a może i lepsze, bo tańsze i bardzo mobilne) Ministerstwo Spraw ZagranicznychSpraw Zagranicznych. Gołosłowne? Skądże. W rozmowie z reporterem WP Patrykiem Osowskim, senator podkreśliła, że dzięki jej staraniom „Polska podpisała proklamację o współpracy ze stanem Nevada. Dziś każdy przedsiębiorca, czy start up’owiec chcący prowadzić działania w Stanach Zjednoczonych ma ułatwione zadanie”.

Pani Anders musi mieć ciężko w tej swojej działalności. Bo ledwie coś wypracuje, to - premier/prezydent/rząd – w lot zepsują nieopatrznymi wypowiedziami. Może szef, wzorem swojej poprzedniczki, zrekompensuje to pani jakąś nagrodą (ostatnio ok. 50 tys. zł).

Powalczmy jeszcze o to

Pani senator, mam w imieniu Polaków prośbę. Przy najbliższym spotkaniu z Donaldem Trumpem, proszę porozmawiać o zniesieniu wiz (wtedy również start’upowcom łatwiej będzie się żyło).

I jeszcze jedno. Wiemy już, że oszczędza pani na „obstawie” podczas wyjazdów. Pewnych cięć można dokonać również rezygnując z biznes klasy (wiem, że nie pani ustala ceny biletów), zapewniam jednak, że dla suwerena będzie to tańsze.

Bo suwerena nie wkurza łamanie konstytucji, demolowanie sądownictwa i Trybunału Konstytucyjnego. Suwerena wkurza brak umiaru w korzystaniu z władzy.

Panowie posłowie z PiS wykluczeni, dawniej wydawało się wam, że „wszystko można”. Sprostowanie: trzeba przed tym dodać: „teraz”.

Sam prezes o tym mówił.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)