Trudna akcja dla służb po katastrofie samolotu. "Dostęp samochodami nie jest możliwy"
- To region trudno dostępny, niezamieszkany, pokryty śniegiem, w odległości kilometra od wyciągu narciarskiego - tak miejsce katastrofy Airbusa A320 niemieckich linii lotniczych Germanwings w górach południowo-wschodniej Francji opisuje Marta Nowicka z portalu iFrancja.fr. Wiadomo, że z tych powodów operacja służb wysłanych w ten teren będzie utrudniona. W pobliżu udało się jednak wylądować śmigłowcowi - załoga nie znalazła nikogo, kto przeżył katastrofę.
Samolot rozbił się w masywie górskim Trois Évécheés w Alpach. Jak podała dziennikarka iFrancja.fr, na miejsce katastrofy kieruje się "150 strażaków wyspecjalizowanych w niesieniu pomocy w miejscach niebezpiecznych". Nie będzie to łatwa akcja, ponieważ dostęp samochodowy jest tam niemożliwy. - Żeby dojść do miejsca wypadku, potrzeba 3 godzin marszu (na wysokość 2961 m n.p.m.) - wyjaśnia Nowicka.
Już wcześniej nad miejsce katastrofy wysłano śmigłowce. Niedawno premier Francji podał, że załodze udało się wylądować. Jak podała Polska Agencja Prasowa, powołując się na francuską policję, której funkcjonariusze dotarli na miejsce, upadku samolotu nikt nie przeżył, a wydobywanie zwłok potrwa zapewne kilka dni.
Na razie nie wiadomo, co było przyczyną tragedii. - Powodem może być spadek ciśnienia w samolocie - odpowiedziała Nowicka, pytana o ewentualne spekulacje we francuskich mediach na ten temat. Dziennikarka dodała, że "warunki atmosferyczne panujące dziś w tamtym regionie są bardzo dobre."
Na pokładzie airbusa było 150 osób. Według francuskich władz nikt nie przeżył katastrofy. - Pasażerami byli obywatele Hiszpanii (45 osób) Niemiec i Turcji - przekazała Nowicka.
Źródła: WP, PAP.