Wybory w Gdańsku. "Dulkiewicz przejmuje centrum polityczne opozycji. Kulisy wieczoru wyborczego" (Opinia)
Nadzieja opozycji na zmianę płynie nie z Warszawy. Płynie z Gdańska. To w tym mieście jak w soczewce skupiają się oczekiwania i pragnienia stworzenia nowej jakości, która zmieni bieg zdarzeń w polskiej polityce. To tu znajduje się dziś centrum polityczne przeciwników władzy centralnej.
– Ola zmieni nie tylko Gdańsk. Jeśli będzie chciała pójść w "dużą" politykę, to ma szansę zrobić wielkie rzeczy. A i tak wywarła już wpływ na mnóstwo osób. Niewielu poradziłoby sobie z tym, co ona musiała wziąć na "bary" – mówi Wirtualnej Polsce znajoma Aleksandry Dulkiewicz, polityk z Trójmiasta.
Rozmawiamy w Kawiarni Żak, trwa właśnie wieczór wyborczy nowo wybranej prezydent Gdańska.
Nadzieja na zmianę
– Zna pan już frekwencje? – zagadują mnie kolejni uczestnicy wieczoru. Widzą plakietkę: "media". Może coś więcej wiemy?
– Olka z 90 procent poparcia będzie mieć spokojnie, ale musi się frekwencja zgadzać! – zauważają nie bez racji.
Pełen przekrój gości: młodzi, seniorzy, lokalna "śmietanka" polityczno-biznesowa, ludzie z ulicy, politycy z pierwszych stron gazet. Radni, znajomi, rodzina. Dwie, trzy setki osób. Sala pęka w szwach.
W następczyni śp. prezydenta Pawła Adamowicza wielu widzi tu nadzieję na zmianę w polskiej polityce. Zmianę w – jak określiła to jedna ze znanych posłanek Platformy Obywatelskiej, z którą rozmawialiśmy w ten wieczór – "naszej, polskiej mentalności".
Wielu czeka tu na to, co wydarzy się 4 czerwca. I częściej mówi się w tym kontekście nie o Donaldzie Tusku. Ludzie mówią o prezydent Dulkiewicz.
Jazz i luz
– Czy udźwignie? Proszę na nią tylko spojrzeć. Jaka to jest silna kobieta. Kilka tygodni temu znaliśmy ją właściwie tylko my - jesteśmy tu, w Gdańsku, jak rodzina. Znamy się wszyscy, nasi bliscy się znają. Dziś na Olkę patrzy cała Polska. Ona o tym wie. Wiedziała to też po tym, gdy po śmierci Pawła wiadomo już było, że tylko ona może go zastąpić, i wszyscy ją już przywitali jako nowego prezydenta. Przepraszam, może zabrzmi to górnolotnie, ale to misja – mówi jedna z uczestniczek wieczoru wyborczego Aleksandry Dulkiewicz.
Zanim ona sama o godz. 21 wyszła na scenę, górnolotnie nie było. Pełen luz, tłumy gości w szampańskich nastrojach.
Na scenie podryguje zespół jazzowy, wokalistka z uśmiechem na ustach swoim "czarnym" głosem uwodzi gości, a ci – w świetnych humorach, roześmiani i rozmowni – rozprawiają nie o polityce, ale o tym, "co słychać": w mieście, w życiu, w rodzinie. W interesach.
Gdy wybija godz. 20:55, rozmowy zaczynają się uspokajać, a oczy kilkuset osób zgromadzonych w "Żaku" kieruja się w stronę efektownej sceny.
Kilka minut po 21:00 wychodzi ona. Otoczona wolontariuszami, zwolennikami, z córką trzymaną za dłoń i mamą tuż obok.
Przyszła prezydent Gdańska wygłasza jedno z najmocniejszych i najbardziej poruszających przemówień, jakie Polska mogła usłyszeć nie tylko w ostatnich tygodniach, ale i miesiącach.
Zamiast minuty ciszy, brawa na cześć śp. Pawła Adamowicza. Ktoś z tyłu cicho płacze. Ktoś podnosi dłoń w geście "victorii".
Żaden powrót, powroty się nie udają
– Czekajmy na Olkę – kobieta stojąca za nami zwraca uwagę mężczyźnie stojącemu obok.
Przyszła prezydenta Gdańska – której ochrona nie odstępuje na krok – zanim na dobre zejdzie ze sceny i uda się w kierunku kuluarów, długo zbiera gratulacje. Kwiaty, uściski rąk. Dulkiewicz przyjdzie jeszcze do dziennikarzy i powie parę słów. Coraz lepiej radzi sobie w relacjach z mediami.
Później długo rozmawia ze swoimi przyjaciółmi w korytarzu przy szatniach kawiarni.
Tuż obok trwa bankiet: w tłumie można zauważyć dziesiątki osób, nie tylko związanych ze stowarzyszeniem "Wszystko dla Gdańska", ale także byłych i obecnych polityków kojarzonych z Platformą Obywatelską – jak Krzysztof Kilian czy Sławomir Nowak.
Obaj nie udzielają się w mediach i nie komentują polityki, ale Nowak – były szef gabinetu premiera Donalda Tuska – zrobił dla nas wyjątek.
– Ola musi kontynuować politykę, którą prowadził prezydent Paweł Adamowicz. Politykę otwartości miasta, silnej modernizacji. Ostatnich lat Gdańsk nie może zaliczyć do najlepszych, z przyczyn czysto politycznych. Jest ewidentna blokada władzy PiS na inwestycje w mieście i regionie. Tym bardziej Ola musi bronić tego ducha wolności i solidarności w Gdańsku – mówi nam b. minister w rządzie PO-PSL.
Gdy pytamy o organizację obchodów 30-lecia wolności 4 czerwca w Gdańsku i ewentualny powrót do polskiej polityki Donalda Tuska, Nowak nieoczekiwanie oznajmia: – Ja nie czekam na żaden powrót. Powroty w polityce nie zawsze się udają.
Nie ma wielkiej polityki
Nikt w "Żaku" o Tusku nie rozmawia. Uwagę skupia to, co tu i teraz.
Wszyscy zauważyli brak Magdaleny Adamowicz.
Jak usłyszeliśmy w kuluarach wieczoru od osób ją znających, wdowa po śp. prezydencie Gdańska nie przyjechała na wieczór wyborczy dlatego, by uniknąć "zamieszania". I mediów: pytań o zmarłego męża, o jej polityczne zaangażowanie. Jest poza granicami kraju.
Brat Pawła Adamowicza, Piotr, na wieczór przyjechał – pojawił się nawet przez chwilę na scenie – ale dziennikarzy unikał jak ognia. Rozmawiał z najbliższymi przyjaciółmi, z dala od kamer i mikrofonów.
– Czy Magdalena Adamowicz wejdzie do polityki i wystartuje, jak się mówi w Platformie, już w wyborach do europarlamentu? – pytamy Agnieszkę Pomaską.
– Oczywiście jest dla niej miejsce na listach Koalicji Europejskiej. Jeśli tylko się zdecyduje, będzie kandydatką z pomorskiego okręgu. Magda Adamowicz na pewno ma kwalifikacje, włada biegle językiem angielskim. Na pewno byłaby dobrą kandydatką – przyznaje posłanka PO (Adamowicz ma mieć drugie miejsce na liście do PE w pomorskim okręgu).
"Wielkiej polityki" podczas wieczoru Aleksandry Dulkiewicz było mało. Raczej skupianie się na Gdańsku i radość, że "miasto pozostaje w dobrych rękach".
CZYTAJ TEŻ: Wybory w Gdańsku. Pierwsze komentarze
Choć politycy PO cicho podszeptują, że widzieliby "Olkę" w swoich szeregach. Nie tylko ze względów pragmatycznych – żeby uzyskać choćby większy wpływ na władzę w mieście (zaplecze Dulkiewicz, "Wszystko dla Gdańska", to najmniejsze ugrupowanie w radzie miasta) – ale także politycznych.
W Platformie zdają sobie sprawę, jak wielką popularnością cieszy się dziś Dulkiewicz, że będzie budować swoją rozpoznawalność i jak bardzo może jeszcze namieszać w "dużej" polityce.
Ale wiedzą też, że to twardy zawodnik i – wzorem swojego zmarłego szefa – nie będzie miała oporów, by postawić się największym graczom po stronie opozycji.