RegionalneTrójmiastoKredyt aż po grób. W Polsce wzrasta liczba osób z depresją z powodów finansowych

Kredyt aż po grób. W Polsce wzrasta liczba osób z depresją z powodów finansowych

• Wzrasta liczba popadających w depresję przez trudności finansowe
• Grupa ryzyka to kredytobiorcy w wieku 36-45 lat
• Budzianowski: proces z bankiem przypomina ciągnięcie tygrysa za wąsy

Kredyt aż po grób. W Polsce wzrasta liczba osób z depresją z powodów finansowych
Źródło zdjęć: © PAP
Tomasz Gdaniec

08.04.2016 | aktual.: 10.04.2016 20:08

Problemy Ani zaczęły się od 20 tys. zł. Tyle bowiem dostała z urzędu pracy na rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej. 30-latka chciała prowadzić niewielki sklep ze zdrową żywnością. Po początkowym zainteresowaniu, liczba klientów zaczęła jednak spadać. Większość osób przychodziło porozmawiać, nic nie kupowali. Sklep zaczął przynosić straty, a kobieta wzięła kolejną pożyczkę. Okazało się jednak, że na zupełnie innych warunkach niż początkowo sądziła - oprocentowanie było wielokrotnie wyższe. Zadłużenie, mimo kolejnych wpłat nie malało, wręcz przeciwnie. W efekcie Ania nie wytrzymała presji i podjęła próbę samobójczą.

- Dziewczyna trafiła na terapię w ostatnim momencie. Przeszła już pierwszy etap i jest na najlepszej drodze do ponownego ułożenia sobie życia. Losem 30-latki przejęła się pomorska prawniczka, która pomogła jej wyjść z długów. Ta historia pokazuje, że bardzo dużo zależy od ludzi, na których trafiamy w życiu - podsumowuje dr Krzysztof Naczk, psycholog i psychoterapeuta.

Historia Piotra i Agaty zaczęła się od wzięcia kredytu na mieszkanie. Oboje pracowali, ale w pewnym momencie w ich rodzinie pojawiło się dziecko. Wtedy Agata zrezygnowała z pracy. W krótkim czasie okazało się, że zarobki Piotra nie pozwalają na utrzymanie domu i spłatę wierzytelności, wziął więc drugi etat. Zaczęły pojawiać się problemy ze zdrowiem. W pewnym momencie para trafiła do terapeuty małżeńskiego - chcieli się rozstać. Dopiero podczas kolejnych sesji wyszło na jaw, że wyładowywali na sobie wzajemnie emocje, kompensując brak poczucia bezpieczeństwa.

- Coraz większa liczba moich pacjentów jako początek swoich problemów podaje trudności finansowe, a ''wpadłem w długi'', ''firma zbankrutowała'', czy też ''nie mam jak spłacić raty'' to jedne z najczęstszych - pośrednich i bezpośrednich - przyczyn - wylicza Naczk.

Jak podkreśla psycholog, obecnie pieniądze są substytutem bezpieczeństwa, szczególnie tam, gdzie dysocjacji ulegają relacje z najbliższymi. Poczucie porażki wyzwala tzw. toksyczny wstyd. - Dlatego trzeba odróżnić dwa skorelowane ze sobą zjawiska: nieumiejętne zarządzanie finansami oraz depresję - pointuje psycholog.

Kto najczęściej popada w długi? Przez cały ubiegły rok upadłość konsumencką ogłosiło ponad 2,1 tys. osób. Przeciętne zadłużenie osób, które mają jeden kredyt lub więcej, wyniosło na koniec 2015 r. 221,3 tys. zł i w porównaniu z pierwszą połową roku wzrosło o 60 tys. zł. Średnio na osobę więcej bankom są winni mężczyźni niż kobiety - odpowiednio ponad 222 tys. zł i 220 tys. zł, co także jest pewną odmianą wobec wcześniejszych danych. Najczęściej z upadłości korzystają 36-45 latkowie.

- Największą grupę, bo dwie na pięć osób stanowią posiadający od dwóch do czterech kredytów, uwzględniając poza kredytami gotówkowymi, ratalnymi i mieszkaniowymi również karty kredytowe czy limity kredytowe w koncie. Odsetek 18 proc. osób ma pięć lub więcej kredytów. Sytuacja się zmienia, bo w pierwszej fali upadłości, na początku 2015 roku, niemal co trzecia bankrutująca osoba miała tak dużą liczbę zobowiązań - zwraca uwagę Mariusz Hildebrand, wiceprezes BIG InfoMonitor.

Nie zawsze pomoc psychologiczna przybywa na czas. W marcu ubiegłego roku przekonała się o tym rodzina Leszka Cadera. 35-letni mężczyzna zaciągnął kredyt we frankach, wart 400 tys. zł. Żeby go spłacić, pracował na dwóch etatach. Gdy w krótkim czasie cena waluty poszybowała z dwóch do pięciu złotych - nie wytrzymał. Wyciągnął służbową broń i popełnił samobójstwo. Mężczyzna zostawił dwa listy pożegnalne. W pierwszym napisał: ''Przepraszam Renata, byłem chorym, słabym człowiekiem. Milenka dostanie rentę, kredyty ubezpieczone, ale nie wiem czy na życie. Nie umiem już zrobić nic innego''. Drugi zaadresował do sześcioletniej córki. Jej też chciał wytłumaczyć, dlaczego postanowił umrzeć. Kiedy o sprawie zrobiło się głośno, zainteresował się nią bank, a jeden ze śląskich adwokatów prowadzi sprawę ''pro bono''.

- Zawarliśmy porozumienie z bankiem, że wdowa wraz z córką nie będą usunięte z mieszkania, aż dziewczynka ukończy edukację. Wolałbym uniknąć procesu, który przypominałby pociąganie tygrysa za wąsy. Więcej udało się nam uzyskać poprzez rozmowy niż ewentualny proces. W efekcie batalii sądowej mógłbym odzyskać co najwyżej spready (różnica pomiędzy ceną sprzedaży a ceną kupna aktywów - przyp. red.) oraz ubezpieczenie kredytu - mówi Wirtualnej Polsce Janusz Budzianowski, adwokat prowadzący sprawę.

Sprawą kredytów frankowych w ubiegłym roku zajął się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W sierpniu zostało wszczęte postępowanie przeciw dwóm bankom, które stosowały niekorzystne dla klientów praktyki. W efekcie obie placówki dobrowolnie zobowiązały się zaniechać stosowania zakwestionowanych praktyk i zrekompensować klientom ich skutki.

Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .

Zobacz także
Komentarze (399)