Kazali biegać kobiecie wokół radiowozu - za karę
Takiego upokorzenia się nie spodziewała. Młoda kobieta "za karę" musiała biegać wokół radiowozu, przy głośnym rechocie strażników miejskich. Dlaczego? Gdańscy mundurowi zatrzymali ją w parku, bo pies, z którym spacerowała, nie miał kagańca. Zamiast pouczenia, dostała karę, do wykonania na miejscu - czytamy w "Dzienniku Bałtyckim".
- W samo południe, w parku Reagana w pasie nadmorskim, widziałem na własne oczy, jak dwóch funkcjonariuszy straży miejskiej kazało młodej kobiecie biegać wokół radiowozu. Słychać było głośny rechot strażników, którzy mieli ubaw ze zestresowanej obywatelki - opowiada dr hab. Kazimierz Puchowski, profesor Uniwersytetu Gdańskiego, który akurat przechadzał się równoległą ścieżką.
Już po drodze kilka osób mówiło mu, żeby miał się na baczności i w żadnym wypadku nie spuszczał psa ze smyczy, bo w parku dzieją się dziwne rzeczy. - Straż robi sobie żarty z właścicieli czworonogów - ostrzegali spacerowicze. Gdy zobaczył, że wokół radiowozu biega kobieta, aż przetarł oczy ze zdumienia.
Mężczyzna opowiada, że wiele razy widział, jak w tej samej okolicy strażnicy miejscy robili polowania na Bogu ducha winnych spacerowiczów - głównie osoby starsze.
Leszek Walczak, komendant straży miejskiej, po tym jak dowiedział się, co wydarzyło się w parku Reagana, był zaskoczony i zszokowany. - Nie mieści mi się to w głowie! Tego typu zachowania są niedopuszczalne i nie będą akceptowane. Od razu zaczynam wyjaśniać wszelkie okoliczności zdarzenia. Jeśli potwierdzi się podana przez świadka wersja, będą kary. Takich ludzi u siebie nie chcemy - przekonuje Walczak.
Komendant zaznacza, że strażnicy patrolujący park Reagana przekroczyli swoje uprawnienia. - Nie mieli prawa postąpić w ten sposób. Powinni pouczyć kobietę. Zrobię wszystko, co mogę, by ponieśli za to odpowiednie konsekwencje dyscyplinarne, z wydaleniem ze służby włącznie - zapewnia Walczak i dodaje, że to, co się stało, godzi w wizerunek wszystkich pracowników gdańskiej straży. - Nie jest to miłe ani dla mnie, ani dla całej instytucji. Dlatego nawet jeśli będzie nas to dużo kosztowało, nie zamierzamy sprawy zamiatać pod dywan - dodaje.
Strażnicy miejscy, którzy pełnili opisywaną służbę, mają opinię spokojnych. Komendant sprawdza teraz, czy wcześniej były na nich skargi, a poszkodowaną prosi o kontakt. Do tematu wrócimy.