Karnowski na zakręcie, czyli rok po referendum w Sopocie
Co zrobiono, a czego nie wyjaśniono w Sopocie w ciągu roku od referendum w sprawie odwołania Jacka Karnowskiego. Sytuację prezydenta analizuje "Polska Dziennik Bałtycki".
Zaczęło się w lipcu 2008 roku. Sławomir Julke, który w Sopocie prowadził różne interesy, nagrał swoją rozmowę z prezydentem Sopotu. Gdy treść nagrania opublikowała "Rzeczpospolita", wybuchła tzw. afera sopocka. Jacek Karnowski miał podczas tej rozmowy zażądać dwóch mieszkań za pozwolenie na rozbudowę o jedno piętro sopockiej kamienicy na ul. Czyżewskiego 4.
Sprawą zajęła się prokuratura. Jackowi Karnowskiemu postawiono osiem zarzutów, z czego siedem korupcyjnych. Dotyczyły również zakupu aut po zaniżonej cenie i przyjmowania łapówek w postaci darmowych usług budowlanych. Prezydenta zatrzymano na noc w areszcie. Rano dowiedział się, że sędzia odrzucił wniosek prokuratury o jego tymczasowe aresztowanie.
Samorządowiec zrezygnował z członkostwa w PO. Zapowiedział, że nie będzie kandydował na kolejną kadencję prezydenta miasta. Chciał, żeby sopocianie się wypowiedzieli, czy ma doczekać końca obecnej kadencji. Wyniki referendum, które z inicjatywy samego Jacka Karnowskiego odbyło się 17 maja 2009 roku, pozwoliły mu zostać na stanowisku. Właśnie minął rok od sopockiego głosowania.
- Gdzie ta afera? - pytał ostatnio prezydent Sopotu. Rzeczywiście, o ewentualnej winie prezydenta wiemy niewiele więcej niż w maju 2009 roku. Wiemy natomiast, że śledztwa w sprawie Centrum Haffnera nie będzie. Ta sprawa była jakby na uboczu głównego wątku afery sopockiej. CBA rozpoczęło kontrolę inwestycji przebudowy centrum Sopotu jeszcze przed publikacją nagrania Julkego. Powstał protokół, według którego m.in. sopoccy samorządowcy mieli działać tak, że miasto ponosiło koszty, które mogła ponieść prywatna spółka. Jednak 30 listopada 2009 roku Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku umorzyła śledztwo w tej sprawie - nie stwierdzono łamania prawa.
Wiadomo też, że przed dwoma tygodniami prokuratura umorzyła dwa z ośmiu zarzutów. Zostało sześć, w tym ten najpoważniejszy, sformułowany na podstawie nagrania rozmowy prezydenta ze Sławomirem Julkem.
W ciągu ostatniego roku do opinii publicznej przedostawała się wciąż ta sama informacja: "śledztwo przedłużono". Przedłużano je dlatego, że prokuratorzy nie mogli "wykonać czynności procesowych" (maj 2009), oraz dlatego, że biegli nie mogli się uporać z dowodem w postaci nagrania (grudzień 2009).
Właśnie to nagranie jest języczkiem u wagi w całej sprawie. Nagranie, a nie sam dyktafon, którym sie posłużono - gdyż tego ostatniego wciąż nie ma. Sławomir Julke nie dostarczył go prokuratorom.
Jak sprawy mają się dzisiaj? Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku wskazuje, że zakończenie śledztwa możliwe byłoby już w czerwcu. Na przeszkodzie mogą stanąć przesłuchania nowych świadków, dostarczone nowe dokumenty - wówczas termin ten może zostać przesunięty. Na razie więc pytanie o finał śledztwa pozostaje bez odpowiedzi.
Gdy afera sopocka wybuchała, zewsząd pytano, czy Jacek Karnowski będzie w stanie godzić pracę dla Sopotu z pochłaniającą przecież mnóstwo czasu swoją obroną. Po blisko dwóch latach tej walki trudno zarzucić prezydentowi, że zaniedbał miasto. Liczba rozpoczętych inwestycji czy pozyskanych środków unijnych może imponować. Zaledwie kilka tygodni po referendum, w czerwcu, rozpoczęto remont peronu SKM. W lipcu otwarto Centrum Haffnera. W ubiegłym roku zakończono rewitalizację Parku Północnego, a na początku 2010 roku rozpoczęto modernizację Parku Południowego.
Władze miasta wywalczyły też dofinansowanie unijne, m.in. na wyposażenie PGS, rewitalizację hipodromu i termomodernizację sopockich szkół. W minionym roku Sopot został okrzyknięty liderem w skali kraju w pozyskiwaniu środków unijnych. Na początku tego roku rozpoczęła się także modernizacja placu Przyjaciół Sopotu, rozpoczęto przebudowę Opery Leśnej. Jedną z najgłośniejszych inwestycji jest rozpoczęta w marcu br. budowa portu jachtowego przy molu. Jacek Karnowski na każdym spotkaniu z mieszkańcami podkreśla, że był sprawdzany przez różne służby i się już nie przejmuje zarzutami CBA, prokuratorów, niektórych mieszkańców. Przed kilkoma tygodniami przyznał, że rozważa możliwość ponownego startu w wyborach samorządowych.
Polityczna sytuacja w Sopocie skomplikowała się po 10 kwietnia. Wiceprezydent Paweł Orłowski, który również zapowiadał ubieganie się o fotel prezydenta kurortu, ma zastąpić w sejmie zmarłego posła PO Arkadiusza Rybickiego. W związku z tym na fotel wiceprezydenta powołano nieznanego większości Bartosza Piotrusiewicza.