Gdyńscy radni PO chcą budowy nowego domu pomocy społecznej w mieście
Gdyńscy radni PO chcą budowy nowego domu pomocy społecznej. Wedle radnych placówka, która powstała pięć lat temu, nie mieści wszystkich potrzebujących. Środki w budżecie na inwestycję mają pochodzić z cięć w innych obszarach. Miasto nie chce się na to zgodzić.
Pomysłodawca projektu, radny PO Bogdan Krzykowski uważa, że liczba miejsc w domu pomocy społecznej przy ul. Pawiej jest zbyt mała. Wedle jego oceny mieszkańcy, dla których nie starcza miejsca, są wysyłani do innych miast.
- Osiem lat temu do DPS była długa, licząca niemal 200 osób kolejka. Podjęte od tamtego czasu działania doprowadziły do sytuacji całkowicie odmiennej. Kolejki praktycznie nie ma. Każda osoba, której sytuacja zdrowotna i rodzinna kwalifikuje do umieszczenia w placówce, uzyskuje takie miejsce niemal natychmiast – informuje Michał Guć, wiceprezydent Gdyni.
Część starszych gdynian znajduje się w placówkach miast ościennych, ponieważ są tam wolne miejsca. Miasto zamiast wydawać pieniądze na kolejny dom, przeznacza je na inne cele. Włodarze miasta planują jednak w przyszłości nawiązać współpracę z placówkami niepublicznymi. Miasto miałoby opłacać w nich tylko koszty pobytu gdynian. Nie zaś ich budowę.
Gdynia to niepierwsze miasto w Trójmieście, borykające się z problemem domów pomocy społecznej. Pod koniec sierpnia ubiegłego roku mieszkańcy Sopotu protestowali przeciwko lokalizacji w śródmieściu, domu pomocy dla osób niepełnosprawnych intelektualnie. Placówka z miejscami dla 14 pensjonariuszy miała stanąć na skwerze w sopockim parku imienia Arkadiusza Rybickiego. Budowa miała spowodować skurczenie się obszarów zielonych, co nie podobało się mieszkańcom. Ostatecznie, radni wycofali się ze swojego pomysłu przed wyborami.
Gdynia, a w szczególności jej centrum starzeje się dramatycznie szybko. Od 2013 roku średnia wieku w śródmieściu wzrosła o ponad dwa lata. Obecnie wynosi 37. Najnowsze statystyki pokazują, że jeden na trzech gdynian przekroczył już 60 rok życia. W 2012 roku takich osób było tylko 20 procent. Władze miasta podjęły kilka tygodni temu o zwiększeniu liczby miejsc w publicznych przedszkolach. Obecnie wzrost liczby mieszkańców wynika z dodatniego salda migracji. Jednak działania te to tylko doraźny środek w walce ze zjawiskiem obumierania miasta. Jeżeli sprawdzi się najczarniejszy scenariusz to miasto może zniknąć z mapy kraju.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .