Gdańsk chce czystszego Śródmieścia. UM wydał na specjalne farby 110 tys. zł
Gdańsk chce czystszego Śródmieścia. Dziesięć wyremontowanych bram zostało już pokrytych specjalną farbą odbijającą płyny. Dzięki temu dzielnica ma wyglądać estetyczniej i ładniej pachnieć. Magistrat wydał na tę inwestycję 110 tys. zł.
Na pomysł zakupu farby wpadł w marcu Paweł Adamowicz, prezydent miasta. Gdańsk bowiem od wielu lat zmaga się z niekulturalnymi gośćmi, którzy załatwiają potrzeby fizjologiczne w bramach i zaułkach. Farba odbijająca płyny to niemiecki patent. Podobne rozwiązanie od wielu lat stosowane jest w najbardziej rozrywkowej dzielnicy Hamburga - St. Pauli. Tamtejsi aktywiści pokryli w ten sposób mury. Przy części z nich miłosiernie ustawiono tabliczkę informacyjną. Swojej akcji nadali nazwę "St. Pauli pinkelt zurück", czyli "St. Pauli odsikuje".
- Jest to farba stworzona przy wykorzystaniu nanotechnologii. Pokryta nią powierzchnia nie tylko odbija ciecze, ale też uniemożliwia przywieranie do niej brudu, kurzu i cieczy. Łącznie wyremontowanych i zabezpieczonych farbą zostało 10 bram, ale na tym nie koniec, jeżeli to rozwiązanie sprawdzi się pomalowane zostaną kolejne bramy na terenie Głównego Miasta - zapowiada Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska.
Oczyszczenie dziesięciu bram z graffiti i pokrycie ich nowoczesną farbą to koszt szacowany na ponad 110 tys. złotych. Wartość zleconych prac zależna była od stopnia zabrudzenia oraz kondycji każdej z bram. Jednostkowy koszt wahał się od kilku do kilkunastu tys.
Drugim problemem miasta jest nielegalne graffiti szpecące miejskie elewacje. W związku z tym gdańscy radni wystąpili na początku czerwca z wnioskiem o utworzenie grup do walki z graffiti. W jej skład będą wchodzić strażnicy, policjanci oraz menadżer śródmieścia. Inną metodę przyjęła sopocka straż miejska. Tamtejsi funkcjonariusze stworzyli katalog podpisów grafficiarzy. Pozwoli on na przypisanie tagów do konkretnych osób i ułatwi walkę z wandalizmem. Samozwańczy artyści odpowiadać będą nie za pojedynczy tag, ale za wszystkie przez siebie wykonane graffiti. W Gdyni przyniosło to natychmiastowy skutek.
- Od dłuższego czasu nie dostajemy zgłoszeń w sprawie graffiti dlatego rozwiązaliśmy grupę. Nielegalne rysunki traktujemy jako uszkodzenie mienia. Za ten czyn grozi do pięciu lat więzienia. Wielokrotnie sąd orzeka nawiązki dochodzące do kilkudziesięciu tysięcy złotych, co jest dodatkowo odczuwalne dla sprawcy – mówi Wirtualnej Polsce kom. Michał Rusak z gdyńskiej policji.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .