Eskalacja wydarzeń w Stoczni Gdynia: strajk okupacyjny
Stocznia Gdynia, największy w Polsce producent statków, jest sparaliżowana strajkiem okupacyjnym. Strajkuje kilkuset pracowników wydziałów kadłubowych.
19.02.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Wdarli się oni do budynku zarządu i wyrzucili prezesa stoczni Janusza Szlantę z gabinetu, a następnie z gmachu.
Kontrolę nad sytuacją utraciły działające w firmie związki zawodowe oraz zarząd spółki. W opinii menadżerów i związkowców, strajk jest nielegalny. Jednak nie są w stanie zmusić protestujących do powrotu do pracy.
Prezes Szlanta zapowiedział, że zrobi wszystko, aby zakład jak najszybciej zaczął znów produkować statki. Ale na razie jego działania przynoszą skutek odwrotny od zamierzonego.
Protestujących rozwścieczyły zapowiedzi zwolnienia z pracy za udział w poniedziałkowym wiecu, doręczone w nocy do domów 30 robotników. Przed budynkiem dyrekcji spalili dwie kukły - jedna symbolizowała prezesa, druga związek zawodowy "Solidarność".
Protestujący ogłosili następnie strajk okupacyjny.
Stoczniowcy okupują wszystkie bramy i będą przebywać na terenie zakładu aż do podpisania porozumienia. Protestujący nie przewidują na razie żadnych innych akcji.
Pracownicy stoczni domagają się m.in. podwyżek płac jeszcze w tym roku, wypłacenia zaległego funduszu awansowego, przywrócenia wydawania mleka i wkładek do posiłków regeneracyjnych, cofnięcia zakazu wydawania gorących napojów i posiłków w barach stoczniowych, zapewnienia materiałów ochronnych takich jak maski, rękawice, odzież robocza, środki czystości, zaprzestania restrukturyzacji stoczni, czyli dzielenia jej na spółki, odwołania odpowiedzialnych za dopuszczenie do obecnej sytuacji.
Prezes Szlanta tłumaczy zwolnienie 30 pracowników koniecznością zaprowadzenia w stoczni porządku. Powiedział, że kierownictwo stoczni chce jak najszybciej przywrócić produkcję statków i nie dopuści do łamania prawa.
Delegaci Związku Zawodowego Stoczni Gdynia podjęli uchwałę upoważniającą protestujących do wejścia w spór zbiorowy. Na ewentualne negocjacje z zarządem stoczni protestujący wyznaczyli tydzień czasu. W ciągu pięciu dni licząc od wtorku porozumienie z zarządem powinno być podpisane. Jeżeli takiego porozumienia nie będzie, to protestujący wejdą w spór zbiorowy z zarządem stoczni - powiedział Świętczak.
Rzecznik prasowy stoczni Mirosław Piotrowski poinformował, że na środę zaplanowano negocjacje. (PAP/IAR, mp, mag)