Coraz więcej polskich pacjentów jest świadomych swoich praw. RPP ma ręce pełne roboty
Od trzech lat wzrasta liczba interwencji podejmowanych przez Rzecznika Praw Pacjentów. W ubiegłym roku rozpatrzył on ponad 65 tys. wniosków. Obecnie największe problemy z realizacją swoich praw mają osoby starsze - brakuje im nie tylko pieniędzy, ale i kompletnej strategii.
24.07.2015 | aktual.: 25.07.2015 10:37
Jak wynika z ostatniego raportu Rzecznika Praw Obywatelskich, grupą, której prawa w zakresie ochrony zdrowia są notorycznie łamane, są osoby starsze. Przy realizacji prawa do ochrony zdrowia władze publiczne zobowiązane są stworzyć system publicznej służby zdrowia, który w najpełniejszy sposób urzeczywistni realną dostępność świadczeń opieki zdrowotnej. Pominięcie w tym systemie szczególnych potrzeb osób starszych może stanowić przejaw pośredniej dyskryminacji ze względu na wiek. Problem dotyczy wydłużonego oczekiwania na diagnostykę oraz braku koordynowanego centralnie programu walki z Alzheimerem.
Instytucją mającą na celu chronienie uprawnień osób chorych jest Rzecznik Praw Pacjenta. W styczniu tego roku podjął on jedną z najbardziej spektakularnych akcji. Podczas strajku lekarzy z Porozumienia Zielonogórskiego, niezgadzających się na proponowaną przez Narodowy Fundusz Zdrowia wysokość kontraktów, wielu pacjentów złożyło skargi w związku z utrudnionym dostępem do specjalistycznej opieki oraz leków. Łącznie do biura RPP wpłynęło ponad 300 zażaleń. Podobna instytucja działa także po drugiej stronie - lekarze, dentyści oraz pielęgniarki mają swojego Rzecznika Praw Lekarzy, który podejmuje działania w celu obrony interesów członków Izby, np. w przypadku agresywnego zachowania pacjenta.
Ministerstwo Zdrowia pięć lat temu chciało wprowadzić do pakietu obowiązkowych badań pracowniczych cytologię oraz mammografię. Miało to być jednym z elementów walki z niektórymi odmianami raka.
- Nie możemy jednak zgodzić się na to, aby remedium na tak ważki problem, jak wysoka umieralność polskich kobiet na raka szyjki macicy i piersi, było rozszerzeniem zakresu obowiązkowych, okresowych badań lekarskich, zwłaszcza, że miałyby one decydować o dopuszczeniu kobiet do wykonywania pracy na danym stanowisku - mówiła wówczas Katarzyna Szymielewicz z Fundacji "Panoptykon".
W lipcu 2013 roku ruszył dobrowolny system NFZ, zbierający dane o pacjentach - Zintegrowany Informator Pacjenta. Próżno jednak szukać w nim konkretnych wyników badań czy dokładnej historii przebiegu choroby. Widoczne są tylko usługi opłacone przez fundusz. Generalny Inspektor Danych Osobowych pozytywnie zaopiniował przygotowane zabezpieczenia. Zwrócił jednocześnie uwagę na jeden szczegół.
- Od momentu, kiedy świadczeniobiorcy będą mogli uzyskiwać tego typu zestaw informacji z NFZ, to zaczną być przymuszani przez różnego rodzaju firmy na rynku do tego, żeby za swoją zgodą, gdzie "zgodę" trzeba wziąć w cudzysłów, przekazywali taką informację tym firmom - mówił Wojciech Wiewiórowski z GIODO.
Budowa tego typu baz to nie tylko problem marketingowy, to również kwestia samych zasad dostępu. Obecnie do dokumentacji medycznej dostęp mają pacjenci, a wobec osób nieletnich - przedstawiciel ustawowy. Problem komplikuje się, gdy pacjent umrze. Wówczas wgląd do karty leczenie mają tylko osoby upoważnione przez zmarłego. Tym samym, podejrzewając lekarza o błąd w sztuce, często jedyną drogą do poznania wyników sekcji zwłok jest droga procesowa.
Najpoważniejszym naruszeniem praw pacjentów jest złamanie tajemnicy lekarskiej. W ubiegłym roku prawdziwa burza rozpętała się wokół lekarza, który leczył chorą na raka aktorkę Annę Przybylską. Po jej śmierci, lekarz prowadzący opowiadał o swojej pacjentce w programie informacyjnym, opisując dolegliwości związane z chorobą. Sprawą zajęła się Okręgowa Izba Lekarska.
Każdego dnia Polaków leczy 160 tys. lekarzy i 200 tys. pielęgniarek.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .