"Trasy są na bieżąco sprawdzane". Kierwiński o bezpieczeństwie na kolei
- Trasy są na bieżąco sprawdzane - powiedział w Polsat News minister Marcin Kierwiński pytany o bezpieczeństwo na kolei i ewentualne akty dywersji. - Żyjemy w niebezpiecznych czasach. Nigdy w przypadku takich działań nie możemy powiedzieć, że nigdy nic się nie wydarzy - dodał szef MSWiA.
Najważniejsze informacje:
- Incydenty na kolei miały miejsce w rejonie stacji Mika na Mazowszu oraz w okolicach Puław.
- Doszło do detonacji ładunku wybuchowego, który uszkodził tory.
- Prokuratura Krajowa prowadzi śledztwo w sprawie aktów dywersji.
W ostatni weekend doszło do niepokojących incydentów na torach kolejowych w Polsce. Szczególnie poważne zdarzenie miało miejsce w pobliżu stacji Mika w powiecie garwolińskim na Mazowszu, gdzie zdetonowano ładunek wybuchowy uszkadzający tory. Do sytuacji na polskiej kolei odniósł się w Polsat News minister Marcin Kierwiński.
Dywersja na kolei. "Wybuch był bardzo potężny"
- Te trasy są na bieżąco sprawdzane. Infrastruktura jest na bieżąco sprawdzana przez służby zajmujące się koleją. Żyjemy w niebezpiecznych czasach. Nigdy w przypadku działań dywersyjnych, a z takimi mamy do czynienia, nie możemy powiedzieć, że nigdy nic się nie wydarzy - powiedział szef MSWiA pytany o bezpieczeństwo na kolei i ryzyko powtórzenia aktów dywersji.
Kierwiński w programie "Graffiti" odniósł się do plotek o tym, że w powiecie garwolińskim doszło do więcej niż jednego wybuchu na torach. - Nie wiem, skąd te informacje - stwierdził. Zaznaczył, że już w poniedziałek dość precyzyjnie mówił, że doszło do jednej eksplozji ładunku wybuchowego na torach w powiecie garwolińskim.
- Służby działają, sprawdzają, co było efektem tego wybuchu, jak zachowywała się cała infrastruktura. Wiemy, że w niedzielę rano jeden z maszynistów, który odczuł uderzenie, poinformował o tym kolejny pociąg i ten zatrzymał się, aby na tę dziurę nie najechać - wytłumaczył minister spraw wewnętrznych i administracji.
Kierwiński skomentował też doniesienia, jakoby jedna z osób mieszkających w pobliżu torów kolejowych w powiecie garwolińskim już w sobotę wieczorem zgłaszała huk, który miał wskazywać na możliwość eksplozji. - Patrol policji był na miejscu, bo mieszkanka nie była w stanie wskazać ani miejsca konkretnego, ani kierunku, skąd ten huk był słyszany. Nie stwierdzono tam w okolicy żadnych uszkodzeń i w sposób oczywisty ta informacja została zanotowana w rejestrach policyjnych - wyjaśnił szef resortu i podkreślił, że "śledztwo ustali, o której ten ładunek był detonowany".
Do drugiego aktu dywersji doszło w okolicach Puław. - Wygląda to również poważnie i na akt terroru, ale muszą to potwierdzić służby. W przypadku garwolińskim jest o tyle oczywiste, że policyjni pirotechnicy potwierdzili obecność materiałów wybuchowych. W drugim przypadku wiadomo, że skradziono ok. 60 metrów trakcji i kilkaset metrów dalej znaleziono obejmę metalową, która zainstalowana była na torze. Ona została przecięta przez przejeżdżające pociągi. Zakładam, że zrobiono to w jakimś wrogim nam celu - podsumował Kierwiński.
źródło: Polsat News