Transmisja procesu sądowego nie doszła do skutku
Sąd w Pradze ostatecznie nie
pozwolił na bezpośrednią transmisję telewizyjną z rozprawy sądowej, która miała być pierwszą transmisją w dziejach Czech. Przeciwnicy bezpośredniego przekazu z sali sądowej podkreślali, że Czachy mają europejską, a nie amerykańską tradycję sądowniczą i procesy nie mogą przemieniać się w widowisko.
30.10.2003 14:20
Chodzi o głośną sprawę byłego dyrektora generalnego czeskiego MSZ, zarazem b. agenta wywiadu wojskowego Karela Srby. Został on wraz z czterema osobami oskarżony o przygotowywanie zabójstwa dziennikarki Sabiny Slonkovej piszącej o aferach z jego udziałem. Został za to skazany na 8 lat więzienia. Telewizja publiczna ubiegała o transmisję z rozprawy odwoławczej.
Bezpośrednia transmisja z sali sądowej miała stać się pierwszym tego rodzaju wydarzeniem w historii czeskiego sądownictwa. Przeciwko decyzji sędziego, który wyraził na to zgodę, wypowiedzieli się czołowi czescy politycy, m.in. prezydent Vaclav Klaus i premier Vladimir Szpidla. Zdaniem przeciwników Czechy mają - co podkreślano - europejską, a nie amerykańską tradycję sądowniczą i procesy nie mogą przemieniać się w widowisko.
Przeciwko transmisji nie protestował Karel Srba. Jego obrońca obawiał się jednak, że sąd mógłby w warunkach bezpośredniej relacji telewizyjnej być poddany niedopuszczalnym naciskom kształtowanej przez media opinii publicznej.
Przewodniczący składu sędziowskiego, rozpoczynając rozprawę odwoławczą, dał jednak oskarżonym - skazanym w pierwszej instancji na kary 6, 4 i 2 lata więzienia - możliwość wypowiedzenia się w tej sprawie. Dwójka z nich wypowiedziała się przeciwko transmisji. Sędzia uznał więc, że prawo do obrony jest nadrzędne wobec prawa do informowania w bezpośredniej transmisji opinii publicznej o przebiegu publicznego procesu.
Czeska Telewizja będzie mogła dokonywać zapisu całego procesu, a bezpośrednio transmitować jedynie ogłoszenie wyroku.