PolskaTransfery do PO to chęć utrzymania władzy za wszelką cenę?

Transfery do PO to chęć utrzymania władzy za wszelką cenę?

Platforma Obywatelska odkryła karty i ujawniła kandydatów w wyborach parlamentarnych na listach wyborczych w poszczególnych okręgach. Najwięcej zamieszania wzbudziły dwa transfery – Ludwika Dorna i Grzegorza Napieralskiego – jeszcze niedawno liderów dwóch partii o odmiennej orientacji politycznej niż PO. – Kwestie ideowe i programowe przestały się zupełnie liczyć – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, dr Sergiusz Trzeciak.

Transfery do PO to chęć utrzymania władzy za wszelką cenę?
Źródło zdjęć: © PAP | Paweł Supernak

03.09.2015 | aktual.: 03.09.2015 19:07

Grzegorz Napieralski został zawieszony w prawach członka SLD w czerwcu tego roku. Wcześniej był przewodniczącym Sojuszu w latach 2008-2011 oraz jego kandydatem w wyborach prezydenckich w 2010 roku. Z kolei Ludwik Dorn był przewodniczącym klubu PiS w latach 2002-2005 i wicepremierem w rządzie tego ugrupowania. Niegdyś obaj nie szczędzili słów pod adresem polityków PO, o czym szybko przypomina internet. Swego czasu Dorn powiedział o Ewie Kopacz, że „jest chodzącą nicością”.

Politolodzy: PO to partia bez idei

Politolodzy zgodnie stwierdzają, że Platforma jest obecnie ugrupowaniem bez idei. Dr Rafał Chwedoruk z UW wskazuje na przyczyny tego stanu. - Platforma startowała z pozycji bardzo wyrazistej światopoglądowo, jako partia liberalno-konserwatywna. Zmiana ma dwa powody. Pierwszym jest pragmatyzm, a jego siłę wzmógł kryzys finansowy z 2008 roku. Stąd odejście od poglądów liberalnych, zwłaszcza na temat gospodarki. Drugim czynnikiem była chęć stania się partią władzy. Utrzymanie tej władzy jest celem najważniejszym i długofalowym. Stąd PO musiała starać się o wchłonięcie szerszego elektoratu – powiedział WP.

- Kwestie ideowe i programowe przestały się liczyć – uważa dr Sergiusz Trzeciak, autor książki „Drzewo kampanii wyborczej”. - Mówienie o otwartości partii to wyłącznie marketing. Czy można w jednej formacji realizować poglądy Dorna czy bliskiego PO Giertycha, a z drugiej strony Napieralskiego? Oni reprezentują nie tylko różne poglądy, ale odmienne wartości – dodaje politolog.

Na inną kwestię zwraca uwagę Wiesław Gałązka, specjalista ds. marketingu politycznego. Jego zdaniem PO za bardzo skupiła się na retoryce antypisowskiej. - Platforma nie jest partią wszystkich Polaków, tylko wszystkich anty-PiS. Trudno określić jaki ma program. Działa chaotycznie. Wszystko nastawione jest na to, żeby dowalić formacji Jarosława Kaczyńskiego – uważa ekspert. Podobne wnioski ma dr Chwedoruk. - W społeczeństwie dorasta chęć zmian. Retoryka anty-PiS przestaje działać, a Platforma ciągle się miota i nie wie jaką drogę wybrać – mówi.

PO idzie dawną ścieżką, ale to już nie jest właściwy kierunek

Politolodzy podkreślają, że taka taktyka przyczyniła się do zwycięstw PO w wyborach parlamentarnych w 2007 i 2011 roku, a także elekcji Bronisława Komorowskiego na prezydenta w 2010 roku. Jednak uważają, że teraz nie będzie już ona skuteczna. – Jak się dużo obejmuje, to się słabo ściska – mówi dr Jarosław Flis z UJ. - To nie jest zła strategia, ale ona już się wyczerpuje. To wygląda jak misja ratunkowa, a nie zebranie silnej armii, która idzie po łupy i zwycięstwo – dodaje politolog.

W opinii dr. Chwedoruka Platforma bardzo dużo ryzykuje, a jej działania odwiodą Polaków od udziału w wyborach. - Takie działania zniechęcają ludzi do polityki i aktywnego partycypowania w niej. To nie przysłuży się frekwencji, a jak pokazywały poprzednie lata, im ta jest wyższa, tym lepszy wynik notowała PO – zauważa. Ekspert podkreśla kontrast w działaniach Platformy i jej głównego oponenta. – Kiedyś szeroki elektorat był walorem PO. Ideowość PiS kiedyś go ograniczała i nie pozwalała rozszerzyć skrzydeł, a teraz okazuje się atutem – dodaje.

Na zbyt dużą mieszankę poglądów w jednej partii zwraca uwagę dr Trzeciak. - Skrzydła, które rozbudowała PO są już zbyt przerośnięte. Partia stała się zbieraniną różnych środowisk, którym brakuje wspólnego mianownika. W PO znalazły się osoby, które nie mają innej alternatywy politycznej. Stawia to wiarygodność Platformy pod znakiem zapytania - powiedział. - Wielu polityków od lat związanych z PO przyznaje, że jest to błąd. Inni działacze od lat budują charakter formacji, a później są zastępowani przez osoby z łapanki – dodaje.

Dr Trzeciak zwraca również uwagę na ryzyko ośmieszenia działań Platformy. - One dają pole do potencjalnych ataków, zwłaszcza w Internecie. Żadnym problemem nie jest zrobienie memu z wypowiedziami polityków partii sprzed kilku lat – mówi. Internet już teraz nie wybacza politykom rządzącego ugrupowania np. przywołując dawne wypowiedzi Stefana Niesiołowskiego o Dornie i Napieralskim.

Wiesław Gałązka kwituje to barwną metaforą. - Pani premier szykuje koktajl dla swoich wyborców, po którym będą mieli kaca – uważa ekspert.

Transfery gorszej jakości

Migracja do Platformy polityków związanych wcześniej z prawą bądź lewą stroną sceny politycznej to nic nowego. Politolodzy wskazują jednak, że przy okazji poprzednich wyborów, mogliśmy mówić o bardziej wartościowych transferach. – Swego czasu transfery Antoniego Mężydły, Radosława Sikorskiego, Bartosza Arłukowicza czy Dariusza Rosatiego budziły zazdrość konkurencji. To byli pożądani gracze – mówi dr Flis. - PO próbuje pokerowego zagrania, jak w 2007 czy 2011 roku, ale za pomocą dużo słabszych figur. Wtedy to były asy – dodaje politolog UJ.

Zdaniem Gałązki w PO brakuje już silnych osobowości. - Nie ma autorytetów i osób z atutami merytorycznym. Stąd porzucenie idei i poszukiwanie polityków typu Giertych, Kamiński, Napieralski czy Dorn. Wizerunkowo nie wpłynie to dobrze, bo Platforma bierze osoby skazane w innych partiach na banicję – uważa specjalista ds. marketingu politycznego.

Dr Chwedoruk tłumaczy, dlaczego kilka lat temu migracje między głównymi partiami były bardziej akceptowane. - Wtedy te transfery były wytłumaczalne, bo scena polityczna się dopiero klarowała, a różnice między PO i PiS były niewielkie. Obecnie zarówno te partie, jak i SLD, należą do trzech różnych frakcji w Parlamencie Europejskim. To pokazuje ich odmienność – mówi WP.

Jego zdaniem takie zachowania źle świadczą o jakości kultury politycznej w Polsce. - W świecie zachodnich demokracji takie migracje są absolutnym wyjątkiem i dzieją się tylko przy dużych wydarzeniach – ocenia politolog. - Istotą istnienia partii politycznych są różnice między nimi. Nie mogą one działać jak agencje modeli, które biorą wolnych strzelców na rynku. Członków jednej siły politycznej powinna łączyć choć minimalna więź programowa. Na radzie PO nie usłyszeliśmy żadnych słów od Dorna i Napieralskiego, które ujawniałyby przyczynę ich ideowego zbliżenia do PO. Poza tym, że są anty-PiS – dodaje.

Ekspert odnosząc się do aktualnych wydarzeń puentuje sytuację na naszej scenie politycznej. - Nie wiem czy Polska powinna przyjmować uchodźców, ale mam wrażenie, że na razie naszą specjalnością jest przyjmowanie uchodźców z jednej partii do drugiej – powiedział dr Chwedoruk.

Mateusz Cieślak, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (434)