Transfer dolarów wstrzymany. Amerykanista: "Wujek z Ameryki był dobry, ale się skończyło"

Po wstrzymaniu finansowania programu pomocy USAID, m.in. polska organizacja alarmuje, że zagrożone są ich miejsca pracy. - Amerykanie mają prawo wydawać swoje dolary, jak im się podoba. (...) Marnotrawstwo było bardzo duże - ocenia amerykanista prof. Zbigniew Lewicki. Inni eksperci alarmują, że miejsce USAID mogą przejąć Chiny, wzmacniając tym samym swoje wpływy.

Donald Trump w gabinecie owalnym Białego Domu
Donald Trump w gabinecie owalnym Białego Domu
Źródło zdjęć: © East News | Alex Brandon
Tomasz Molga

- Gdybym był amerykańskim podatnikiem, to sam bym pytał, dlaczego moje podatki mają iść do jakiejś organizacji na przykład w Polsce, a nie na lokalną szkołę, most albo lotnisko. Wydawanie kwot idący w miliardy dolarów musi w jakiejś mierze przynajmniej odpowiadać potrzebom amerykańskim - tak sprawę wstrzymania programów pomocy międzynarodowej komentuje w rozmowie z WP prof. Zbigniew Lewicki, ekspert w dziedzinie stosunków polsko-amerykańskich oraz polityki Stanów Zjednoczonych.

- Na pewno znaczna część tej pomocy powróci. Nie ma wątpliwości, że stanie się to po przeglądzie celowości finansowania części programów - dodaje.

Niedawna decyzja administracji Donalda Trumpa o wstrzymaniu wypłat programów pomocowych (44 mld dol. rocznie, działała w 100 krajach) oraz próba likwidacji całej Agencji Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID) wywołała zamieszanie także wśród polskich organizacji pozarządowych. - Organizacje pozarządowe potrzebują od rządu wsparcia przynajmniej na trzy miesiące - powiedziała PAP prezes Polskiego Forum Migracyjnego Agnieszka Kosowicz.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Rak zżera Ukrainę". Generał wyjaśnia powody porażki

Dodała, że brak wsparcia ze strony polskiego rządu w takiej sytuacji to "dobijanie" organizacji pozarządowych. Ostrzegła, że organizacje pozarządowe w Polsce nie mają zasobów, żeby z własnych środków utrzymać zespoły przez trzy miesiące zamrożenia amerykańskich funduszy. Forum świadczy pomoc migrantom oraz uchodźcom, zatrudnia na etacie 85 pracowników, ma 100 wolontariuszy, rocznie wydaje na wynagrodzenia ponad 5 mln zł (dane z ostatniego sprawozdania merytorycznego za 2023 rok).

- Jeżeli są organizacje w tak wielkim stopniu uzależnione od dolarów ze Stanów Zjednoczonych, to tu nie ma co mówić o wspieraniu, tylko to jest finansowanie i bycie na garnuszku. Nie jest to dobra metoda na funkcjonowanie - komentuje podobne oświadczenia prof. Lewicki. - USAID miało i ma szereg szlachetnych programów, a zarazem wiele nieszlachetnych. Marnotrawstwo było bardzo duże. Dolary były wydawane częściowo na samo administrowanie działaniami - ocenia Lewicki.

- Wujek z Ameryki był dobry i przydatny, ale ma prawo żądać, żeby jego dolary były wydawane w sposób, który jemu odpowiada - podsumowuje.

Co z "soft power". Czy Ameryka straci wpływy na świecie?

Dr Tomasz Płudowski, amerykanista i politolog zwraca uwagę, że wstrzymanie USAID staje się elementem politycznej rozgrywki o przyszłość amerykańskich wpływów na świecie. - Administracja Trumpa, zamiast siły perswazji i wspierania społeczeństwa obywatelskiego co było nazywane "soft power", zastosuje takie narzędzia jak cła, groźby i sankcje ekonomiczne - mówi WP dr Płudowski.

Uważa, że polityka Trumpa odchodzi od kierunku ideologicznego, w którym Stany postrzegano jako kraj stojący na straży praw człowieka i wspierający rozwój demokracji na świecie. - To typowe dla prezydenta Trumpa, że on nie chce wydawać pieniędzy podatników na zmiany w innych krajach, ale zamierza osiągać te same cele innymi narzędziami. Można krytykować to podejście, oburzać się, tylko co to da? - dodaje.

Sekretarz stanu Marco Rubio przekonywał, że każdy dolar wydany przez USAID powinien zwiększać bezpieczeństwo, siłę i bogactwo Ameryki, lecz nie wyjaśnia, jak jego administracja zamierza zastąpić długofalowe korzyści wynikające z programów pomocowych.

Transfer dolarów wstrzymany. Trump i Musk szaleją?

Nowa administracja w Białym Domu uzasadnia swoje działania oszczędnościami budżetowymi oraz chęcią eliminacji biurokratycznych nadużyć. Według administracji Trumpa z 44 mld dolarów jedynie 10 proc. trafiło do rzeczywiście potrzebujących, a reszta została "zmarnowana".

Donald Trump określił agencję jako instytucję kontrolowaną przez "bandę radykalnych szaleńców", a Elon Musk, który otrzymał zadanie jej likwidacji, nazwał ją wręcz "organizacją przestępczą". "Zarzuty dotyczące niegospodarności odnoszą się do powielania celów programów pomocowych, niektóre inicjatywy straciły swoją przydatność lub doprowadziły do ​​zależności odbiorców, a nie do zamierzonych rezultatów rozwoju" - relacjonował magazyn "TIME", opierając się na rozmowach z urzędnikami USAID.

Agencja została pozbawiona możliwości obrony przed krytyką, jej pracowników objęto zakazem wypowiedzi, a strona internetowa została wyłączona. Kongres może okazać się ostatnią instytucją zdolną do przeciwstawienia się decyzji o likwidacji.

Po fali krytyki Donald Trump zdecydował się jedynie na częściowe złagodzenie decyzji, pozwalając na kontynuowanie programów ratujących życie. Dzięki temu uratowano dostawy leków dla 20 milionów osób zakażonych HIV/AIDS, ale inne programy, takie jak walka z malarią, gruźlicą czy epidemią eboli, pozostają zawieszone.

Wstrzymano pomoc żywnościową dla 4,6 miliona uchodźców w Demokratycznej Republice Konga oraz zamknięto jadłodajnie w Sudanie. Eksperci alarmują, że miejsce USAID mogą przejąć Chiny, wzmacniając tym samym swoje wpływy w regionach dotychczas wspieranych przez USA.

Kilka dni temu amerykański "Newsweek" ujawnił, że za operacją zamknięcia agencji mogą stać osobiste motywy Elona Muska, którego program prowadzony w ramach USAID był objęty audytem. Postępowanie dotyczyło kontraktu firmy Muska na dostarczenie 5 tys. terminali Starlink dla Ukrainy i nie zostało ukończone.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (55)