Tragiczny poranek na Śląsku - 4 osoby nie żyją
Dwie starsze osoby zginęły rano w wyniku pożaru w Siemianowicach Śląskich. Do innej tragedii doszło także rano w innej części województwa - w Sławkowie. Tam matka i syn zmarli w wyniku zatrucia spalinami z agregatu prądotwórczego.
05.12.2009 | aktual.: 05.12.2009 10:55
Komisarz Piotr Horzela z siemianowickiej policji powiedział, że o pożarze w kamienicy w centrum miasta policjanci zostali powiadomieni przed godz. 9. przez strażaków. Po wejściu do mieszkania 73-letni mężczyzna już nie żył. Jego żona, która także miała 73 lata, zmarła po kilkudziesięciu minutach mimo prowadzonej reanimacji.
O pożarze w mieszkaniu czteropiętrowego budynku przy ul. Świerczewskiego powiadomiła strażaków córka ofiar, która chwilę wcześniej przyszła w odwiedziny do rodziców. Kobieta zauważyła dym po wejściu do mieszkania. Dyżurny śląskiej straży pożarnej powiedział, że na zewnątrz nie było symptomów rozwijającego się pożaru, okazało się, że objął on tylko jeden pokój. Nie są jeszcze znane przyczyny pożaru.
Do innej tragedii doszło także rano w Sławkowie w powiecie będzińskim. Tam w jednym z domów przy ul. Młyńskiej zginęła 72-letnia kobieta i jej 45-letni syn. Obie ofiary znalazł znajomy. Według strażaków, przyczyną ich śmierci było zatrucie spalinami z agregatu prądotwórczego.
Rzeczniczka będzińskiej policji nadkomisarz Monika Francikowska powiedziała, że ostateczną przyczynę śmierci ustalą biegli. Potwierdziła, że w mieszkaniu, w którym doszło do tragedii był agregat prądotwórczy.