Tragiczny finał zabawy w samochodzie
W niedzielne przedpołudnie w spokojnej
rodzinie z Bieńkówki koło Chełmna rozegrała się tragedia. Mateusz,
który dziś skończyłby 3 lata, wyszedł z dziadkiem na podwórko.
Malec chciał pobawić się w samochodzie, staruszek na
to przystał, a sam poszedł do garażu. Po kilku minutach starszy
mężczyzna poczuł dziwny zapach i zobaczył dym wydobywający się z
zielonego poloneza. Dziecko już wtedy prawdopodobnie nie
żyło - podają "Nowości".
03.05.2004 | aktual.: 04.05.2004 06:52
"Tego nie da się opisać" - twierdzi Agnieszka Gesing, prowadząca sklep w centrum wsi. "Taka rozpacz, że zaczęły mi się trząść ręce i nie mogłam otworzyć sklepu" - powiedziała gazecie.
Krzyki dochodziły z parterowego domu, w którym mieszkają: 30- letnie małżeństwo, ich dwóch synów 9 i 3-letni oraz dziadkowie. Nie wiadomo o czym rozmawiali członkowie tej rodziny przy wspólnym, niedzielnym śniadaniu. Może o ostatnich przygotowaniach do przyjęcia z okazji pierwszej komunii starszego syna, a może o torcie jaki przygotują dla Mateusza, który we wtorek skończyłby 3 lata - piszą "Nowości".
"To bardzo zgodna i porządna rodzina"- twierdzi sąsiad, Bogusław Dybowski. "O dzieci bardzo dbali. Podwórko ogrodzone, na nim wydzielone miejsce do zabawy. Do sklepu Mateusz zawsze z dziadkami lub rodzicami za rączkę przychodził. Polonez był zadbany, ale ojciec chłopca papierosy palił, może w popielniczce jakiś został i dziecko go zapaliło. Tapicerka się zajęła, a plastyk to wiadomo, błyskawicznie się pali" - powiedział dziennikowi.
Ekipy policyjne zabezpieczyły: ubranie chłopca i samochód, w którym doszło do tragedii. Zapalniczka samochodowa była nietknięta. "Będzie je badać biegły zajmujący się ustaleniem przyczyn pożaru" - mówi Agnieszka Sobieralska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Chełmnie. "Z wstępnych ustaleń wynika, że dziecko zmarło wskutek zaczadzenia dymem, który powstał od tlącej się tapicerki na siedzeniu kierowcy. W samochodzie nie było ognia, tylko dym"- piszą "Nowości".