Tragiczny finał małżeńskiej kłótni. Zaatakował maczetą żonę i teściową
- Wziął nóż i zaatakował swoją żonę oraz teściową, potem złapał za maczetę. Kobiety walczą o życie. Napastnik przyznał się do winy i wytłumaczył, że wpadł w furię, bo żona była pod wpływem alkoholu. Usłyszał już zarzuty i grozi mu dożywocie - informuje łódzka prokuratura. Do dramatycznych wydarzeń doszło w czwartek wieczorem w Łodzi. Sąsiedzi opowiadają, że mężczyzna wyszedł na balkon i "chwalił się", że zabił obie kobiety.
Do zdarzenia doszło około 21:30 w bloku przy ul. Przybyszewskigo w Łodzi.
- W jednym z mieszkań doszło do awantury. 55-letni mężczyzna złapał za nóż kuchenny i zaatakował 54-letnią żonę i swoją 79-letnią teściową - mówi Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Prokurator dodaje, że po zadaniu kilku ciosów nożem mężczyzna złapał za maczetę i zaczął zadawać kobietom kolejne ciosy. Kiedy zakrwawione kobiety leżały już na podłodze, mężczyzna w samej bieliźnie wyszedł na balkon i krzyczał, że "wreszcie je pozabijał".
Po kilku chwilach na miejscu byli już policjanci. Mężczyzna nie chciał ich wpuścić do mieszkania, więc funkcjonariusze zdecydowali się wejść przez balkon. W mieszkaniu zastali dwie leżące kobiety i ubierającego się sprawcę. 55-latek nie stawiał oporu przy zatrzymaniu.
Poszkodowane kobiety zostały przewiezione do szpitali. Obie miały rozległe obrażenia głowy, szyi i klatki piersiowej.
- W szczególnie ciężkim stanie jest 54-letnia żona sprawcy, której życie jest wciąż zagrożone - dodaje Kopania.