Tragiczna śmierć kibica - zginął pod kołami radiowozu
Do tragedii doszło w Zielonej Górze po finale ligi żużlowej. W czasie fetowania drużynowego Mistrzostwa Polski na żużlu wywalczonego przez Falubaz Zielona Góra, pod koła nieoznakowanego radiowozu wpadł kibic, który zginął na miejscu. Radiowóz nie miał szans ominąć mężczyzny, który przechodził w niedozwolonym miejscu i rozmawiał przez telefon - ustaliła prokuratura. Po wypadku wybuchły zamieszki. Okolice wyglądają jak pobojowisko. Jedna policjantka została kopnięta w twarz - ma złamaną szczękę, druga ma pękniętą podstawę czaszki. Zatrzymano jedenaście osób, w tym jedną kobietę.
Zobacz zdjęcia: Zielona Góra po zamieszkach
Policyjny bus jechał prawidłowo
Ze wstępnych ustaleń wynika, że nieoznakowany samochód policyjny, który potrącił śmiertelnie mężczyznę, nie jechał z dużą prędkością - przekraczającą 50 km/h - poinformowała zielonogórska prokuratura okręgowa prowadząca śledztwo w tej sprawie.
- Ślad hamowania jest stosunkowo długi, ale nie ma pewności, że jest to ślad hamowania tego pojazdu. Nie było dużego ruchu na ulicach, był duży ruch pieszy. Z naszych wstępnych informacji wynika, że nie była to duża prędkość. Radiowóz nie miał szans ominąć tego mężczyzny. Jest to mieszkaniec Zielonej Góry, lat 23, ojciec dziecka w wieku 5 lat - powiedział Alfred Staszak z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Prokuratorzy poinformowali, że biegły, który brał udział w zabezpieczaniu śladów na miejscu zdarzenia wstępnie stwierdził, że nic nie wskazuje na to, by prędkość, z jaką jechali policjanci, była większa niż 50 km/h.
Jeszcze w poniedziałek będzie przeprowadzona rekonstrukcja tego wypadku.
Jak podała prokuratura, w trakcie tych incydentów zatrzymano dziewięć osób - ośmiu mężczyzn i kobietę. Znajdują się w policyjnej izbie zatrzymań.
Zamieszki po śmierci kibica
Policja użyła gazu łzawiącego i broni gładkolufowej. W działania zaangażowani byli również antyterroryści - czytamy na stronie TOK FM. Dziewięć osób zostało zatrzymanych. Na miejsce udają się wiceszef MSWiA Adam Rapacki i wiceszef policji Waldemar Jarczewski.
Do tragedii doszło w środku nocy, gdy kibice wracali już po fetowaniu mistrzostwa. Jeden z nich wpadł pod nieoznakowany samochód policji. - Ze wstępnych ustaleń wynika, że pieszy nagle znalazł się na środku ulicy. Przebiegając przez pas zieleni, prawdopodobnie chciał się przedostać na drugą stronę jezdni - poinformował rzecznik lubuskiej policji Sławomir Konieczny. Prawdopodobnie mógł rozmawiać przez telefon.
Policjanci kierujący nieoznakowanym radiowozem próbowali udzielać mu pierwszej pomocy - poinformowała zielonogórska prokuratura, przedstawiając wstępne ustalenia w tej sprawie.
Kilkuset kibiców zaczęło wówczas regularną walkę z policją. - Policjanci zostali zaatakowani przez grupę agresywnych osób kamieniami. Zgon mężczyzny - jak dodał prokurator - stwierdzono ok. godziny 2.30 i wtedy też wezwano prokuratora, który jednak z powodu zamieszek, nie mógł dojechać na miejsce. Radiowozem kierował st. sierżant, policjant z sześcioletnim stażem w prewencji.
Staszak dodał również, że po śmierci mężczyzny tłum kibiców zaatakował policjantów. Ranne zostały dwie policjantki, jedna została kopnięta w twarz i ma złamaną szczękę. Druga trafiła do szpitala z pękniętą czaszką. W wyniku zajść powybijano szyby w witrynach sklepów, zdemolowano stację paliw, zniszczono radiowozy na policyjnym parkingu.
Trzy postępowania ws. zamieszek
Trzy postępowania w sprawie różnych zdarzeń z zamieszek zielonogórskich prowadzi prokuratura okręgowa w tym mieście - oświadczył prokurator Alfred Staszak na specjalnej konferencji prasowej w Zielonej Górze.
Według niego, jedno śledztwo dotyczy czynnej napaści na dwie funkcjonariuszki policji. Jedna miała zostać kopnięta w twarz, w wyniku czego ma złamaną szczękę, zaś druga zaatakowana ma pękniętą czaszkę.
Inne postępowanie dotyczy wypadku policyjnego nieoznakowanego samochodu, w wyniku którego potrącony został kibic zielonogórskiej drużyny żużlowej. Staszak przyznał, że z ustaleń wynika, iż kibic przechodząc przez ulicę rozmawiał przez telefon komórkowy, co mogło spowodować, że nie zwrócił on uwagi na jadący, nieoznakowany samochód policyjny. Kierował nim starszy sierżant prewencji z 6-letnim stażem, autem jechali też inni funkcjonariusze. Kierowca był trzeźwy.
Osobne postępowanie zielonogórska prokuratura prowadzi w sprawie niszczenia mienia przez uczestników zamieszek. Policja i prokuratura apeluje do poszkodowanych właścicieli samochodów czy sklepikarzy, którym zniszczono i okradziono witryny o zgłaszanie szkód i składanie zeznań.
Staszak oświadczył, że według wstępnych ustaleń policja w celu rozproszenia tłumu uczestników zamieszek użyła gazów łzawiących i armatki wodnej, a kiedy okazało się to nieskuteczne - także broni gładkolufowej, ale strzelając tylko w powietrze. 6 policjantów miało oddać 155 strzałów.
Jak poinformowała rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak, szef policji powołał specjalny zespół kontrolny, który ma wyjaśnić zabezpieczenie imprezy - mistrzostw Polski na żużlu. - Zabezpieczyliśmy już m.in. nagrania z monitoringu, są one analizowane - powiedziała.
- Zatrzymano kilkanaście najagresywniejszych osób. W mieście jest już spokojnie, ale na ulicach wciąż są patrole - dodał rzecznik.
Jak powiedział w TVN24 podkom. Sławomir Konieczny, śmierć kibica to nieszczęśliwy wypadek. Jednak dokładne przyczyny wypadku ustalają prokuratorzy i biegli. Bliscy zmarłego mężczyzny są pod opieką policyjnego psychologa.
Po godzinie 6 rano w miejscu tragedii zapłonęły pierwsze znicze. Donald Tusk przerywa kampanię
Premier Donald Tusk skrócił wyborczą wizytę w Katowicach, by w Warszawie spotkać się z szefostwem policji i MSWiA ws. wydarzeń w Zielonej Górze. Złożył wyrazy współczucia rodzinie kibica, który zginął potrącony przez radiowóz i wyraził solidarność z policjantką ranną w czasie zajść.
Krótko przed wyjazdem z Katowic premier powiedział dziennikarzom, że spotkanie z kierownictwem policji ma służyć uzyskaniu pełnej informacji na temat wydarzeń w Zielonej Górze, ale także wsparciu policji w tej trudnej sytuacji. Szef rządu zaznaczył, że z przekazywanych mu informacji wynika, że potrącenie kibica przez radiowóz było "typowym wypadkiem drogowym". Późniejsze zajścia z udziałem kibiców Tusk uznał za niedopuszczalne.
- Prawdopodobnie, z tych informacji, które mam w tej chwili, na pewno był to wypadek drogowy, a nie wskutek interwencji. Ale ponieważ tam nerwy są duże, ucierpiała bardzo mocno młoda policjantka, atakowano policjantów w sposób wyjątkowo brutalny, chcę pokazać, że to jest dla mnie bardzo ważna sprawa, ale chcę też wesprzeć policję w tym trudnym momencie - powiedział Tusk.
Premier poinformował, że informacje o przebiegu wypadku w Zielonej Górze otrzymał od komendanta głównego policji. - Oczywiście prokuratura będzie tutaj dokładnie sprawdzała, ale wszystko na to wskazuje, że mamy do czynienia z typowym wypadkiem drogowym, a nie wskutek interwencji. Natomiast to, co działo się później, jest absolutnie niedopuszczalne, to znaczy niszczenie radiowozów, atakowanie komisariatu i atakowanie policjantów, w tym tej bardzo dzielnej funkcjonariuszki - ocenił premier.
Premier, który w poniedziałek rano miał spotkanie w Katowicach, prosto z niego pojechał lotnisko, skracając wyborczą wizytę na Śląsku. Podczas wcześniejszego briefingu prasowego Tusk zaznaczył, że w Zielonej Górze zginął człowiek. - Najważniejsze to wyrazić solidarność z rodziną zmarłego. Składam wyrazy współczucia od siebie i od rządu. Równocześnie chcę wyrazić pełną solidarność z policjantką, która została ciężko ranna w czasie tych zajść - podkreślił premier.
- Dla mnie jest rzeczą bardzo ważną, by w takich dramatycznych sytuacjach zapewnić pełną stabilność państwa i przede wszystkim, by wyrazić też solidarność z funkcjonariuszami, bo to od nich zależy bezpieczeństwo na ulicach - mówił Tusk.
Dodał, że nie chce, by "ta tragiczna sytuacja była w jakikolwiek sposób wykorzystywana w kampanii". - Raczej wykluczam w związku z tym takie czysto kampanijne sytuacje. Dla mnie dzisiaj pierwszym zadaniem jest jak najszybciej doprowadzić do wyjaśnienia okoliczności tego wypadku zapewnić bezpieczeństwo i spokój obywatelom Zielonej Góry i zapewnić opiekę policjantce - powiedział premier.
Jak mówił, liczy na to, że "Polacy współczując, bo śmierć zawsze jest czymś tragicznym i nie do zaakceptowania, będą z wielkim zrozumieniem i solidarnością myśleli o policji, o innych funkcjonariuszach, o państwie, kiedy trzeba zapewnić spokój i bezpieczeństwo".
Jak dodał, jeśli okaże się, że "sytuacja nie jest krytyczna", wróci do kampanii wyborczej. Na Śląsku spodziewany jest ponownie w czwartek.
Tusk musi wrócić do obowiązków związanych z funkcją premiera
- Pan premier oprócz tego, że jest liderem partii i prowadzi kampanię, pełni obowiązki premiera, w związku z tym rząd oczywiście i administracja muszą normalnie funkcjonować. I niestety bywają takie tragiczne sytuacje, w których tę kampanijną działalność pana premiera trzeba zawiesić i musi wrócić do obowiązków związanych z funkcją premiera - powiedział dziennikarzom rzecznik rządu Paweł Graś.
W późniejszej rozmowie Graś zaznaczył, że premier przede wszystkim chce odebrać raport na temat tego co się wydarzyło ostatniej nocy w Zielonej Górze oraz chce dokonać analizy sytuacji związanej z możliwym rozwojem wypadków.
- Wszyscy pamiętamy sytuację ze Słupska, gdy zamieszki kibiców trwały przez kilka dni. Mamy nadzieję, że tej sytuacji teraz uda się uniknąć, ale wszystko pan premier chce osobiście sprawdzić i wszystkiego doglądnąć - mówił Graś.
- Na pewno w czwartek będziemy na Śląsku. Śląsk jest dla PO i dla pana premiera bardzo ważnym miejscem, w związku z tym podczas tej kampanii na pewno na Śląsku jeszcze się pojawi - powiedział rzecznik rządu. Natomiast - jak mówił - co do dalszej trasy objazdu premiera i dalszego przebiegu kampanii wyborczej, decyzje będą podejmowane na bieżąco.
Pytany, czy w czwartek na Śląsku odbędzie się konwencja wyborcza PO, odparł: "Tak, gdzieś na Śląsku na pewno chcemy się spotkać w większym gronie". - Czy to będą Katowice, czy to będzie jakieś inne miasto, będziemy decydować w ciągu najbliższych dni - dodał.
Na uwagę, że we wtorek premier miał być m.in. w Zielonej Górze i pytany, czy w tej sytuacji dojdzie do jego wizyty, Graś powiedział, że tego dnia na pewno nie. - Jutro jest posiedzenie rządu, w związku z tym jutrzejszy dzień i tak planowaliśmy w Warszawie - zaznaczył.
Rzecznik rządu stwierdził, że pewne jest to, iż "walka będzie trwała do piątku, do północy czyli do początku ciszy wyborczej.