Tragedia w Warszawie - zabił żonę drewnianym kołkiem
Warszawscy policjanci zatrzymali 55-letniego Andrzeja F., który zabił swoją żonę. Nie wiadomo, dlaczego mężczyzna dopuścił się takiego czynu. Podejrzany tłumaczy, że oboje byli pijani, zdążyli wcześniej wypić 10 nalewek spirytusowych. Doszło do drobnego nieporozumienia, potem ostra wymiana zdań, w końcu kilka uderzeń drewnianym kołkiem.
W środę rano policjanci zostali skierowani na interwencję w związku z podejrzeniem zabójstwa. Ofiarą była 60-letnia kobieta.
Na miejscu mundurowi zastali męża nieżyjącej już kobiety, był pod wpływem alkoholu. Świadek, który wzywał policję poinformował, że o wszystkim powiadomił go właśnie mąż ofiary, który zwrócił się z prośbą o zatelefonowanie po pomoc. Podejrzewał, że żona nie żyje. Lekarz od razu stwierdził, że nie był to zgon naturalny.
Przybyli na miejsce policjanci bardzo szybko ustalili prawdopodobny przebieg zdarzenia. Okazało się, że kobietę zabił nie kto inny, jak tylko mąż, 55-letni Andrzej F. Mężczyznę policjanci zatrzymali, miał 1,5 promila alkoholu we krwi.
Dalsze ustalenia wykazały, że małżeństwo od 15 lat nie posiadało stałego miejsca pobytu, pomieszkiwali w szałasie. W dniu zabójstwa wspólnie pili alkohol.
Z relacji Andrzeja F. wynika, że wypili 10 butelek nalewek spirytusowych. Zdążyli się kilka razy pokłócić i po chwili tyle samo razy godzić. W pewnym momencie prawdopodobnie padło kilka słów za dużo. 55-latek chwycił drewniany kołek i zadał kilka ciosów. Kobieta nie przeżyła.
Policjanci przedstawili zatrzymanemu zarzutu zabójstwa.