Tragedia w Łodzi. 30‑latkę zabiły dopalacze - sprzedawca w rękach policji
Nie żyje 30-latka z Łodzi, która w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Przyczyny śmierci były zagadkowe, więc sprawą zajęła się policja. - Okazało się, że kobieta zażyła dopalacze. Zatrzymaliśmy 29-letniego dilera, który miał jej sprzedać truciznę - mówi WP podkom. Marcin Fiedukowicz.
27.07.2018 | aktual.: 25.03.2022 12:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- O tajemniczym zgonie młodej kobiety w szpitalu przy ul. Północnej zawiadomiono nas we wtorek. Kiedy sprawdziliśmy okoliczności, w jakich trafiła na oddział toksykologii, wszystko stało się jasne - informuje rzecznik prasowy łódzkiej komendy.
Kobieta wraz z trójką znajomych wybrała się do centrum miasta. - Wcześniej kupili używkę niewiadomego pochodzenia w okolicach rynku w dzielnicy Górna. Dopalaczy spróbowali na deptaku na ul. Piotrowskiej. Po tym jak 30-letnia mieszkanka Łodzi i jej 32-letni towarzysz zaciągnęli się dymem, natychmiast stracili przytomność - dodaje policjant.
Na miejsce wezwano pogotowie. Oboje trafili do szpitala, ale 30-latki nie udało się uratować.
Namierzyli dilera
- Kryminalni wyjaśniając sprawę, krok po kroku docierali do kolejnych świadków. Ostatecznie ich działania pozwoliły na zatrzymanie mężczyzny, który sprzedał niebezpieczną używkę. To 29-letni mieszkaniec Łodzi - wyjaśnia podkom. Marcin Fiedukowicz.
W mieszkaniu mężczyzny policjanci znaleźli 240 g suszu i innych substancji oraz dużo gotówki w różnej walucie. Pieniądze pochodziły najprawdopodobniej z handlu śmiertelnie groźnymi narkotykami.
Mieszkaniec Łodzi już usłyszał zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób oraz posiadania znacznej ilości narkotyków. 29-latkowi grozi kara nawet 12 lat więzienia. Śledczy wystąpią z wnioskiem o jego tymczasowy areszt.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl