Tragedia w drodze na ślub na Mazurach. Nie żyje pan młody

Do tej tragedii doszło 20 kwietnia 2020 roku na drodze koło Szczytna. Para młoda jechała na swój ślub w Gdyni. Doszło jednak do wypadku, w którym zginął pan Marcin. Jego narzeczona doznała poważnych obrażeń. Aktualnie wymaga kosztownej rehabilitacji.

Tragiczny wypadek na Mazurach. Nie żyje pan młody (zdjęcie ilustracyjne)
Tragiczny wypadek na Mazurach. Nie żyje pan młody (zdjęcie ilustracyjne)
Źródło zdjęć: © East News | GERARD
Sylwia Bagińska

Pan młody zginął na miejscu. Jego narzeczona pani Kasia doznała poważnych obrażeń. Aktualnie wymaga kosztownej rehabilitacji - dowiadujemy się z materiału "Interwencji". Samochód pary młodej zderzył się czołowo z innym autem.

Tragiczny wypadek w drodze na ślub

Sprawca wypadku nie doznał poważnych obrażeń. Przyznał się do winy, ale twierdzi, że nic nie pamięta. Nadal ma prawo jazdy. Nie interesuje się jednak obecną sytuacją ofiary wypadku.

- Wybraliśmy się na ślub. Była pandemia, chcieliśmy wziąć taki dla nas. To był ułamek sekundy. Zdążyłam tylko krzyknąć: Marcin! - nawet nie dokończyłam. Pamiętam trzask miażdżących się samochodów, straciłam wtedy przytomność na chwilę - przekazała pani Katarzyna w reportażu.

Zobacz też: Chcą, żeby to Ziobro zapłacił. Ozdoba wyśmiał

Krytyczny stan zdrowia panny młodej

Panna młoda w krytycznym stanie została przetransportowana do szpitala. Przez ponad tydzień nie odzyskała przytomności. Sprawcą wypadku był 25-letni kierowca. On praktycznie nie ucierpiał w wypadku.

Mężczyzna został oskarżony o spowodowanie wypadku i zderzenie się z prawidłowo jadącym samochodem. W zderzeniu zginął mężczyzna, poważne ranna została też kobieta.

- Miednicę mam dalej złamaną, jeszcze się nie zrosła. Wszędzie są śruby, gwoździe, blaszki. Miałam trzynaście złamań najważniejszych plus pięć żeber, odma płucna. Był moment, że lekarze wezwali rodziców, żeby się pożegnali ze mną - przekazała ofiara wypadku.

Pani Katarzyna przekazała, że miesięczny koszt rehabilitacji wynosi 5 tysięcy złotych. Dojazdy wynoszą natomiast około 2 tysięcy na miesiąc.

Sprawca wypadku nadal ma prawo jazdy

25-latek nadal nie interesuje się stanem zdrowia poszkodowanej kobiety. Nie odebrano mu także prawa jazdy. W sprawie wypadku ruszył już proces w sądzie w Szczecinie. Sprawca zdarzenia twierdzi, że nie nie pamięta. W sądzie odczytano jego zeznania, które złożone zostały tuż po wypadku.

- Przyznaję się do tego, że zjechałem samochodem na przeciwległy pas ruchu i doszło do zderzenia. Tego dnia miałem problemy prywatne, utraciłem telefon, skasowałem kontakty, w tym kontakt do narzeczonej. Mam przebłyski, że jechałem, nic nie pamiętam. Ja w tym dniu nie zażywałem żadnych leków, nie wiem, skąd w mojej krwi była lidokaina - cytuje treść zeznań portal polsatnews.pl.

Pani Katarzyna ze względów finansowych przerwała rehabilitację. Wróciła także do pracy. Jej znajomi zbierają pieniądze na jej dalsze leczenie.

- Byłam w ciąży, poroniłam przed wypadkiem, a półtora miesiąca później, jak leżałam w łóżku i podnosiła mnie hydraulika, dowiedziałam się o chorobie – rak szyjki macicy. Przyjaciele zbierają pieniądze, żeby córka miała matkę - opowiedziała kobieta.

Źródło: Interwencja, polsatnews.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wypadekmazuryszczytno
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (234)