Tragedia rodzin, dramat lotnictwa
W Polsce, kiedy ginie jeden pilot wojskowy, to strata. Gdy ginie dwóch, strata jest wielka, ale co, gdy ginie jednocześnie 20?
w katastrofie wojskowego samolotu transportowego CASA C‑295M zginęło w ubiegłą środę 20 oficerów lotnictwa. Samolot przewoził uczestników konferencji poświęconej bezpieczeństwu lotów. Maszyna rozbiła się podczas jednego z kilku zaplanowanych lądowań blisko 800 metrów przed lotniskiem w Mirosławcu. Nikt nie przeżył.
Szacunek dla całości
Po tragedii pojawiły się tytuły: „Zginęli najlepsi z najlepszych”, „Strata nie do odrobienia”. Dlaczego więc tyle ważnych dla lotnictwa osób znalazło się w jednej maszynie? – Nie ma przepisów, które regulowałyby to, ile osób jakiej rangi powinno znaleźć się w danym samolocie – tłumaczy pułkownik Wiesław Grzegorzewski, rzecznik prasowy Dowództwa Sił Powietrznych.
– Po śmierci tych pilotów straty w polskim lotnictwie zarówno pod względem liczby ofiar, jak i ich zasług szacuje się na pięć procent [w polskim lotnictwie służy około 500 pilotów – red.]. To szacunki dla całości, ale przecież największe skutki odczują brygada i eskadra w Świdwinie – wyjaśnia pułkownik Grzegorzewski. – Każdy z tych, którzy zginęli, miał zastępcę. Są w różnym stopniu gotowości do pełnienia nowych funkcji: niektórzy mogą je podjąć za kilka miesięcy, inni dopiero za kilka lat.
Większość ofiar to czynni piloci samolotów bojowych Su‑22 i MiG‑29, czyli tych, które odpowiadają za bezpieczeństwo nieba nad Polską. Wykształcenie takiego pilota trwa prawie 10 lat. Zginęli dowódcy eskadr, dywizjonów i baz lotniczych, specjaliści od sprzętu lotniczego i bezpieczeństwa lotów. Połowa to oficerowie 1. Brygady Lotnictwa Taktycznego w Świdwinie, w tym dowódca generał Andrzej Andrzejewski. Aby dojść do stopnia generała i dowódcy brygady, trzeba 20 lat.
Kolejny etap w hangarze
W poniedziałek komisja badająca przyczyny katastrofy zakończyła pierwszy etap prac: zebrała szczątki maszyny, które zostały przewiezione do specjalnie wyznaczonego hangaru. – Za dwa‑trzy miesiące światło dzienne ujrzy protokół z prac komisji – zapowiedział szef komisji pułkownik Zbigniew Drozdowski. – Ale czy na pewno, tego nie jestem w stanie powiedzieć – dodał. Po wojnie tylko raz zdarzył się podobny wypadek: 13 marca 1977 roku An‑12 wypożyczony przez PLL LOT z 13. Pułku Lotnictwa Transportowego rozbił się w Bejrucie. Zginęła cała załoga – dziewięć osób.
you